Rowerowy zawrót głowy

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Mam okazję ostatnio sporo jeździć po kraju, i to nie tylko głównymi drogami i autostradami. Moje zawodowe ścieżki (jak można przekonać się również z moich relacji na tym portalu) często prowadzą mnie do małych miejscowości uzdrowiskowych, gdzie ekologia ma (a przynajmniej powinna mieć) znaczenie pierwszorzędne.

To, co uderza na tych bocznych drogach, to boom inwestycyjny na ścieżki rowerowe. Wszędzie tam, gdzie turystyka stanowi ważny element  lokalnej strategii rozwoju, od dłuższego czasu powstają rowerowe trasy. Nadrabiamy w ten sposób wieloletnie zaniedbania w tej materii, bowiem przez cała lata – mimo niezwykłej popularności Wyścigu Pokoju – jazda rowerem po polskich drogach stanowiła realne zagrożenie dla życia i zdrowia.

Może to zresztą fala mody na rowerowe szaleństwo zdopingowała samorządy do takich inwestycji? Zaroiło się bowiem od dłuższego na naszych drogach  od cyklistów, najczęściej przyodzianych w różnokolorowe, profesjonalne uniformy i kaski. Rowerowy festiwal zaczyna się z pierwszymi podmuchami wiosny i trwa zazwyczaj   do późnej jesieni, choć coraz częściej zdarza mi się aktywnych rowerzystów widywać nawet podczas mroźnej i śnieżnej zimy.

Mam ogromny sentyment do roweru, a wspomnienie mojego pierwszego wyścigowego „Huragana” czy też – dość topornego w końcu – pierwszego polskiego składaka „Karat”, którym szpanowałem na ulicy, towarzyszy mi do dnia dzisiejszego. Czy tę nostalgię, podsycaną wtedy sukcesami Szurkowskiego i Szozdy, są jeszcze w stanie zrozumieć dzisiejsi fani dwóch kołek? Rowerowy zawrót głowy, o jaki przyprawiają mnie wizyty w specjalistycznych sklepach sportowych, w których roi się nie tylko od kosmicznych bicykli, ale i wszelkiego sprzętu towarzyszącego i osobnych linii odzieżowych jest z pewnością znakiem nowych czasów. Ale ja chcę oddać specjalny hołd dwóm osobom, które z pełną determinacją, na różne sposoby, ale systematycznie i konsekwentnie, budują od lat w Polsce tę rowerową, pozytywną manię. Pierwsza z nich to Henryk Sytner z radiowej Trójki, druga – Czesław Lang. Henryk Sytner propaguje rekreacyjne kolarstwo na radiowej antenie od zawsze i doczekał się chyba w końcu czasów, w których rower stał się symbolem nie tylko zdrowego stylu  życia, ale i prywatnych pasji oraz chęci poznawania świata i ludzi z wysokości rowerowego siodełka. Czesław Lang z kolei, umiejętnie wykorzystując swoje zawodowe sukcesy kolarskie, zbudował – niemal z niczego – doskonałą markę Tour de Pologne, przyciągającą w tej chwili najlepszych zawodowców kolarstwa szosowego, a wokół amatorskich zawodów kolarstwa, organizowanych w całej Polsce skupił wielotysięczną rzeszę fanów i uczestników. To chyba najlepsza promocja nie tylko kolarskiego sportu, ale całego stylu życia, w którym rower pełni  rolę centralną, ale obok wielu innych elementów.

Daleko nam jednak ciągle do krajów takich, jak Holandia czy Dania, w których rower jest nie tylko nieodłącznym środkiem codziennej komunikacji, ale i pewnym kulturowym dziedzictwem i „bogactwem” narodowym. Bardzo powoli odrabiamy zaniedbania i w tej materii, ale przecież nie tylko sieć ścieżek rowerowych wciąż się zwiększa, ale i przybywa też szybko wypożyczalni rowerów, choć głównie (to w końcu nic dziwnego) w miejscowościach turystycznych. Miejskie rowery wciąż  są nowinką, i to głównie w kilku większych miastach.

Jeśli jednak chcemy nie tyle ułatwić rowerzystom życie, co przekonać Polaków, że warto używać rowerów również w drodze z i do pracy, to trzeba taki system upowszechnić i odpowiednio rozpropagować. Jestem przekonany, iż warto zainwestować w sieć miejskiej komunikacji rowerowej, nie tylko zresztą w dużych aglomeracjach, ale wszędzie tam, gdzie mogłoby to ułatwić i usprawnić  poruszanie się mieszkańców czy turystów, ograniczając jednocześnie – choćby tylko trochę – ruch np. samochodowy.   Trochę się dziwię, że miejscowości turystyczne z dużym natężeniem ruchu w większości nie myślą nawet o stworzeniu lokalnego systemu rowerowego, korzystając z istniejących doświadczeń. Bo rozbudowa takiego systemu, obejmująca w okresie letnim np. całe Trójmiasto z przyległościami,  byłaby korzystna z każdego punktu widzenia. Skorzystali by na nim mieszkańcy, pracownicy, turyści, a nawet zmotoryzowani. Może warto o tym pomyśleć już teraz, korzystając z kolejnego rozdania unijnych dotacji, skoro już tyle  zainwestowano w rozbudowę ścieżek rowerowych? Czas przesiąść się na rowery!

Wojciech Fułek