Rachunek na miliardy za zamknięcie Mekki
Pielgrzymki, czyli hadż (ang. hajj) do świątyni Al-Kaba to jeden z pięciu filarów islamu. O ile zdrowie i stan posiadania pozwalają, każdy z 1,8 miliarda muzułmanów ma obowiązek udać się tam przynajmniej raz w życiu. Celebracje właśnie by się zaczynały.
Hadż ma oczywisty wymiar religijny, ale też polityczny i biznesowy. Strażnikiem wiary jest Arabia Saudyjska, która buduje na tej tradycji swoje uprzywilejowane miejsce w świecie islamu, lecz także pozycję globalną.
Upragnione podróże do Mekki umacniają więzi między muzułmanami z całego świata. Są nie tylko wyrazem kultu, ale także miejscem spotkań przybyszów z każdej strony świata, w trakcie których zawiązują się znajomości i przyjaźnie, niekiedy na całe życie. