Większość Polaków przewiduje, że nie wejdziemy do strefy euro przez najbliższą dekadę
Ogólnopolskie badanie przeprowadzone przez dom badawczy SW Research, na zlecenie instytucji płatniczej AKCENTA, pokazało, że Polacy raczej sceptycznie patrzą na perspektywy wejścia Polski do strefy euro w najbliższych latach. Przeszło, co trzeci badany (34,8%) wskazał, że spodziewa się, że nasz kraj przyjmie wspólną walutę w ciągu najbliższej dekady. W ocenie 23,7% najprawdopodobniej nastąpi to w okresie od 11 do 20 lat, natomiast, co dziesiąty (9,7%) spodziewa się, że Polska w Eurolandzie znajdzie się najwcześniej za 21 do 30 lat, a według 3,1% może to potrwać jeszcze dłużej. Jednocześnie aż 28,7% Polaków sądzi, że Polska nigdy nie wejdzie do strefy euro.
– Zapytaliśmy Polaków o ich przewidywania, a nie chęć wejścia do strefy euro. To dwie zupełnie inne sprawy i ten punkt widzenia jest dla nas, jako firmy zajmującej się wymianą walut i obsługą transakcji w nich, bardzo ważny, podobnie jak dla naszych klientów, którymi są głównie firmy eksportowe i importowe – komentuje Radosław Jarema, dyrektor polskiego oddziału AKCENTY.
Euro w pakiecie
Do strefy euro przystąpiło na razie 19. z 28. państw członkowskich Unii Europejskiej. Najmłodszymi członkami Eurolandu są kraje bałtyckie. Wspólną walutę w 2011 r. przyjęła Estonia, w 2014 r. Łotwa i w 2015 r. Litwa. Przystąpienie do strefy jest częścią „pakietu” unijnego, który kraje przyjmują wraz z członkostwem. We wspólnotowej historii były jednak przypadki uzyskiwania przez państwa klauzuli „opt-out”, która umożliwia odstąpienie od określonej sfery polityki UE, np. kwestii zastąpienia waluty krajowej przez euro. Taką opcję wyboru zapewniły sobie m.in. Dania i Wielka Brytania. Pozostałe 6. krajów, które przyjęły zapisy o wejściu do obszaru euro, ale wciąż mają lokalne waluty, to poza Polską, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Rumunia, Szwecja i Węgry.
Jak zaznacza ekspert AKCENTY, bycie członkiem strefy euro nie jest tożsame z możliwością posługiwania się tą walutą. – W Europie są państwa, które nie należą do strefy euro, ani nawet do Unii Europejskiej, a posługują się wspólną walutą. Te kraje to Czarnogóra, Kosowo, Watykan, Monako, San Marino i Andora. Euro używane jest także na terytoriach zależnych krajów należących do UE, np. na francuskiej Martynice – wymienia Radosław Jarema z AKCENTY.
Komu z euro po drodze, a komu nie?
W zeszłorocznym badaniu Eurobarometru Polska była jednym z trzech krajów, którego większość obywateli opowiedziało się przeciwko przyjęciu euro. Tak wskazało w naszym kraju 55% badanych. Wyższy odsetek negatywnego stosunku do wprowadzenia wspólnej waluty zanotowano jedynie w Szwecji (62%) i Czechach (70%). Szwedzi od dawna deklarują, że nie chcą w swoim kraju euro – zadecydowali tak m.in. w narodowym referendum w 2003 r. W pozostałych krajach członkowskich zdania na temat przyjęcia wspólnej waluty są różne.
– Jako firma mająca oddziały także w Czechach, Rumunii i na Węgrzech mamy dość dobry ogląd na stosunek do wspólnej waluty w tych krajach. W Czechach, premier Andrej Babiš jest niechętny euro i wprost powiedział, że jego rząd tą kwestią się nie zajmie. Rumunia z kolei nie chce śpieszyć się z dołączeniem do Eurolandu. Według rumuńskiego Ministra Spraw Zagranicznych, Teodora Meleșcanu, jego kraj spełnia formalne warunki i mógłby nawet jutro wejść do strefy euro, jednak celem jest „pełna konwergencja”, na której osiągnięcie Rumunia przeznaczyła sobie czas do 2022 r. Nie śpieszą się także Węgry, co zadeklarował węgierski minister gospodarki Mihály Varga. Euro prawdopodobnie nie prędko pojawi się, więc w którymkolwiek z tych krajów – podaje ekspert AKCENTY i dodaje, że to ważna informacja dla polskich eksporterów i importerów.
Lokalnymi walutami posługuje się spora część najważniejszych polskich partnerów handlowych, w tym aż dwa kraje z pierwszej trójki – Wielka Brytania i Czechy, odbierające za prawie 13% naszego eksportu towarów. Przewalutowania to dla firm handlujących z zagranicą dodatkowy koszt. Do tego dochodzi jeszcze ryzyko kursowe. Wahania notowań mogą istotnie wpłynąć na końcową kwotę transakcji czy kontraktu i tym samym na marżę firmy. Jednak i na to są rozwiązania, oferta obsługi transakcji walutowych dla przedsiębiorstw jest coraz większa, a firmy znajdą ją nie tylko w bankach, ale i w wyspecjalizowanych w tym segmencie usług instytucjach płatniczych. – Handel międzynarodowy i operowanie walutami w przedsiębiorstwie jest już dużo prostsze i tańsze niż kiedyś. Zawsze warto jednak na tym polu szukać oszczędności i być na bieżąco z ofertą rynkową, bo na razie nic nie zapowiada, aby ten problem szybko spadał z barków przedsiębiorców – podsumowuje Radosław Jarema z AKCENTY.
Źródło: Akcenta