Dolar zyskuje po danych z USA
Dolar zareagował umocnieniem na lepsze od oczekiwań dane z amerykańskiego rynku pracy. Umocnienie to ma póki co jedynie korekcyjny charakter. Stąd też w przyszłym tygodniu dolar może tracić na wartości.
Dolar zareagował umocnieniem na lepsze od oczekiwań dane z amerykańskiego rynku pracy. Umocnienie to ma póki co jedynie korekcyjny charakter. Stąd też w przyszłym tygodniu dolar może tracić na wartości.
Ameryka jest dzisiaj bezkonkurencyjna, przede wszystkim dzięki danym z rynku pracy. To piątkowy numer jeden, a zarazem mocne zakończenie ciekawego tygodnia i efektowne rozpoczęcie nowego kwartału. Oczekiwania co do tzw. Nonfarm Payrolls są wysokie, co jest zrozumiałe po ostatnich seriach dobrych danych o zatrudnieniu. Inwestorzy będą uważnie przyglądać się dynamice płacy godzinowej, która ma oczywiście wpływ na wysokość inflacji – wskaźnika szczegółowo analizowanego przez Fed. Jeżeli dane będą dobre, zgodne z prognozami, pokazujące zadawalającą, albo nawet lepszą kondycję rynku pracy, dolar powinien się umocnić. Gdyby jednak okazało się, że jest gorzej niż ma być…. Wówczas prezes Fed, Janet Yellen wpisze na swoja długą listę zagrożeń kolejną wstrząsającą pozycję, i o podwyżce stóp w dającej się przewidzieć przyszłości będzie można zapomnieć.
Tydzień jest świąteczny, jednak mimo to kilku ważnych informacji lepiej nie przegapić: wtorek przyniesie pakiet danych PMI z Europy, a także wskaźniki inflacji w Wielkiej Brytanii. Najważniejsze informacje z USA pojawią się pod koniec tygodnia: będą to wstępne dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku, liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych oraz ostateczne wyliczenie dynamiki PKB za czwarty kwartał.
Gospodarka: Informacje – Wydarzenia – Opinie
Światowe giełdy w najbliższych dniach będą żyły głównie sygnałami dotyczącymi perspektyw głównych gospodarek oraz interpretacją sytuacji na amerykańskim rynku pracy, ważną z punktu widzenia działań Fed. Dla nas najciekawsza będzie konfrontacja dobrych danych, dotyczących dynamiki polskiej gospodarki w końcówce ubiegłego roku z nieco niepokojącym spadkiem wskaźnika PMI, prognozującego przyszłą koniunkturę.
23 czerwca Brytyjczycy zagłosują, czy chcą pozostać w strukturach unijnych czy wolą pełną autonomię. W Chinach giełda rośnie po zmianach w ważnej komisji nadzorującej tamtejszy rynek. Słabsze dane makroekonomiczne w Japonii. Dzisiaj dzień publikacji indeksów PMI dla przemysłu.
Funt traci po deklaracji mera Londynu – Borisa Johnsona, który zapowiedział, że będzie wspierał wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Zachowanie funta to zapowiedź tendencji, z jakimi będziemy mieć do czynienia do 23 czerwca, czyli do czasu referendum w sprawie Brexitu. Głosowanie będzie do końca niewiadomą, na pewno przełoży się na kondycję funta i na politykę Bank of England (trudno sobie wyobrazić, by BoE podjął jakiekolwiek decyzje w sprawie stóp w pierwszej połowie roku).
Nieudana końcówka udanego tygodnia odchodzi w niepamięć wraz z poniedziałkowym otwarciem rynków. Nastroje w Azji ponownie się polepszyły dzięki wydarzeniom w Chinach i przerwaniu wzrostowej passy jena. Na rynku walutowym cały czas w centrum uwagi znajduje się funt, któremu porozumienie na szczycie UE niewiele dało.
W Europie dzień zaczął się od interesujących odczytów PMI dla usług (w poniedziałek opublikowano dane dla przemysłu), lecz po południu punkt ciężkości przesunie się na Amerykę, gdzie poza wskaźnikami koniunktury (PMI i ISM) pojawi się raport firmy Automatic Data Processing. Raport ADP przedstawi zmianę zatrudnienia w USA w styczniu, w sektorze prywatnym poza rolnictwem. Jak co miesiąc, jest on publikowany na dwa dni przed kluczowymi danymi rządowymi dotyczącymi rynku pracy. Rynki spodziewają się zarówno dzisiaj jak i w piątek wyników gorszych niż w grudniu, jednak i tak wzrost zatrudnienia w granicach 190 tys. – według konsensusu – nie będzie złym rezultatem. Grudniowy odczyt, przekraczający 250 tys., jest chyba na razie nie do osiągnięcia.
