Spór o wynagrodzenie za korzystanie z udostępnionego kapitału w sprawach frankowych bliski rozwiązania?
Spory sądowe pomiędzy bankami i kredytobiorcami, dotyczące kredytów denominowanych lub indeksowanych do walut obcych (głównie do CHF), elektryzują od kilku lat sektor bankowy oraz inwestorów.
Wyrok TSUE w sprawie C-260/18 Dziubak z dnia 3 października 2019 r. spowodował, że kredytobiorcy „nabrali wiatru w żagle” i istotnie zwiększyła się liczba pozwów przeciwko bankom, a sądy niższych instancji zaczynają częściej ustalać nieważność umowy kredytowej.
Nikt dzisiaj nie wie, w jaki sposób ostatecznie spory te zostaną zakończone, ale ostatnie orzeczenia sądów wskazują na pewien ciekawy kierunek rozstrzygnięcia tych sporów (spośród wielu potencjalnie możliwych) – dotyczący wynagrodzenia za korzystanie przez kredytobiorcę z kapitału w postaci wypłaconego kredytu. Uważam, że jest to zagadnienie, które ma potencjał zmiany dynamiki i kierunku rozstrzygnięć sporów.
Artykuł ten nie jest z założenia fachową prawniczą rozprawą akademicką, lecz jest raczej przeznaczony dla osób zajmujących się w bankach merytorycznie kwestiami spornych kredytów CHF oraz dla prawników wewnętrznych banków. Celem tej publikacji jest też zainicjowanie dyskusji nad zagadnieniami omawianymi tutaj.
Słowem wstępu…
W chwili obecnej pomiędzy kredytobiorcami a bankami toczy się spór co do kwestii, czy z uwagi na klauzule umowne dotyczące przeliczenia kursów walut w kredytach indeksowanych i denominowanych powinno dojść do stwierdzenia nieważności umów kredytowych.
Kwestia ta nie jest tak naprawdę jeszcze rozstrzygnięta (i nadal widzimy mnóstwo argumentów, że tak nie powinno się dziać), ale na potrzeby tego artykułu załóżmy hipotetycznie stanowisko zgodne z żądaniami kredytobiorców – że jednak (czemu osobiście się sprzeciwiam) umowy kredytu miałyby być nieważne.
W takim wypadku należałoby pójść krok dalej i zastanowić się, co ze świadczeniami stron, które z takiej umowy zostały spełnione, jak również, co ze świadczeniami, które jeszcze nie zostały spełnione.
W końcu przez pewien okres czasu kredytobiorca spłacał raty kredytowe (część kapitałową i odsetki), a bank niewątpliwie przekazał kredytobiorcy środki, za które nabył on lokal, który, nota bene, jest teraz znacznie więcej wart niż w momencie zaciągania kredytu.
Co do zasady – w sytuacji nieważności umowy przyjmuje się, że strony takiej umowy powinny sobie zwrócić nawzajem całość przekazanych wcześniej środków – w ramach zwrotu świadczeń nienależnych (art. 410 Kodeksu cywilnego). Pytanie, jak przełożyć te „standardowe” reguły na płaszczyznę nieważnej umowy kredytu CHF – co tak naprawdę powinny sobie zwrócić strony nieważnej umowy kredytu? W jakiej walucie? Czy w kwocie nominalnej czy w kwocie, która w jakiś sposób uwzględnia aktualną wartość pieniądza?
Jakkolwiek ten artykuł ma zdecydowanie „eksperymentalny” charakter, to jednak w aktualnie zapadających wyrokach sądów niższych instancji zaczynają się pojawiać nieśmiałe próby rozważań sędziów, co dalej z umową kredytu po ewentualnym stwierdzeniu nieważności. Tym artykułem warto zainicjować dyskusję co do tego, jak powinno zostać rozwiązane to, precedensowe z punktu widzenia polskiego systemu prawnego, zagadnienie.
