Wbrew deklaracjom i opieszałości polityków euro wejdzie do polskiej gospodarki

Wbrew deklaracjom i opieszałości polityków euro wejdzie do polskiej gospodarki
Rafał Benecki. Źródło: ING Bank Śląski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
"Wracamy do sytuacji, w której długoterminowe stopy procentowe w Polsce będą istotnie wyższe niż w strefie euro, a to zachęca do zadłużania się we wspólnej walucie" mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, w rozmowie z Jackiem Ramotowskim w najnowszym numerze Miesięcznika Finansowego BANK. Prezentujemy obszerny fragment tego wywiadu.

Jacek Ramotowski: Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Rafał Benecki: To euro wejdzie do Polski. Tylnymi drzwiami.

To znaczy – jak?

Politycy nie będą wyrażać nadmiernej sympatii do euro. Argumenty makroekonomiczne będą za i przeciw, słowem – mieszane. Natomiast pojawiły się nowe argumenty przemawiające za taką decyzją, pomijane w dotychczasowej debacie. W najbliższych czasach pojawią się działania firm, dzięki którym euro wejdzie do Polski.

Czyli?

Będzie trochę podobnie jak z transformacją energetyczną, która następuje oddolnie, wbrew deklaracjom i opieszałości polityków. Dynamiczny wzrost polskiej gospodarki jest możliwy dzięki naszej ciężkiej pracy, ale również dzięki temu, że Polska coraz bardziej włącza się w globalne łańcuchy dostaw.

Nasi partnerzy chcą, żebyśmy byli zieloni, więc musimy temu sprostać. Niedawno jedna z globalnych firm branży meblarskiej zakomunikowała, że wymaga od dostawców co najmniej 30% zielonej energii w ich miksie energetycznym.

Bez względu na to, czy proces będzie miał wsparcie ze strony polityków, czy nie, firmy muszą to robić oddolnie. Podobnie będzie z euro.

A po co firmom euro?

Na inwestycje. Polska planuje ogromne inwestycje energetyczne, w większości prywatne i – moim zdaniem – ich finansowanie będzie denominowane w euro. Firmy do realizacji bieżących inwestycji, ale także tych wielkich i długoterminowych związanych z transformacją energetyczną, będą pożyczać we wspólnej walucie.

Dodatkowo przed nami znaczne inwestycje publiczne na obronność, warte minimum 20% PKB w ciągu dekady. Prognozuję, że znaczna część tych wydatków będzie finansowana z kredytów denominowanych w walutach obcych. Kredyty te będą częścią kontraktu z zagranicznymi producentami broni.

Może skredytują w dolarach?

Dolarach, a także koreańskich wonach, ale nie złotych. Polska planuje się szybko dozbroić, w celu odstraszania i wzmocnienia swojej suwerenności, ale ogromnych wydatków nie da się sfinansować krajowymi oszczędnościami. W rezultacie rządzący zdecydowali o powrocie do dolaryzacji albo wonizacji (od nazwy waluty koreańskiej) naszego długu publicznego.

W najbliższych latach także więcej bieżących potrzeb pożyczkowych będzie finansowana w walutach obcych. Już w tym roku Ministerstwo Finansów zwiększyło emisje długu w walutach.

Skoro wkrótce istotna część naszego długu będzie wyrażona w walutach obcych, powstaje pytanie, czy nie warto rozważyć wejścia do strefy euro

Historia pokazuje, że wahania naszego rodzimego złotego do dolara czy wona są większe niż euro do tych walut. Przed nami także transformacja energetyczna.

Według szacunków zawartych w PEP2040 (Polityka Energetyczna Polski do 2040 r.) będzie to wymagało inwestycji wartych 1,6 bln zł do końca 2040 r. W już istniejących propozycjach ustawowych dotyczących mechanizmu odkupu prądu z morskich farm wiatrowych widać, że cena odkupu będzie indeksowana do euro.

Dlaczego?

Dlatego, że inwestycje w transformację energetyczną mają charakter długoterminowy. W tym przypadku mówimy o produkcji prądu przez wiatraki ustawione na morzu. Polski system finansowy nie jest w stanie dostarczyć długoterminowego finansowania dla tych projektów.

Jest ono dostępne tanio w euro i dlatego nowe regulacje indeksują cenę polskiego prądu do euro. Jeśli polska farma wiatrowa będzie miała przychody w euro, będą one naturalnym zabezpieczeniem długu we wspólnej walucie.

Ustawodawca miał pełną świadomość tego mechanizmu, więc powiązał cenę prądu z kursem wspólnej waluty.

Dodatkowo mamy dużą różnicę stóp procentowych w złotych i euro, szczególnie tych długoterminowych uwzględniających większe ryzyko inflacyjne w Polsce niż w Eurolandzie. To także zachęca do finansowania takich inwestycji we wspólnej walucie.

Jaki dług musimy zaciągnąć w walutach obcych?

Szybkie szacunki wskazują, że aby realizować publiczne inwestycje zbrojeniowe i prywatne inwestycje energetyczne w ciągu dekady musimy pożyczyć ok. 20–30% PKB. Aktualnie dług publiczny wynosi ok. 50% PKB, z czego jedna czwarta jest denominowana w walutach obcych.

Prognozujemy, że w ciągu dekady nawet 40% polskiego długu publicznego będzie wyrażone w walutach obcych.

Czy polskie firmy już się euroizują?

Tak, widzimy więcej przedsiębiorstw, które są zainteresowane uzyskaniem kredytu na bieżące inwestycje w walucie. Eksporterzy zarabiają w euro, więc mogą się w nim zadłużać. To także przejaw oddolnej euroizacji. Wynika to z różnicy stóp procentowych.

Nasze badania pokazują, że ryzyko trwale podwyższonej inflacji w Polsce jest wyższe niż w krajach strefy euro. Oznacza to, że wracamy do sytuacji, w której długoterminowe stopy procentowe w Polsce będą istotnie wyższe niż w strefie euro, a to zachęca do zadłużania się we wspólnej walucie.

A do tego dojdzie euroizacja długu, która wynika z wydatków na budowę energetyki wiatrowej na morzu oraz wydatków militarnych.

Wywiad w pełnej wersji jest dostępny w wakacyjnym numerze MF BANK

Źródło: BANK.pl