Wyzwania Bankowości: banki wobec kryzysu i polityki rządu

Wyzwania Bankowości: banki wobec kryzysu i polityki rządu
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W którym kierunku będzie zmierzać aktualna sytuacja epidemiczna, i jakie będą skutki kolejnych fal koronawirusa dla gospodarki? Jaka strategię powinny przyjąć banki w obliczu trudnej do oszacowania przyszłości? Kwestie te omawiano podczas webinarium zatytułowanego "Wyzwania Bankowości", zorganizowanego przez Związek Banków Polskich, Akademię Leona Koźmińskiego oraz ośrodek Alterum.

Obecna, kryzysowa sytuacja przyniosła szereg całkiem nowych wyzwań dla gospodarki, które w większym lub mniejszym stopniu stają się udziałem sektora bankowego.

Równocześnie polskie instytucje finansowe zmagają się z problemami, które zmaterializowały się jeszcze przed wybuchem epidemii, takimi jak rekordowy poziom opodatkowania banków czy wciąż nierozwiązana kwestia kredytów frankowych.

O współpracy pomiędzy środowiskiem nauki i bankowym biznesem wspomniał w wystąpieniu wprowadzającym prezes ZBP, Krzysztof Pietraszkiewicz.

Synergia nauki i biznesu wygenerowała nowoczesną bankowość

– Pamiętajmy że na samym początku transformacji jedna z ważniejszych decyzji polegała na tym, aby skierować do banków grupy młodych, dobrze wykształconych pracowników nauki – podkreślił prezes ZBP.

Między innymi dzięki wykorzystaniu ich potencjału możliwe było podjęcie tak pionierskich przedsięwzięć jak budowa w pełni elektronicznej izby rozliczeniowej czy systemu wymiany informacji gospodarczej, umożliwiającego skuteczną ocenę ryzyka kredytowego i zarządzania nim.

Polski sektor bankowy na przestrzeni kilku ostatnich lat lat tracił sukcesywnie zdolność do finansowania rozwoju

Innowacyjność polskiego sektora finansowego okazała się istotnym atutem także w dobie pandemii koronawirusa, kiedy niezbędne było wprowadzenie niestandardowych rozwiązań w krótkim czasie.

– Monitorowaliśmy sytuację od grudnia roku ubiegłego, i dlatego byliśmy w stanie na początku marca wdrożyć rozwiązania, pozwalające na wyjście z pomocą i uchronienie tysięcy, jeśli nie setek tysięcy naszych obywateli od zarażenia się w tej pierwszej fazie epidemii. Było to realne dlatego, że jesteśmy najbardziej zaawansowanym technologicznie udziałem polskiej gospodarki – zaznaczył Krzysztof Pietraszkiewicz.  

Zwrócił on też uwagę na olbrzymi potencjał, jaki tkwi we współdziałaniu sektora nauki i biznesu w obliczu bezprecedensowej transformacji europejskiej gospodarki w kierunku zmniejszenia emisji, czego koronnym przykładem jest unijny program Zielony Ład dla Europy.

Aby polskie banki mogły realizować te działania, konieczne jest jednak zredukowanie obciążeń natury fiskalno-administracyjnej, które stanowią pokaźny balast dla całej gospodarki.

–  Polski sektor bankowy na przestrzeni kilku ostatnich lat lat tracił sukcesywnie zdolność do finansowania rozwoju – zauważył prezes ZBP, wskazując na konieczność zmiany polityki państwa wobec banków.

Czeka nas wybór miedzy bezrobociem a inflacją

Psychologiczne skutki kryzysów gospodarczych sięgają znacznie dalej aniżeli te stricte ekonomiczne – zapewniał Ignacy Morawski, założyciel i szef ośrodka analitycznego SpotData.

Okazuje się, że niepewność po spowolnieniu lat 2007-2011 utrzymuje się praktycznie do chwili obecnej, i nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że obecna recesja nie przyniesie podobnych efektów.

– Sektor prywatny i publiczny będzie musiał się mierzyć z tym w kolejnych latach – dodał ekspert.