Dodatkowo, jak łatwo dalej da się zobaczyć, być może warto zwrócić uwagę sędziom rozstrzygającym sprawy kredytów CHF, jakie są konsekwencje orzekania o nieważności umów kredytowych, bez głębszej analizy, oraz na to, iż wyobrażenia kredytobiorców (i reprezentujących ich kancelarii) nie uwzględniają całości konsekwencji nieważności umowy kredytu i jak są dalekie od „równowagi kontraktowej”, której przywrócenie było celem działania przepisów o ochronie konsumentów.
W szczególności być może warto zwrócić uwagę sądów, że, jeśli przyjąć optykę niektórych kancelarii prawnych reprezentujących kredytobiorców (twierdzących, iż, w wyniku stwierdzenia nieważności umowy kredytu, kredytobiorcy należy się zwrot całości wpłaconych rat kredytu, zaś roszczenia banku o zwrot wypłaconego kredytu przedawniły się), „nasz” pan Jacek z przykładu ostatecznie zyskałby co najmniej 446.000 PLN, w tym:
‒ wypłacona mu kwota kredytu (której miałby nie zwracać wskutek przedawnienia) – 201.000 PLN,
‒ zwrot spłaconych rat kredytu – 68.000 PLN + 14.000 CHF,
‒ wzrost wartości mieszkania zakupionego z kredytu – 119.000 PLN.
Istota problemu
Konsekwentnie zatem, jeśli sądy zdecydują się na ustalenie nieważności umów kredytu denominowanego lub indeksowanego do waluty obcej, będą musiały odpowiedzieć:
a) co strony mają sobie zwracać i w jakiej walucie,
Teoretycznie ta część zagadnienia powinna spowodować najmniej trudności – ogólne zasady dotyczące świadczenia nienależnego (art. 410 Kodeksu cywilnego) mówią o tym, że wszystko, co było przedmiotem nienależnego świadczenia, może być przedmiotem kondykcji i nie ma tutaj potrzeby osobnego ustalania, czy świadczenie wzbogaciło osobę, która takie nienależne świadczenie otrzymała.
Na tej podstawie kredytobiorcy pozywają banki o zwrot wpłaconych przez nich rat kredytowych – w kwotach nominalnych wraz z odsetkami za opóźnienie od momentu wezwania banku do zwrotu. Przyjmując taką optykę – w drugą stronę banki mogłyby żądać zwrotu wypłaconych kredytobiorcy kwot kredytu.
Problem jednak pojawia się, jeśli uwzględnić, że część płatności z kredytu frankowego mogła być spełniana w walucie obcej – powstaje wówczas pytanie, czy zasądzić kwotę w tej walucie czy w PLN (według jakiego kursu?). Na chwilę obecną, w nielicznych orzeczeniach, sądy warszawskie zasądzają kwoty w walucie obcej – na zasadzie „w jakiej walucie wpłacono, w takiej walucie zwracamy” (brak bowiem postawy prawnej do przeliczenia na PLN – por., m.in. wyrok SN w sprawie V CSK 449/16).
Idąc dalej, powstaje pytanie, czy kwota przekazana przez bank powinna zostać zwrócona:
a) w kwocie nominalnej w złotówkach (kwota faktycznej wypłaty – w naszym przykładzie 201.000 zł), czy
b) w kwocie w złotówkach stanowiącej aktualnie równowartość kwoty w walucie obcej postawionej do dyspozycji kredytobiorcy na moment wypłacania kredytu (w naszym przykładzie – równowartość 100.000 CHF według obecnego kursu CHF/PLN), czy też
c) jako kwota waluty obcej, która została postawiona do dyspozycji kredytobiorcy (w naszym przykładzie – 100.000 CHF).
W tej kwestii orzecznictwo na razie milczy, ale z uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego z 11 grudnia 2019 r., V CSK 382/18, można próbować wywodzić tezę, iż w tym wyroku sądowi mogło chodzić o zwrot w kwocie faktycznej wypłaty – ale to stawiałoby bank w krzywdzącej sytuacji, gdyż nie sposób zaprzeczyć, iż wartość 201.000 zł z naszego przykładu jest inna dzisiaj niż była prawie 12 lat temu (kredytobiorca z naszego przykładu zdążył w tym czasie zarobić prawie 60 procent na wzroście wartości mieszkania!).