W nadchodzącym tygodniu uwagę inwestorów przyciągną dwie grupy publikacji makroekonomicznych. Pierwsza to wskaźniki PMI, z wyprzedzeniem sygnalizujące koniunkturę w gospodarce. Druga dotyczyć będzie sytuacji na amerykańskim rynku pracy, stanowiącej jedną z głównych przesłanek, na podstawie których swoją politykę pieniężną kształtuje Fed.
Rynki czekają dzisiaj na dane o amerykańskim PKB. Zrobiło się trochę nerwowo po wczorajszej publikacji wskaźnika o zamówieniach na dobra trwałe, które wypadły zaskakująco słabo. Dla dolara nie jest to dobra wiadomość, więc dzisiejsze dane albo rozwieją obawy, albo zrobi się jeszcze bardziej gorąco. Zwłaszcza, że poza PKB, w USA pojawi się też pakiet innych informacji: wskaźnik Chicago PMI i Indeks Uniwersytetu Michigan.
To będzie kolejny trudny dzień na rynkach akcji. Po wczorajszej przecenie w USA i dzisiejszej panice w Chinach, od mocnych spadków dzień rozpoczną również europejskie parkiety.
Poniedziałkową sesję złoty rozpoczął obniżką notowań. Jeszcze przed południem kurs EURPLN powrócił powyżej 4,47. Po południu złoty przyspieszył spadki, niemniej szanse na powrót euro poniżej zeszłotygodniowych minimów na ok. 4,45 PLN nie zostały jeszcze do końca przekreślone. Obecnie na rynki EM powrócił pesymizm. Złotemu, ale także tureckiej lirze, czy południowoafrykańskiemu randowi oraz globalnym indeksom giełdowym szkodziła bowiem rosnąca awersja do ryzyka, która pojawiła się na rynku wraz z powrotem spadków cen ropy naftowej.
Potężne odbicie na rynku ropy, ale też wzrosty cen innych surowców i wczorajsze gołębie wypowiedzi prezesa Europejskiego Banku Centralnego (ECB) poprowadzą dziś w górę europejskie giełdy. W tym również parkiet przy ulicy Książęcej. Skala wzrostów będzie moderowana przez serię publikacji indeksów PMI.
Europejski Bank Centralny nie rozczarował inwestorów, bo po grudniowej wpadce oczekiwania nie były wielkie, ale szeroko otworzył im drzwi do spekulacji. Mario Draghi, który wczoraj wlał trochę optymizmu w serca inwestorów, to mistrz niedomówień i zgrabnych sugestii, więc rzucone lekko oświadczenie, że EBC jest gotowe do działania, i może to robić przy pomocy wielu różnych narzędzi, dało rynkom asumpt do rozważań, co to takiego może być i co konkretnie bank eurostrefy mógłby zrobić.
Grudniowa stabilizacja wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu na poziomie 52,1 punktu, czyli identycznym jak miesiąc wcześniej, potwierdza utrzymywanie się dobrej koniunktury, ale nie sygnalizuje wyraźnego przyspieszenia. Co prawda kontynuowane jest odbicie wskaźnika od dołka z września ubiegłego roku, wciąż jednak jeszcze sporo brakuje do wskazań na poziomie 54-55 punktów, notowanych od stycznia do lipca 2015 r.
Analitycy byli zgodni, że 2016 rok nie zapowiada się jako nudny, aczkolwiek początek i tak większość z nich zaskoczył. Zawieszenie notowań z powodu silnych spadków w Chinach. Zerwanie stosunków dyplomatycznych między Iranem a Arabią Saudyjską. Słabsze dane z Polski i gwałtowny spadek na złotówce.
Pierwszy tydzień nowego roku przyniesie sporą dawkę ważnych informacji makroekonomicznym, dostarczając tym samym inwestorom bodźców do działania, choć rynki finansowe mogą rozkręcać się w nieco wolniejszym tempie. Dotyczy to w szczególności warszawskiej giełdy, z uwagi na środowe święto. Uwaga koncentrować się będzie na wskaźnikach PMI, inflacji i przede wszystkim na danych z amerykańskiego rynku pracy.
2016 rok nie mógł rozpocząć się gorzej dla posiadaczy akcji. Kolejna panika rynkowa w Chinach doprowadziła do wstrzymania sesji na parkiecie w Szanghaju, co wymiernie przekłada się na nastroje w Azji i Europie. Zapowiada się gorący początek roku.
Dziś dzieje się oczywiście niewiele, bo rynki albo nie pracują w ogóle, albo działają krótko. Wydarzeniami wartymi uwagi są dwie popołudniowe publikacje z USA: jedna to wnioski o zasiłki dla bezrobotnych, a druga – indeks Chicago PMI. Gdyby mocno odbiegały od konsensusu, mogłyby pogorszyć nastroje na rynkach. Wyraźny wzrost liczby zasiłków, powyżej 280-290 tys., to woda na młyn spekulacji na temat spowolnienia podwyżek stóp przez Fed. Z PMI sytuacja nie jest jednoznaczna, ale jego wzrost byłby dobrym sygnałem dla giełdy.