Problemem będzie wysoki poziom zadłużenia sektora publicznego i prywatnego, przez co niezbędny będzie wybór między bezrobociem a inflacją

Optymistycznym wnioskiem w obliczu obecnej sytuacji są prognozy, z których wynika, że w przyszłym roku możemy spodziewać się istotnego opanowania epidemii, a co za tym idzie, powrotu przynajmniej części globalnych gospodarek na ścieżkę wzrostu.

W okresie styczeń-maj 2021 spodziewana jest pierwsza faza szczepień przeciw koronawirusowi, co pozwoliłoby na uodpornienie przynajmniej 20 do 30 procent Europejczyków.

Zasięg epidemii mogą też ograniczyć szybkie testy. Pozytywnym sygnałem jest fakt, iż światowy handel okazał się dużo bardziej odporny na wstrząsy od oczekiwań, co zdaje się sugerować, iż tzw. V-kształtne ożywienie jest bardziej prawdopodobne niż się tego spodziewano po pierwszej fali. Poprawę nastrojów widać też w przemyśle.

Ekspert przypomniał, że łańcuchy dostaw są obecnie lepiej przygotowane aniżeli na wiosnę, zatem firmy nie powinny drastycznie ograniczać produkcji.

– Fakt że lepiej znamy epidemię świadczą, ze nawet w segmentach dotkniętych przez wirusa może być lepiej – dodał Ignacy Morawski.

Problemem będzie natomiast wysoki poziom zadłużenia zarówno sektora publicznego jak i prywatnego, przez co niezbędny będzie wybór między bezrobociem a inflacją. Z kolei sektor bankowy będzie się najpewniej musiał dostosować do ujemnych stóp procentowych.

Prognozy szybko się dezaktualizują

Obecną sytuację gospodarki można porównać do skoku na trampolinie. Odnotowaliśmy ogromny spadek na początku pandemii, skala oddziaływania i jego głębokość miały charakter unikalny – zaznaczył Paweł Preuss, partner w firmie doradczej EY.

Wskazał on na podstawowe różnice pomiędzy obecnym spowolnieniem a sytuacją sprzed dekady. Obecny kryzys dotyczy wszystkich płaszczyzn, zarówno poszczególnych ludzi jak i całych gospodarek, podczas gdy poprzedni odnosił się zasadniczo do sektora finansowego.

Problemem są też dynamicznie zmieniające się uwarunkowania, co sprawia, że prognozy sprzed zaledwie miesiąca, nawet przygotowane przez tak wiarygodne podmioty jak Europejski Bank Centralny czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy, dziś są najprawdopodobniej nieaktualne.

Można jednak założyć, że koniec przyszłego roku z perspektywy najsilniejszych gospodarek Europy oznaczać będzie dochodzenie do poziomu sprzed pandemii. Jest realna szansa, iż w gronie tym znajdzie się Polska.

Nieco gorsze są prognozy dla państw południa Europy, tam powrotu na ścieżkę wzrostu spodziewać się możemy dopiero w 2023 roku. Relatywnie dobra sytuacja naszego kraju bierze się między innymi z tego, że wskutek uruchomienia programów pomocowych nie doszło do radykalnego wzrostu bezrobocia ani też upadłości i likwidacji firm – wspomniał Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

W gospodarstwach domowych maleje skłonność do wydatków, a firmy powstrzymują się z inwestycjami

Przypomniał on też, że po wyjściu z pierwszej fali pandemii polski sektor przedsiębiorstw zgromadził bufor płynności na poziomie 50 mld zł.

Mamy ujemne stopy procentowe

Obecna sytuacja różni się tez zasadniczo od tej sprzed pół roku. Dziś mamy do czynienia głównie z szokiem popytowym i pogorszeniem nastrojów konsumentów i firm. W efekcie w gospodarstwach domowych maleje skłonność do wydatków, a firmy powstrzymują się z inwestycjami.

Prezes PFR uważa, że w obecnej sytuacji najbardziej prawdopodobny jest tzw. W-kształtny przebieg kryzysu. Obecna sytuacja oznacza też bezprecedensowe wyzwanie dla sektora finansowego, jako że dotychczas polskie banki nie musiały się mierzyć z tak niskim poziomem stóp procentowych. Po uwzględnieniu podatku bankowego okazuje się wszak, że mamy nie tyle zerową, ile ujemną stopę procentową.