Nie sposób zatem pominąć, iż kredytobiorca otrzymał kwotę kredytu w odległej już przeszłości i korzystał z niej przez bardzo długi okres czasu – w międzyczasie zmieniała się wartość pieniądza (chociażby z uwagi na inflację). Zwrot kwot nominalnych byłby zatem krzywdzący dla banku, który w takim wypadku w największym stopniu ponosiłby konsekwencje spadku wartości pieniądza w czasie. Z tego względu Sąd Najwyższy w cytowanym wyroku dostrzegł potrzebę, by zwrot świadczenia banku od kredytobiorcy nie następował wyłącznie w kwocie nominalnej, ale także po uzupełnieniu jej o kwotę „wynagrodzenia za korzystanie z kapitału” (szerzej dalej).
b) teoria dwóch kondykcji versus teoria salda,
Niezależnie od kwestii jak powinna być ustalana wysokość świadczeń stron, które miałyby zostać zwrócone w wyniku stwierdzenia nieważności umowy kredytu, kolejną istotną kwestią jest, czy w przypadku nieważności umowy kredytu obie strony powinny sobie zwrócić nawzajem wszystko co dostały od drugiej strony – czy też jedynie zwrócić „nadwyżkę” salda (różnicę pomiędzy tym, co kredytobiorca otrzymał od banku, a tym, co przekazał bankowi w ramach spłaty kredytu). W większości wypadków efektem zastosowania teorii salda byłoby oddalenie powództwa kredytobiorcy o zasądzenie zwrotu rat.
W naszym przykładzie różnica praktyczna wyraża się w tym, że w przypadku:
1. teorii dwóch kondykcji – pan Jacek żąda zwrotu rat kredytowych, a bank żąda od niego zwrotu wartości świadczeń na jego rzecz (może to zrobić podnosząc zarzut potrącenia bądź wytaczając powództwo wzajemne w procesie zainicjowanym przez kredytobiorcę lub w odrębnym postępowaniu przeciwko kredytobiorcy) – w ostateczności, jeśli bank skutecznie dokona potrącenia, roszczenia pana Jacka zostałyby „wyzerowane”,
2. teoria salda – w tym wypadku pan Jacek z pewnością nie miałby szans na uzyskanie wyroku zasądzającego od banku, gdyż nawet pobieżna analiza wskazuje, że jego roszczenia są nadal niższe niż wartość świadczeń banku – sąd, bez konieczności dalszej aktywności procesowej banku, oddaliłby powództwo pana Jacka w zakresie żądania o zasądzenie zwrotu wpłaconych rat kredytu.
Kwestia jest na tyle doniosła, że stała się przedmiotem pytania prawnego Sądu Okręgowego w Warszawie, V Wydział Cywilny Odwoławczy, który dnia 11 grudnia 2019 r. zwrócił się do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie następującego zagadnienia prawnego (zarejestrowanego w SN pod sygn. akt III CZP 11/20):
„Czy w świetle art. 405 k.c. i art. 409 k.c., w przypadku uznania umowy kredytu indeksowanego za nieważną na skutek zawarcia w niej klauzul abuzywnych, gdy bezpodstawne wzbogacenie ma miejsce po obu stronach umowy, kredytobiorca może skutecznie domagać się od banku zwrotu świadczenia w postaci rat kapitałowo-odsetkowych zapłaconych w walucie polskiej lub w walucie obcej, w sytuacji gdy nie doszło do zwrotu przez kredytobiorcę wypłaconej przez bank kwoty kredytu w nominalnej wysokości?”
Część sądów warszawskich zaczęła bowiem stosować teorię salda, oddalając (po stwierdzeniu nieważności umowy) w całości lub części roszczenia kredytobiorców o zwrot zapłaconych rat kredytu (przy czym w sądzie apelacyjnym pojawiła się nawet dalej idąca teoria, iż umowa kredytu będąc umową dwustronnie zobowiązująca i odpłatną nie jest umową wzajemną – w konsekwencji zubożona może być tylko ta strona, która świadczyła w pieniądzu więcej, niż uzyskała w związku z tym świadczeniem od strony przeciwnej; por. m.in. wyroki Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 4 grudnia 2019 r., I ACa 442/18, oraz z dnia 30 grudnia 2019 r., I ACa 697/18).