Końcówka roku na warszawskiej giełdzie wyglądała tak, jak jego większa część. Podobnie na złotym. Sprzedający mocniej zaakcentowali swoją obecność. Korekty mogą się przedłużyć na początek nowego otwarcia, jednak w perspektywie całego stycznia zakładamy wzrosty podstawowych indeksów i umocnienie złotego.
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca roku, który przyniósł wiele ciekawych wydarzeń poruszających rynkami przez ostanie dwanaście miesięcy. Zaczęliśmy od uwolnienia kursu franka szwajcarskiego w styczniu, następnie w okresie wakacyjnym w centrum uwagi znajdowała się Grecja balansująca na granicy wypłacalności oraz Chiny, które musiały sobie radzić z efektami głębszego spowolnienia gospodarczego wymuszając na tamtejszych władzach podjęcie wielu działań stymulujących, do których wliczamy m.in. dewaluacje juana. Pogorszenie kondycji gospodarczej Państwa Środka nie pozostało bez wpływu na pozostałe rynki, doprowadzając do wyprzedaży na światowych giełdach oraz pogłębienia spadków na rynku surowcowym, dla którego kończący się rok był najgorszym od wielu lat.
Początek tygodnia nie powinien przynieść niespodzianek, co wcale nie oznacza, że kolejne dni nie będą interesujące. Rynki w poniedziałek pracują na zmniejszonych obrotach, a niektóre – np. giełda w Londynie – nie pracują w ogóle.
Gospodarka: Informacje – Wydarzenia – Opinie
Ostatnie dni mijającego roku na rynkach finansowych powinny upływać w spokojnej atmosferze, tym bardziej, że nie przyniosą istotnych wydarzeń i informacji makroekonomicznych. Najważniejsze dotyczyć będą Chin i pojawią się w piątek 1 stycznia, a więc w dniu, w którym większość światowych rynków będzie nieczynna, a inwestorzy będą świętować Nowy Rok. Kilka dni uspokojenia z pewnością im się przyda, biorąc pod uwagę emocje, jakich nie brakowało w ciągu minionych dwunastu miesięcy.
Koniec minionego tygodnia zdecydowanie poprawił nastroje wszystkich bulionowych inwestorów. Opuszczenie wieloletnich maksimów przez amerykańskiego dolara pozwoliło złotu choć na chwilę wyrwać się z silnego trendu spadkowego, a jego cena znów wzbiła się powyżej 1085 USD za uncję.
Niewielki listopadowy spadek wskaźnika PMI polskiego przemysłu z 52,2 do 52,1 punktu świadczy o kontynuacji pozytywnych tendencji w naszym sektorze wytwórczym, ale jednocześnie nie wróży wyraźnego przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego w ostatnim kwartale mijającego roku.
Poznaliśmy wyniki indeksów PMI. Są to ankiety nastawienia menadżerów odpowiedzialnych za zamówienia. Publikowane są dwa wskaźniki dla przemysłu i dla usług. Ten dla przemysłu uważany jest za znacznie istotniejszy i to na niego częściej patrzą inwestorzy.
Bezpośrednio przed decyzją w sprawie dalszych działań łagodzących politykę pieniężną, M. Draghi i spółka otrzymują kolejne dane świadczące, że nie ma powodów do nerwowych ruchów. Także Fed może czuć dyskomfort obserwując pogorszenie kondycji przemysłu tuż przed decyzją o podwyżce kosztu pieniądza. Jeśli chodzi o złotego i polskie aktywa są one nadal omijane szerokim łukiem przez zagranicznych inwestorów.
Wtorkowa sesja rozpoczęła się publikacją indeksów aktywności przemysłowej PMI dla strefy euro, jej największych gospodarek oraz dla Polski. Zgodny z oczekiwaniami okazał się wynik dla gospodarki europejskiej (52,8 pkt), wyższy dla niemieckiej (52,9 pkt) i tylko nieznacznie słabszy dla francuskiej (50,6 pkt). Te ogólnie dobre dane pozwoliły wspólnej walucie oddalić się od 8,5-miesięcznego dołka.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy dodał juana do koszyka walut składających się na SDR, walutę rozliczeniową MFW. Dane z Polski okazały się odrobinę lepsze od oczekiwań, aczkolwiek rynki bardziej są zainteresowane planowaną nowelizacją budżetu.
Dzień rozpoczynamy od aprecjacji dolara australijskiego i dolara nowozelandzkiego, które od rana pozostają najsilniejszymi walutami w koszyku G10. Pierwszym czynnikiem wspierającym wzrost kursu dolara australijskiego jest odbicie na rynku surowców – ceny miedzi rosną dzisiaj już o 0,78%, ceny złota o 0,54%, ceny srebra o 0,64%, a ceny platyny rosną już o 0,9%. Drugi czynnik to decyzja Banku Australii w sprawie poziomu stóp procentowych, które zgodnie z konsensusem ekonomistów zostały utrzymane na niezmienionym poziomie.