Megalomańskie plany rządu są zagrożeniem dla rozwoju

Na wyzwania wynikające z pandemii nakłada się obecna polityka prowadzona przez rząd, której efektem jest między innymi spadek wartości spółek skarbu państwa o 100 mld zł.

Kwotę tę wskazał prof. dr hab. Jan Czekaj z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, dodając, iż jest to w znacznej części rezultat podejmowania bardzo ryzykownych przedsięwzięć, takich jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, które będą najpewniej finansowane przez banki znajdujące się w państwowych rękach.

– Megalomańskie plany rządu są zagrożeniem dla rozwoju – wskazał prof. Czekaj. Innym wyzwaniem dla spółek skarbu państwa jest motywowana względami politycznymi karuzela stanowisk.

Erozja kapitału

Problematyka wyzwań i szans dla bankowości była też tematem drugiej sesji webinarium. Dr Piotr Juda, dyrektor ds. audytu, zgodności i kontroli jakości Fundacji Polska Bezgotówkowa podkreślił, że obecny kryzys jest nieporównywalny z dotychczasowymi problemami, takimi, jak tzw. kryzys rosyjski w latach 90. czy skutki upadku Lehman Brothers, które dotknęły nasz kraj w ograniczonym zakresie.

Jednym z najbardziej dotkliwych efektów obecnej recesji jest otoczenie de facto ujemnych stóp procentowych, co biorąc pod uwagę relacje oprocentowania do inflacji jest już faktem, i to nawet bez uwzględniania tzw. podatku bankowego.

– Powoduje to zmiany zachowań, tak konsumentów jak i banków – dodał dr. Juda. Efektem obecnej sytuacji na rynku jest między innymi rosnąca liczba banków objętych procedurami naprawczymi, co świadczy o pogarszaniu się kondycji całego sektora.

Polskie banki traktowane są przez władze publiczne jako przysłowiowa dojna krowa

Prelegent wspomniał wręcz o spotęgowanej środowiskiem niskich stóp erozji kapitału, której efektem jest malejąca dochodowość banków. W takich warunkach można się spodziewać, iż oszczędzający będą poszukiwać alternatywy dla usług bankowych, choćby angażując się na rynku kapitałowym.

A to z kolei niesie dodatkowe ryzyka, jako że inwestycje na rynku kapitałowym nie są substytutem dla depozytów.

– Wiąże się z nimi ryzyko wartości rezydualnej – wspomniał dr Juda. Rzecz w tym, że w przypadku bankowego depozytu nominalna wartość wkładu jest gwarantowana, podczas gdy na rynku kapitałowym można stracić część zainwestowanej kwoty.

Przedstawiciel Fundacji Polska Bezgotówkowa wskazał też, że polskie banki traktowane są przez władze publiczne jako przysłowiowa dojna krowa. – Nie dostrzega się tego że łąka jest coraz mniej zielona i paszy jest coraz mniej – przestrzegł dr Juda.

Wskazał on między innymi na bezzasadność przepisów, uniemożliwiających zaliczenie określonych, obligatoryjnych wydatków ponoszonych przez banki do kosztów uzyskania przychodów.

–  Esencją bankowego biznesu jest ryzyko, jesteśmy w biznesie handlu ryzykiem, podobnie jak w ubezpieczeniach. Czemu zatem rezerwa techniczna w ubezpieczeniach stanowi koszt uzyskania przychodów, a w bankach nie? – zapytał dr Juda.

Wątpliwości w obecnej sytuacji budzi też zasadność poboru składek na BFG, zwłaszcza w obliczu decyzji o redukcji do zera bufora antycyklicznego. Ewidentna niekonsekwencją jest natomiast niemożność zaliczenia tychże składek w poczet kosztów uzyskania przychodów.

– Ja patrzę na BFG jako na fundusz wzajemnych ubezpieczeń. Ryzyko jest rozkładane na sektor, to ma wszelkie cechy ubezpieczeń. Skoro składki ubezpieczeniowe są kosztem, to czemu składka BFG nie jest? – stwierdził dr Juda. Ten sam problem dotyczy także tzw. podatku bankowego.

Źródło: aleBank.pl