Można jednak przypuszczać, że Sąd Najwyższy pójdzie w kierunku teorii dwóch kondykcji, gdyż w cytowanym już tutaj wyroku z 11 grudnia 2019 r., V CSK 382/18, odnosząc się do kwestii rozliczeń stron, Sąd Najwyższy opowiedział się za taką teorią – uzasadniając swoje stanowisko Sąd Najwyższy stwierdził, że teoria dwóch kondykcji jest teorią niepodzielnie panującą w doktrynie oraz wpisuje się w stanowisko Sądu Najwyższego, z którego wynika, że w art. 410 § 1 Kodeksu cywilnego Ustawodawca przesądził, że samo spełnienie świadczenia nienależnego jest źródłem roszczenia zwrotnego przysługującego zubożonemu i nie ma potrzeby ustalania, czy i w jakim zakresie spełnione świadczenie wzbogaciło accipiensa ani czy na skutek tego świadczenia majątek solvensa uległ zmniejszeniu, zaś bank nie może zaliczać nienależnej zapłaty na poczet przyszłych świadczeń, a inaczej byłoby tylko wtedy, gdy jego przyszłe roszczenie stało się wymagalne i doszło do jego potrącenia.
c) czy bank i kredytobiorca mają prawo do wynagrodzenia „za korzystanie z kapitału”,
W konsekwencji, moim zdaniem, w przypadku ustalenia nieważności umowy kredytu, zwrot świadczeń spełnionych z takiej umowy wyłącznie w kwotach nominalnych nie byłby sprawiedliwy i bankowi przysługuje roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Oczywiście pytanie takie można postawić w drugą stronę – czy zwrot kwot nominalnych powinien dotyczyć też konsumenta, czy też jemu również powinno należeć się wynagrodzenie „za korzystanie z kapitału”.
W tym zakresie rysują się cztery możliwe stanowiska:
1. że zarówno bankowi, jak i kredytobiorcy, przysługuje wynagrodzenie „za korzystanie z kapitału”, gdyż przepisy Dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. dotyczące klauzul abuzywnych mają za zadanie przywracać „równowagę kontraktową” pomiędzy przedsiębiorca a konsumentem, co nie wymaga „karania” którejkolwiek ze stron utratą wartości pieniądza w czasie,
2. że ani bankowi, ani kredytobiorcy takie wynagrodzenie nie przysługuje (takie stanowisko zdaje się prezentować Rzecznik Praw Obywatelskich – powołując się na wyrok TSUE z dnia 4 czerwca 2020 r. w sprawie C‑301/18 Thomas Leonhard przeciwko DSL-Bank, gdzie TSUE odmówił konsumentowi prawa do wynagrodzenia za „korzystanie z kapitału” z uwagi na to, że konsument odstąpił od umowy kredytu po 10 latach jej obowiązywania – jednakże wskazany wyrok TSUE nie tylko nie dotyczył roszczenia banku o zwrot wynagrodzenia za udostępniony kapitał w sytuacji stwierdzenia nieważności umowy kredytu, ale nie dotyczył nawet sytuacji unieważnienia kredytu na gruncie Dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r., lecz zupełnie innej instytucji prawnej – odstąpienia od umowy kredytu zawartej na odległość, gdzie ta kwestia na gruncie Dyrektywy 2002/65/WE dotyczącej sprzedaży konsumentom usług finansowych na odległość, jest w sposób wyraźny i specyficzny uregulowana – TSUE w żadnym stopniu, nie odniósł się zatem do możliwości takiego wynagrodzenia po stronie przedsiębiorcy w sytuacji stwierdzenia nieważności umowy kredytowej w oparciu o tzw. klauzule abuzywne,
3. że tylko kredytobiorcy przysługuje wynagrodzenie „za korzystanie z kapitału” – jako „kara” dla banku za stosowanie niedozwolonych klauzul abuzywnych (co, na marginesie, samo w sobie wydaje się wewnętrznie sprzeczne, skoro celem umowy kredytu jest właśnie udostępnienie kapitału wyłącznie przez bank),
4. że tylko bankowi przysługuje wynagrodzenie „za korzystanie z kapitału” – jako najbardziej poszkodowanemu utratą wartości pieniądza w czasie (z uwagi na to, że bank całe swoje świadczenie spełnił na samym początku realizacji umowy kredytu), jak również wobec faktu, iż stwierdzenie nieważności umowy kredytu jest w praktyce (i w daleko idącym uproszczeniu) wynikiem faktycznie wyłącznie woli konsumenta i bank nie ma wpływu na taką decyzję (warto podkreślić, iż ten element zresztą bardzo podkreśla TSUE w wyroku w sprawie C‑301/18 Thomas Leonhard przeciwko DSL-Bank); kwestia stwierdzenia nieważności, po wielu latach od zawarcia umowy kredytu, pozostaje w praktyce w ręku kredytobiorcy, stąd nie obiektywny konsensus woli obu stron, ale subiektywny przejaw woli konsumenta może postawić przedsiębiorcę w bardzo trudnym położeniu – wskutek stwierdzenia nieważności umowy.
