Zakaz sprzedaży alkoholu i papierosów z powodu wzrostu zakażeń koronawirusem
Konieczność odstawienia butelki ma tylko pośredni związek z medycyną. Rząd południowoafrykański nie doszukał się związku między ekspansją i siłą oddziaływania koronawirusa, a spożyciem wódki, wina i piwa, bo takiego nikt na razie nie stwierdził.
Kluczowy problem – łóżka szpitalne
W wyjaśnieniach powrotu do prohibicji oficjele rządowi podkreślają więc przede wszystkim konieczność utrzymywania odpowiedniej liczby łóżek szpitalnych i respiratorów dla ciężkich przypadków Covid-19.
Wyjaśniają, że zbyt dużo miejsc zajmują w szpitalach ludzie, których wyciągać trzeba ze stanu upojenia. Alkohol jest tam również przyczyną ciężkich wypadków drogowych.
Brak lekarzy
Zaprezentowane zostały szacunki, wg których w pierwszym tygodniu po ponownym wprowadzeniu zakazu sprzedaży i dystrybucji napojów alkoholowych, łóżek zwolnionych przez upitych ma być w kraju aż 3400, a w trzecim tygodniu nawet 6800.
Mało, ale zawsze coś, choć mnóstwo szpitali południowoafrykańskich to obraz nędzy i rozpaczy. Pacjenci leżą niekiedy przykryci gazetami, o higienie, a już zwłaszcza sterylności – zapomnij.
W liczącej siedem milionów mieszkańców Prowincji Przylądkowej Wschodniej pracuje tylko dwóch lekarzy-zakaźników. W połowie lipca liczba zakażonych koronawirusem zbliżała się zaś w całym kraju do 300 tysięcy.
Koronawirus i papierosy
Wyjaśnienia dotyczące tytoniu są znacznie bardziej mgliste. Nie podano argumentów, które przemawiałyby za tezą, że papierosy w porozumieniu z koronawirusem grożą zdrowiu bardziej niż bez niego. Domyślać się jedynie trzeba, że i dym, i koronawirus atakują przede wszystkim płuca, więc jest coś na rzeczy.
W reakcji na nową falę zachorowań w związku z koronawirusem rząd nie ograniczył się wyłącznie do regulowania specyficznej konsumpcji.
Ogłoszono też ponowne zamknięcie szkół państwowych na cztery tygodnie począwszy od 27 lipca, a także przeznaczenie środków w równowartości ok. 30 miliardów dolarów na wsparcie służby zdrowia i najbardziej potrzebujących obywateli. Od 21.00 wieczorem 4.00 rano obowiązuje godzina policyjna.
Przestępczość to zmora RPA, a zakazy są dla niej znakomitą pożywką. Papierosy kupuje się tam teraz jak działki narkotyków. Paczka papierosów kosztowała tam ok 50 randów, czyli 11-12 złotych. Kupowana teraz pokątnie – już równowartość 35 złotych i więcej.
Przebicie na wódce jest oczywiście znacznie wyższe. Ceny butelki z poślednią zawartością przeliczone na złote poszybowały z ok. 27-28 zł przedtem do przynajmniej 90 złotych teraz.
Podatkowy strzał w stopę
Wprawdzie papierosy z paczek bez banderoli i tak stanowiły jakieś 30 proc. całego rynku, to rząd straci na podatkach i akcyzie znacznie więcej niż tracił przed pandemią.
Decyzje w sprawie alkoholu mają jeszcze większą wagę. Są już dane pokazujące, że w wyniku samej tylko wiosennej prohibicji południowoafrykański przemysł napojów wyskokowych stracił 18 miliardów randów (ok. 4,1 -4,2 mld zł), a pracę w nim straciło 117 tys. osób.
Wewnętrzne problemy branży to fatalny dodatek to kłopotów na rynku globalnym. Wina południowo afrykańskie mają swoich zwolenników na całym świecie. W wyniku pandemii koneserzy mają jednak inne zajęcia niż intensywna degustacja.
Dochodzą do tego problemy transportowo-logistyczne. W konsekwencji eksport win z RPA był przez pięć miesięcy tego roku o 1/3 mniejszy niż rok temu. Miał wartość zaledwie 227 mln dolarów, gdy przed rokiem było to 335 mln dol. Eksport destylatów spirytusowych spadł jeszcze bardziej – o 43 proc.
Liczne pozwy sądowe złożone przez izby przemysłowe i producentów zostały oddalone. Jedyne pocieszenie dla winiarzy i gorzelników, że nie muszą chodzić do sklepów, czy knajpy – mogą topić swe smutki czerpiąc z własnych zapasów.