Redaktor Naczelny Miesięcznika Finansowego BANK: Lepiej być lisem niż lwem
W tej sytuacji polski rząd musi się zastanowić, czy roszczenie majątkowe wobec Niemiec za zniszczenia wojenne są tylko retoryką, próbą powstrzymania świadomego i prowokacyjnego lansowania przez Berlin terminu „polskich obozów koncentracyjnych”, czy oficjalną polityką 38-milionowego narodu. Bo jeżeli Warszawa będzie dalej konfrontować się z Niemcami, mając ogromny problem z ekspansywną Rosją, może się to skończyć przekonaniem niemieckich elit, że Putin ma rację, szermując na Zachodzie retoryką, że Polacy nie potrafią się dogadać z najbliższymi sąsiadami, tkwiąc w okowach swojej polityki historycznej.
Nie sądzę, aby sprawa roszczeń wojennych nie miała przed sobą przyszłości, Niemcy zrujnowały nasz kraj, a dziś pomniejszają skalę swoich zbrodni tak skandalicznymi serialami, jak „Nasi ojcowie, nasze matki”. Chodzi o to, że dziś zagrożenie ma wschodni kierunek i nie możemy zbyt łatwo dawać argumentów naszym zachodnim sąsiadom, aby sprawa przyszłości Polski, Litwy, Estonii, Łotwy i Ukrainy przestała być dla nich problemem. Z tego powodu nie możemy iść na podporządkowaną wymogom polityki krajowej konfrontację z UE, Berlinem, Paryżem etc.
Polska ma wiele atutów, aby przetrwać presję ze strony Rosji. Już dziś nasze PKB sięga 40% PKB Federacji, w roku 2050 potencjał demograficzny naszego kraju będzie sięgał 32 mln, gdy obecne 110 mln Rosjan skurczy się do 50 mln. Putin wie, że ma coraz mniej argumentów: niewydolną gospodarkę, skorumpowana elitę władzy, przestarzałe technologie militarne, eksport oparty głównie na surowcach, gospodarczą infrastrukturę nieremontowaną od czasów ZSRR. Dlatego się śpieszy i nas straszy, próbuje podzielić UE, NATO, ośmieszyć Donalda Trumpa jako lidera wolnego świata. Ale na pełną militarną konfrontację nie pójdzie, bo poza obosieczną bronią jądrową nie ma zbyt wielu asów w rękawie. Trzeba zachować spokój, nie dać się wewnętrznie podzielić, zachować zimną krew. Ale nie możemy iść na konfrontację z krajem, który dominuje w UE i jest głównym odbiorcą naszego eksportu. Nie możemy tego zrobić, pamiętając o hekatombie polskich ofiar II wojny światowej, niespełnionych obietnicach Zachodu z 1939 i 1945 r. Wojna na wszystkich frontach nic nie daje.