Zakupy internetowe: kłopot z młodymi kobietami
Zakupy internetowe to niewątpliwie fantastyczny „wynalazek” naszych czasów. Siedzisz sobie w domu, popijasz kawkę i oglądasz na ekranie, ostatnio często trójwymiarowo, sukienki, buty, żakiety, smartfony i inne gadżety. Klikasz, a wybrany towar wkrótce rusza w drogę do ciebie.
Dociera, oglądasz go, przymierzasz. I….. postanawiasz go odesłać. Niemcy nazywają tę praktykę „retour”. Uwielbiają to ponadprzeciętnie niemieckie żony, matki (raczej mniejszych dzieci), ukochane, towarzyszki życia, przyjaciółki, a także koleżanki ze szkolnej ławy.
Co ósmy zakup zwracany
Według reprezentatywnej ankiety zrzeszenia branży komputerowej Bitkom, co ósmy (ponad 12 proc.) zakup internetowy zostaje unieważniony. Stawia to sprzedawców wobec sporych wyzwań. Jak kąśliwie zauważył jeden z komentatorów, w tej materii „mają oni problem przede wszystkim z młodymi kobietami” (Vor allem mit jungen Frauen haben sie ein Problem).
Najwięcej zwrotów zanotowano zwłaszcza w ubraniach i obuwiu. Ich liczba z roku na rok rośnie – informowała Julia Miosga, która w Bitkomie kieruje wydziałem handlu i logistyki. Firmy wysyłkowe na ogół milczą na ten temat. Wyjątkiem jest współzałożyciel berlińskiego Zalando, David Schneider. Dziennikowi „Die Welt” wyjawił, że zwroty stanowią nawet 50 proc. zamówień.
Zamawiam bo wiem, że odeślę
Nic dziwnego, skoro wielu klientów zamawia od razu kilka rozmiarów z założeniem, że część odeśle. W ankiecie Bitkomu co drugi klient internetowy przyznał, że co jakiś czas zamawia od razu z myślą o odesłaniu. W globalnym ujęciu, niezależnie od intencji przy zamawianiu, ponadprzeciętnie korzystają z tego kobiety, które odsyłają do sprzedawcy co siódmy nabytek (ponad 14 proc.). Natomiast czyni tak mniej niż co dziesiąty mężczyzna.
Praktyka ta jest częstsza wśród ludzi młodych obu płci. Nabywcy w wieku 14-29 lat rezygnują aż z 18 proc. swych zakupów online.
A paczki ktoś wozi w obie strony
Wszystko to oznacza, że drogę w obie strony – najpierw do klienta, a potem z powrotem do magazynu wysyłkowego – przemierza rocznie kilkaset milionów przesyłek. Według najnowszych szacunków, w minionym roku kurierzy przewieźli w Niemczech 3,5 mld paczek i paczuszek. W roku 2022 będzie to już 4,3 mld przesyłek.
Dla firm wysyłkowych „proceder” zwrotów to oczywiście dodatkowe koszty; przeciętnie dziesięć euro za każdą operację. Zwrócony towar trzeba sprawdzić, przepakować, przygotować do następnej wysyłki, ewentualnie po obniżonej cenie. Bez obniżki cen do ponownej sprzedaży udaje się przeznaczyć 70 proc. artykułów.
Czasem „wybrakowany” artykuł po podróży przeznacza się na sprzedaż personelowi, jako darowiznę albo wręcz niszczy czy to ze względów bezpieczeństwa, czy dlatego, że zajmowanie się nim już się nie opłaca. Przeciwko tym ostatnim praktykom protestuje zresztą Greenpeace, a wiceminister ochrony środowiska Jochen Flasbarth określił niszczenie jako „gigantyczny skandal”.
Niefrasobliwi Niemcy
Fakt, że to Niemcy należą do najgorliwszych „zwracaczy” towarów internetowych, potwierdziły badania międzynarodowe. Przeprowadziło je szwedzko-duńskie przedsiębiorstwo logistyczne PostNord AB (powstałe w 2009 roku w wyniku fuzji części poczty szwedzkiej i duńskiej, przy czym obie poczty narodowe istnieją dalej).
Według ekspertyzy PostNord AB, ponad połowa internetowych nabywców w Niemczech w minionych dwunastu miesiącach odesłała towar. Podobnie było w Holandii. Natomiast w Polsce towar odesłał tylko co trzeci nabywca online. Najczęściej zwracano ubrania i buty, a znacznie, znacznie rzadziej elektronikę domową.
Zurück, Schluß. Danke.
Konsumpcjonizm i towarzysząca mu pewna kapryśność klientów/klientek to właśnie znak epoki dobrobytu. Aż dla 77 proc. klientów „dość ważna” przy wyborze firmy internetowej jest możliwość łatwego zwrotu towaru. Tylko dla 17 proc. w ogóle nie ma to znaczenia.
Czyli klikasz, zamawiasz, odbierasz, kwitujesz odbiór, otwierasz, przymierzasz lub włączasz, zdejmujesz, wyłączasz, pakujesz, naklejasz plakietkę „retour” i odsyłasz. Zurück, Schluß. Danke.