Spokojny przedświąteczny piątek na złotym
W południe euro kosztowało 4,1935 zł, podczas gdy za dolara trzeba było zapłacić 3,5390 zł. Tym samym euro nieznacznie taniało, a dolar w równie niewielkim stopniu drożał wobec poziomów z wczorajszego zamknięcia. Zmiany te podyktowane były spadkiem notowań EUR/USD. Jednocześnie inwestorzy (pochłonięci przygotowaniami do świąt?) zignorowali zarówno lepsze od prognoz polskie dane o bezrobociu, jak i wyniki wczorajszych wyborów w Katalonii.
W listopadzie bezrobocie w Polsce zmniejszyło się do 6,5 proc. z 6,6 proc. miesiąc wcześniej, podczas gdy spodziewano się stabilizacji tego wskaźnika. Dane zaskoczyły. Był to bowiem jeden z nielicznych przypadków, gdy w listopadzie bezrobocie spada. Bardzo łatwo jednak to zjawisko wytłumaczyć. To efekt obniżenia wieku emerytalnego. Sam spadek bezrobocia oznacza, możliwe pojawienie się w przyszłości presji płacowej, a w konsekwencji inflacji, co przyspieszy podwyżki stóp procentowych. Z drugiej jednak strony, o czym jeszcze głośno się nie mówi, ciaśniejszy rynek pracy to spory problem dla firm, co może zaważyć na wzroście gospodarczym.
Innym newsem dnia są wyniki wczorajszych wyborów parlamentarnych w Katalonii. Wprawdzie wygrała je Partia Obywatelska, która jest przeciwna odłączeniu regionu od Hiszpanii, ale większość w katalońskim parlamencie będą miały partie opowiadające się za niepodległością. To grozi eskalacją sporu o przyszłość Katalonii, co z pewnością negatywnie odbije się na gospodarce Hiszpanii, a przy okazji i całej strefy euro. Z punktu widzenia złotego oznacza to wzrost ryzyka politycznego w Europie i jest dla niego czynnikiem podażowym.
Zarówno bezrobocie, jak i temat Katalonii, a prawdopodobnie też popołudniowe dane z USA (m.in. dochody i wydatki Amerykanów, zamówienia na dobra trwałe, sprzedaż nowych domów i indeks Uniwersytetu Michigan), zostały zignorowane. Do końca dnia raczej utrzymają się świąteczne nastroje na złotym, gdzie niskim obrotom, towarzyszy też niska zmienność.
Równie niewiele na rynku walutowym powinno się dziać w okresie pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Obroty będą wciąż niskie, a cała seria raportów makroekonomicznych z USA (m.in. indeksy Conference Board, Fed z Filadelfii, Chicago PMI i S&P/Case-Shiller), wspierana przez inflacyjne dane z Niemiec, zostanie zignorowana. Większych emocji prawdopodobnie nie wywoła też, zaplanowana na 29 grudnia, publikacja danych o grudniowej inflacji konsumenckiej w Polsce, która jak się oczekuje, wyhamuje do 2,1 proc. z poziomu 2,5 proc. rok do roku w listopadzie.
Normalny handel wróci dopiero po Nowym Roku. Dopiero wówczas rozpocznie się pozycjonowanie inwestorów na kolejne 12 miesięcy. Oczekuję, że rok 2018, tak samo jako kończący się 2017, będzie dobry dla złotego, przynosząc jego umocnienie do głównych walut. Utrzymująca się dobra koniunktura gospodarcza w Polsce i na świecie, w połączeniu ze spodziewanymi podwyżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, ale też możliwym napływem kapitałów na rynki wschodzące, sugerują taki właśnie scenariusz. Prognozuję, że na koniec 2018 roku euro będzie kosztować 4,15 zł, a dolar potanieje do 3,32 zł. Słabszy może za to być I kwartał. Spodziewana wówczas korekta na światowych giełdach, w połączeniu mocniejszym dolarem (napędzanym reformą podatkową i przyspieszeniem gospodarki USA), a także spadek inflacji w kraju i zaognienie relacji na linii Warszawa-Bruksela, powinny bowiem wywrzeć negatywną presję na polskiej walucie. Stąd kurs EUR/PLN w pierwszych trzech miesiącach roku może cofnąć się do 4,30 zł, a USD/PLN do 3,77 zł.
Marcin Kiepas
WALUTEO