Przy czym kwestia ta jest absolutnym „novum” na gruncie orzecznictwa sądów polskich, ale warto podkreślić, iż orzecznictwo wspólnotowe nie wyklucza takiego rozwiązania – a w cytowanym już wyroku Sądu Najwyższego z 11 grudnia 2019 r., V CSK 382/18, Sąd Najwyższy podstaw jak i samej możliwości wywiedzenia takiego roszczenia banku nie zanegował.
Sąd Najwyższy stwierdził w szczególności, że:
‒ ewentualnej podstawy prawnej takiego roszczenia banku należy doszukiwać się w treści art. 405 Kodeksu cywilnego oraz art. 224 Kodeksu cywilnego stosowanym per analogiam,
‒ orzecznictwo TSUE bytu takiego roszczenia nie neguje,
‒ zbytnim uproszczeniem jest twierdzenie, że wskutek uznania podstaw do żądania przez banki wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału, banki unikałyby negatywnych konsekwencji związanych z zastrzeżeniem w umowie kredytu niedozwolonego postanowienia.
W konsekwencji, naszym zdaniem, brak jest kategorycznych przeciwwskazań, by bank mógł żądać od kredytobiorcy, oprócz zwrotu kwot nominalnych, także wynagrodzenia „za korzystanie z kapitału”.
Oczywiście, w dalszej kolejności powstaje pytanie, według jakiej stopy powinno wyliczać się takie wynagrodzenie banku za bezumowne korzystanie z kapitału.
Tutaj też rysuje się szereg możliwych rozwiązań:
1) oprocentowanie kwot wypłaconego kredytu według stopy odsetek za opóźnienie w zapłacie świadczenia pieniężnego,
2) oprocentowanie kwot wypłaconego kredytu według stopy odsetek maksymalnych za opóźnienie w zapłacie świadczenia pieniężnego,
3) oprocentowanie kwot wypłaconego kredytu według stawki LIBOR,
4) oprocentowanie kwot wypłaconego kredytu według stopy analogicznego kredytu w PLN,
5) oprocentowanie kwot wypłaconego kredytu według stopy analogicznych kredytów hipotecznych w Polsce obowiązujących w przeszłości w okresie kredytowania,
6) średnie oprocentowanie z lokat terminowych (warte rozważenia w kontekście orzecznictwa dotyczącego art. 224 Kodeksu cywilnego, iż zasadą jest wynagrodzenie według korzyści możliwej do uzyskania z rzeczy w realiach rynkowych),
7) waloryzacja kwot wypłaconego kredytu według proporcji wzrostu wartości nieruchomości zakupionej w oparciu o przekazane kwoty kredytu.
