Strefa VIP: Cała wstecz!

Strefa VIP: Cała wstecz!
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wśród reform "dobrej zmiany", dwie spowodują najbardziej dalekosiężne i być może najbardziej negatywne skutki: reforma edukacji oraz reforma ochrony zdrowia. Na temat tej pierwszej z profesorem matematyki Zbigniewem Marciniakiem rozmawiał Krzysztof Mika.

Panie profesorze, czy przypadkiem nie przesadzamy z tą krytyką reformy oświaty? Przecież szkoła zawsze jakaś będzie… Może to tylko niechęć do PIS?

 – Problem jest znacznie poważniejszy i nie zależy od sympatii politycznych – Polska nie ma polityki edukacyjnej. Cała dyskusja przy okazji wprowadzanych zmian nie dotyka fundamentalnej kwestii: po co, czego i jak chcemy uczyć? Jak mają wyglądać powiązania oświaty ze szkolnictwem wyższym, z potrzebami gospodarki, z aspiracjami edukacyjnymi społeczeństwa? Jak szkoła ma odpowiadać na potrzeby otoczenia krajowego oraz na uwarunkowania zewnętrzne?

A wcześniej taka polityka funkcjonowała?

 – Nie, ale dotychczasowy system oświaty lepiej uwzględniał wskazane wcześniej czynniki zewnętrzne w stosunku do systemu szkolnego. Zamysł nowej zmiany jest skierowany do wewnątrz, skupiony na myśleniu tylko o oświacie jako takiej, bez uwzględnienia potrzeb zewnętrznych. Na przykład: w Europie mamy otwarty rynek pracy, ludzie bez przeszkód mogą podejmować pracę za granicą. Około 40% europejskich pracobiorców ma wykształcenie wyższe. W tej sytuacji byłoby błędem ograniczenie kształcenia w Polsce na poziomie wyższym tylko do 15-20% osób z każdego rocznika. A zatem musimy założyć umasowienie studiów wyższych jako fakt polityki edukacyjnej.

No przecież obserwowaliśmy i obserwujemy taki boom edukacyjny…

 – No właśnie, prawie połowa rocznika trafiała do szkół średnich, a potem duża jego część na uczel nie. To efekt świadomych decyzji ich rodziców. W 2006 r., szczytowym tego boomu, rodzice studentów dołożyli 4 mld zł prywatnych pieniędzy do ok. 9 mld, które wtedy inwestowało państwo w szkolnictwo wyższe. Tak silna była determinacja, by zapewnić następnemu pokoleniu lepsze wykształcenie.

No tak! 100% amerykańskich żołnierzy, biorących udział w pierwszej wojnie w Iraku miało wyższe wykształcenie.

– Oczywiście było to amerykańskie wyższe tzw. college degree, ale zawsze. Masowo podejmowane decyzje, by posłać dzieci na studia, opierały się na słusznej intuicji, że dziś osoba bez wykształcenia wyższego ma o wiele słabsze szanse na rynku pracy. Badania tę intuicję potwierdzają. A zatem nie ma powrotu do sytuacji, że na studia przyjmowaliśmy zaledwie 10% najzdolniejszych absolwentów szkół średnich. Byłoby to zarówno sprzeczne z oczekiwaniami społecznymi, opartymi na właściwych intuicjach co do potrzeb rynku pracy, jak i z zagrożeniem przechwytywania w Polsce posad wymagających wyższego wykształcenia przez osoby z innych krajów europejskich.

Co oznacza, że nie ma powrotu do kształcenia elitarnego…

– Nie ma powrotu do kształcenia wyłącznie elitarnego. Ale masowe kształcenie na poziomie wyższym wymaga dobrego powszechnego wykształcenia ogólnego. To z kolei wymaga czasu i dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby wydłużyć kształcenie ogólne. A „dobra zmiana” postępuje odwrotnie. Właśnie je skraca o rok. Jednocześnie ulega wydłużeniu o dwa lata pobyt dzieci, również ze wsi i małych miejscowości, w tysiącach słabo wyposażonych kadrowo i materialnie szkół podstawowych, nieuchronnie zmniejszając szanse ich uczniów na lepsze wykształcenie.

Gimnazja, szczególnie w tzw. Polsce B, ale również i w miastach stały się silnym impulsem cywilizacyjnym, wyrównującym szanse młodzieży. Społeczności lokalne zainwestowały mnóstwo energii i pieniędzy w gimnazja – to był wyraz potrzeb edukacyjnych i też cywilizacyjnych…

– Tak jest. Te szkoły się dobrze zorganizowały, zostały nieźle wyposażone, z coraz lepszą kadrą. Poza tym dla dziecka z małej miejscowości podjęcie nauki w gimnazjum, zwykle w większej miejscowości, to poznanie nowego, duża szansa na zmianę ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI