Ryszard Petru: Polska jest gospodarczo słabsza i mniej przewidywalna. Osłabiają ją nacjonalizm, populizm i centralizacja
– Uważam, że Polska ma dużo gorszą pozycję gospodarczą niż jeszcze kilkanaście lat temu, bo mamy niepewny system państwowy, trochę skorumpowany w związku z tym, mamy popsute relacje z Unią Europejską, mamy bank centralny, który nie panuje nad inflacją, mamy nieprzewidywalność rządu, czyli mamy dużo słabszą gospodarkę. Ona oczywiście jest większa, bo urosła, ale jest słabsza.
W geopolityce Polska nigdy nie będzie silna, będąc w konflikcie z Unią Europejską. Oczywiście w związku z wojną w Ukrainie nasza rola rośnie, ale wyłącznie militarnie, w tym sensie, że jesteśmy wschodnią flanką Paktu Północnoatlantyckiego, ale gospodarczo jesteśmy słabsi i mniej przewidywalni – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Ryszard Petru, prezes Instytutu Myśli Liberalnej.
Co osłabia polską gospodarkę?
Ekonomista, były przewodniczący partii Nowoczesna i obecny kandydat do Senatu z własnego komitetu (powrót do polityki ogłosił pod koniec maja br.), wydał niedawno książkę „Gospodarka zwycięży”, w której podsumowuje dotychczasowe osiem lat rządów PIS w gospodarce, wytykając m.in. szalejącą inflację i realne zubożenie społeczeństwa, rosnący dług i oligarchizację państwowych spółek.
Krytykuje również hojną politykę socjalną obecnego rządu, który miesiąc temu zapowiedział, że dotychczasowe świadczenie 500+ od stycznia przyszłego roku zamieni się w 800+ na każde dziecko bez ograniczeń zarobkowych.
– Najważniejsze jest to, co się dzieje wewnątrz, bo my Polacy sami się osłabiamy. Nacjonalizacja, populizm i centralizacja to są trzy elementy, które moim zdaniem powodują, że polska gospodarka się osłabia. Nacjonalizacja, czyli przejmowanie prywatnych spółek i więcej w nich władzy państwa – wymienia polityk.
– Druga rzecz to rozdawnictwo socjalne, które powoduje, że ludziom czasem mniej opłaca się pracować, niż otrzymywać zasiłki socjalne, a to jest po prostu redystrybucja z jednej kieszeni do drugiej. I centralizacja, czyli walka z samorządnością, kontrola władzy na poziomie centralnym i populizm. To bardzo przypomina powrót do PRL-u. Jak się kończą pieniądze, to populizm też się kończy – podkreśla Ryszard Petru.
Były lider Nowoczesnej ocenia, że na arenie europejskiej i międzynarodowej Polska ma dziś dużo słabszą pozycję niż jeszcze kilkanaście lat temu, do czego przyczyniła się m.in. większa nieprzewidywalność w obszarze prawa i spory toczone z Unią Europejską.
Czytaj także: Maleją szanse na utrzymanie rekordowego wzrostu polskiego eksportu
Absurdy gospodarcze
– Najgroźniejszą rzeczą jest niszczenie praworządności. W tej chwili nasze stosunki z Unią Europejską są popsute, ale na szczęście łatwo naprawialne.
Natomiast najgorsze rzeczy wydarzyły się w gospodarce, bo to będzie najtrudniej odkręcić. 800+ dla wszystkich jest absurdem, to powinno być wyłącznie dla osób niezamożnych. 13. i 14. emerytura, czyli prezenty zamiast pracy.
W wyniku tych działań PiS Polska staje się krajem, który w dużym stopniu opiera się na taniej sile roboczej, a to nie jest sposób, który może dać nam dzisiaj szansę na rozwój, wyższe wynagrodzenia i dobrobyt.
To jest sprowadzanie się do roli kraju, gdzie jesteśmy relatywnie biedni, dostajemy dużo pieniędzy od państwa, ale innowacje realizowane są gdzie indziej – mówi prezes Instytutu Myśli Liberalnej.
Czytaj także: GUS: produkcja przemysłowa spadła r/r w maju w 21 z 34 działów przemysłu
Wybory a gospodarka
Zmiany w tym zakresie mogą się jednak okazać trudne do przeprowadzenia, ponieważ duża część społeczeństwa przyzwyczaiła się już do hojnej polityki socjalnej obecnego rządu i nie będzie chciała z niej zrezygnować.
– Kluczowe są oczywiście wybory, bo bez zmiany rządu nie ma możliwości naprawy tej sytuacji – mówi Ryszard Petru.
– Poprawa stosunków z Unią Europejską i przywrócenie praworządności będą relatywnie proste i trzeba to zrobić mocno, jednoznacznie przywrócić niezależność sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego i KRS. Natomiast jeżeli chodzi o gospodarkę, to jest wyższa szkoła jazdy.
Mamy w tej chwili za dużo pieniądza na rynku, ludzie się przyzwyczaili do niektórych prezentów socjalnych. Trzeba to wszystko zracjonalizować, przykładowo 800+ tylko dla niezamożnych, kryterium 2,5 tys. zł dochodu na osobę i znaczną część oszczędności przeznaczyć np. na inwestycje w edukację i ochronę zdrowia, tak abyśmy postawili na wyższe pensje, na bogactwo, które sami generujemy, a nie na redystrybucję, którą daje nam państwo – dodaje.
W ocenie ekonomisty potencjał do poprawy sytuacji w gospodarce i na rynku pracy leży również m.in. w zaangażowaniu prywatnego kapitału, większej aktywizacji zawodowej osób 55+ plus oraz młodych, którzy obecnie w dużym stopniu pracują na śmieciowych umowach i za niskie wynagrodzenia.