Tutaj warto podkreślić też kilka ważnych zasad, jakie wynikają z wypowiedzi doktryny oraz z orzecznictwa sądowego w odniesieniu do art. 405 oraz art. 224 Kodeksu cywilnego, na które to przepisy powołuje się Sąd Najwyższy z cytowanym wyroku:
a) roszczenie o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z rzeczy obejmuje wszystko to, co właściciel mógłby uzyskać, gdyby rzecz oddał do korzystania na podstawie określonego stosunku prawnego – właściwa jest tu kwota, którą posiadacz musiałby zapłacić właścicielowi, gdyby jego posiadanie opierało się na prawie; wysokość wynagrodzenia jest niezależna od rzeczywistych strat właściciela i rzeczywistych korzyści odniesionych przez posiadacza,
b) bezpodstawne wzbogacenie może nastąpić w drodze zaoszczędzenia wydatku, o ile jest to wydatek, który wzbogacony musiałby obiektywnie ponieść,
c) w wypadku zaoszczędzonego wydatku korzyść osiągnięta to cena rynkowa, którą wzbogacony powinien uiścić – korzyść polega na zaoszczędzaniu zamierzonego, koniecznego albo powinnego wydatku.
Prędzej, czy później, jeśli sądy będą orzekać stwierdzenie nieważności umów kredytu, będą też musiały zastanowić się, który z powyższych wariantów jest uzasadniony. W takim scenariuszu również kredytodawcy będą musieli przygotować argumenty, by przekonać sąd do najbardziej sprawiedliwego rozwiązania.
d) co z dalszymi ratami kredytu?
Kolejnym zagadnieniem, którego na razie sądy nie podejmują, jest kwestia, co dzieje się z resztą świadczeń z umowy kredytu, która okazała się nieważna. Czy w takim wypadku terminy spełnienia pozostałych rat kredytu dalej obowiązują w wersji wynikającej z harmonogramu?
Naszym zdaniem, o czym często zapominają kancelarie reprezentujące „frankowiczów”, w cytowanym wyroku V CSK 382/18 Sąd Najwyższy zdaje się przyjmować, iż stwierdzenie nieważności umowy powoduje ustanie praw i obowiązków dla każdej ze stron, a więc musi też prowadzić do ustania praw i obowiązków co do pozostałej do spłaty kwoty kredytu, a bank ma w takiej sytuacji prawo żądać zwrotu takiej kwoty.
e) co z przedawnieniem roszczenia banku?
Jakkolwiek wykracza to poza tezy tego artykułu to warto odnotować, iż w cytowanym wyroku z 11 grudnia 2019 r., V CSK 382/18, Sąd Najwyższy przedstawił też tezę, którą interpretuję w ten sposób, iż Sąd Najwyższy za moment rozpoczęcia biegu przedawnienia roszczeń banku do konsumenta uznał moment wydania prawomocnego wyroku w sprawie, jako moment nieodwracalnego podjęcia przez konsumenta decyzji o ustaleniu nieważności umowy kredytowej („Zważywszy jednak zastrzeżoną dla kredytobiorcy-konsumenta możliwość podjęcia ostatecznej decyzji co do sanowania niedozwolonej klauzuli albo powołania się na całkowitą nieważność umowy także wtedy, gdy mogłaby zostać utrzymana w mocy przez zastąpienie klauzuli abuzywnej stosownym przepisem (por. wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 3 października 2019 r. w sprawie C-260/18, Kamil Dziubak i Justyna Dziubak przeciwko Raiffeisen Bank International AG, pkt 55, 67), należy uznać, że co do zasady termin przedawnienia tych roszczeń może rozpocząć bieg dopiero po podjęciu przez kredytobiorcę-konsumenta wiążącej (świadomej, wyraźnej i swobodnej) decyzji w tym względzie…„).
Sąd Najwyższy odwołując się do orzecznictwa TSUE nadał istotną wagę uprawnieniu konsumenta do podjęcia ostatecznej decyzji co do sanowania niedozwolonej klauzuli, albo powołania się na całkowitą nieważność umowy kredytu także wtedy, gdy mogłaby zostać utrzymana w mocy przez zastąpienie klauzuli abuzywnej stosownym przepisem.
Zdaniem Sądu Najwyższego, to właśnie moment podjęcia przez konsumenta tej decyzji (jak wskazał Sąd Najwyższy, wyraźnej, świadomej i swobodnej) będzie momentem granicznym, wyznaczającym początek biegu terminu przedawnienia roszczenia o zwrot świadczeń wypłaconych na podstawie tej umowy w trybie przepisów o zwrocie nienależnego świadczenia.
