Reklama prasowa zmierzcha po 400 latach
Najpierw w wielkim skrócie stan dzisiejszy. Dane są oczywiście przybliżone, także dlatego, że toczą się wyniszczające wojny cenowe, więc nikt nie chce ujawniać swych słabości i coraz rzadszych przewag. Szacunki mówiące, że globalne wydatki na reklamę w mediach plasują się w okolicach 600 miliardów dolarów rocznie wydają się jednak nieprzesadzone.
Kiedyś przodowała w tym przemyśle (tak, to przemysł, bo przecież produkuje, choć głównie niespełnialne wizje i fantasmagorie) telewizja, lecz już od pokolenia na szczycie jest tzw. reklama cyfrowa, czyli ta kierowana do miliardów już ludzi przenoszących się kompulsywnie z realu do sieci.
Cyfrowa przygarniać ma z reklam 333 miliardy rocznie natomiast stacjom TV udało się rok temu zebrać 182 miliardy.
Zdetronizowana dawno temu reszta, czyli głównie radio i prasa drukowana,,”cieszy się” w skali globalnej przychodami rzędu trzydziestu kilku (radio) i ok. 74 miliardów dolarów (prasa).
Jeszcze pół wieku temu gazety, magazyny i stacje radiowe były niczym olbrzymie orzechy kokosowe, dziś są ledwo przegryzką podawaną na malutkim talerzyku, takim migdałkiem lub fistaszkiem.
Pierwsza europejska gazeta wydrukowana została w 1605 r. Strasburgu.
Ma to wielkie konsekwencje, bo każdy może pleść w sieci do woli, a im większe ogłasza farmazony, tym więcej ludzi doń wali. Wiedza przesiana i w miarę wiarygodna staje się dobrem rzadkim, dostępnym dla nielicznych.
Miało być o jednak początkach reklamy z malutką jedynie wkładką aktualną, więc pora na to właśnie danie, w zamierzeniu, główne.
Nie było dużego handlu, a wraz nim ponadlokalnego rynku, to i reklama nie mogła się narodzić. Że konie kują w Wólce w tym okopconym obejściu zaraz za kaplicą, wiedzieli chłopi z każdej wioski w okolicy, a kobiety przynosiły co potrzeba w chałupie z jarmarku. I tak sprawy miały się przez wieki.
Pierwsza europejska gazeta wydrukowana została w 1605 r. Strasburgu. Miała format książkowy, bo taki wymiar miały pierwsze prasy drukarskie. Jej jedynym redaktorem był Johann Carolus, który wcześniej zajmował się informacyjnym rękopiśmiennictwem.
Jego periodyk nosił tytuł “Relation aller Fürnemmen und gedenckwürdigen Historien”, czyli mniej więcej – „Sprawozdanie ze wszystkich godnych upamiętnienia wieści” . Potencjalny nośnik reklamy był już zatem pod ręką.
Dla porządku, ale też dla przeniesienia biegu spraw we właściwe miejsce, odnotować należy jednak opinię brytyjskiego typografa, badacza dziejów prasy i członka rady redakcyjnej Encyclopaedia Brittannica.
Stanley Morison, bo o nim mowa, twierdził mianowicie, że ze względu na format pisemko ze Strasburga nie było gazetą pełną gębą, a książką z wiadomościami (newsbook).
Jego zdaniem, pierwszeństwo należy się więc Holendrom, ponieważ to w Niderlandach ukazała się w 1618 r. gazeta o dużym formacie na płachcie papieru (newspaper) pt. „Courante uyt Italien”, czyli „Goniec z Włoch” (z nowinami).
Większość znawców nie podzieliła poglądu Morisona i to ta większość ma raczej rację, bowiem format książkowy był bardziej skutkiem braku innego wyboru niż wydumanej koncepcji.
Warto może dowiedzieć się jeszcze, że część dorobku Morisona towarzyszy nam do teraz i na co dzień. Wraz z grafikiem Victor’em Lardent’em opracował był mianowicie dla słynnej londyńskiej gazety The Times nową czcionkę używaną od 1932 r., którą znamy jako Times New Roman.
Uważa się, że prekursorem ogłoszeń prasowych był Abraham Verhoeven z Antwerpii
Tereny dzisiejszej Holandii i Belgii były dobrym miejscem dla prasy. Było tam bardzo bogato, a wg obserwacji ówczesnych podróżników, pod koniec XVI wieku poziom alfabetyzacji mógł być w Niderlandach dwa razy wyższy niż w Niemczech.
Upowszechnianiu szkolnictwa sprzyjał konflikt religijny – zwolennicy reformacji otwierali liczne szkoły, a katolicy uznali, że trzeba za nimi nadążać. S Hart – archiwista z Amsterdamu (niestety nie zdołałem doszukać się pełnego brzmienia jego imienia) oszacował pół wieku temu, że w 1630 r. umiało się podpisać aż 57 proc. panów i 32 proc. panien młodych.
Pierwsze gazety były zwięzłym zbiorem informacji, głównie z zagranicy, uzupełnianym mniej lub bardziej sporadycznie krótkimi sprawozdaniami z wydarzeń dyplomatycznych i militarnych – czasy były przecież bardzo niespokojne i gwałtowne. Interes nie był jedna złoty.
Pisemka powstawały i upadały, także dlatego,że nie były zbyt ciekawe dla szerszej publiki, tak wówczas, jak i dzisiaj mało zafascynowanej wielką polityką.
Gazetki jednak przetrwały i przekształcać zaczęły się w gazety. Mija właśnie 400 lat od pierwszych ogłoszeń opublikowanych w prasie. Ten właśnie pomysł był iskrą, która rozpaliła wielki ogień, tworząc zalążki rynku prasowego najpierw w Niderlandach i dopiero po kilku dekadach w Anglii, Francji I Niemczech.
Pierwsze ogłoszenia też miały związek z wiedzą bowiem skierowane były do czytelników i kolekcjonerów książek, informując ich o ukazywaniu się nowych tytułów. Skuteczność była duża, więc mniej więcej po dekadzie gazety z Niderlandów zawierały przynajmniej jedno ogłoszenie na numer, a zdarzało się, że znacznie więcej.
Uważa się, że prekursorem ogłoszeń prasowych był Abraham Verhoeven z Antwerpii – katolicki fanatyk popierający Habsburgów, wydawca „Nieuwe Tijdinghen” (Nowe Wiadomości) ukazujących się od 1620 do 1629 r. Jako pierwszy wprowadził też w swojej gazecie ilustracje w formie drzeworytów i krzykliwe tytuły.
Za wydawcami książek podążyli kanclerze szkół rekrutujący uczniów, rzemieślnicy, zrozpaczeni obywatele z nadzieją odzyskania zrabowanych im przedmiotów, ale też rodzice dzieci, które dały nogę z domu i władze poszukujące zbiegów.
Tak się to zaczęło, szkoda że się kończy.