Jak stwierdził Sąd Najwyższy: „…dopiero bowiem wówczas można uznać, że brak podstawy prawnej świadczenia stał się definitywny (na pewne podobieństwo przypadku do condictio causa finita), a strony mogły zażądać skutecznie zwrotu nienależnego świadczenia (por. art. 120 § 1 zd. 1 k.c.). Oznacza to w szczególności, że kredytobiorca-konsument nie może zakładać, iż roszczenie banku uległo przedawnieniu w terminie liczonym tak, jakby wezwanie do zwrotu udostępnionego kredytu było możliwe już w dniu jego udostępnienia (art. 120 § 1 zd. 2 k.c.)”.
f) co dzieje się z hipoteką po ustaleniu nieważności kredytu?
W tym zakresie jedynym orzeczeniem Sądu Najwyższego, w którym podejmowana jest kwestia, co dzieje się z hipoteką zabezpieczającą roszczenia z umowy kredytowej, która następnie została uznana za nieważną, jest cytowany już wyrok w sprawie V CSK 382/18, gdzie użyto sformułowania (s. 42 uzasadnienia), iż: „nieważność (umowy kredytu – dop. nasz) nieuchronnie doprowadzi do upadku zabezpieczeń akcesoryjnych (w tym zwłaszcza hipoteki)”.
W konsekwencji banki, w przypadku gdyby sądy zaczęły prawomocnie orzekać o nieważności umów kredytowych, powinny dokonać weryfikacji posiadanych zabezpieczeń – w kierunku ustalenia, czy zabezpieczenia te obejmują także roszczenia związane z umową kredytową, w tym roszczenia o zwrot świadczeń nienależnych, spełnionych w związku z taką umową.
Podsumowanie – wnioski do dyskusji
Podsumowując zatem – jeśli brać w ogóle pod uwagę scenariusz, gdzie sądy ostatecznie w sporach dotyczących kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty obcej wybierają wariant stwierdzenia nieważności umowy kredytu – dla banków może to oznaczać wewnętrzną dyskusję:
a) czy – w sporach z kredytobiorcami – nie powinny stawiać nacisku na informowanie klientów o konsekwencjach nieważności umowy kredytu i żądać od sądów przekazywania kredytobiorcom wyczerpującej i szczegółowej informacji o finansowych skutkach takiego stwierdzenia nieważności, włącznie z kwestią możliwości i potencjalnej wysokości roszczeń banku o zwrot wypłaconych kwot oraz o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału,
b) czy nie powinny zacząć budować zasobów w celu dokonywania, w przypadku każdorazowego sporu z kredytobiorcą, analizy finansowej (wyliczenia kwot należnych od kredytobiorcy),
c) czy nie powinny zacząć prezentować w sporach takich wyliczeń – jako elementu informacji o potencjalnych skutkach stwierdzenia nieważności umowy kredytu,
d) czy banki nie powinny sprawdzać zakresu zabezpieczenia hipotecznego – w celu ustalenia, czy zabezpieczenia te obejmują także roszczenia związane z umową kredytową, w tym roszczenia o zwrot świadczeń nienależnych, spełnionych w związku z taką umową,
e) czy banki nie powinny rozważyć składania, w procesach z powództwa kredytobiorców, oświadczenia o potrąceniu, czy też składania powództw wzajemnych,
f) czy banki nie powinny rozważyć – na wypadek, gdyby hipoteka miała nie zabezpieczać roszczenia o zwrot świadczeń nienależnych spełnionych w związku z nieważną umową – składania wniosków o ustanowienie hipoteki przymusowej w ramach zabezpieczenia.
Przemysław Wierzbicki
adwokat, wspólnik Kancelarii KKLW Legal Kurzyński Wierzbicki Sp. k. kierujący praktyką sporów sądowych, restrukturyzacji i upadłości.
Artykuł niniejszy jest wyłącznie wyrazem prywatnych poglądów jego autora.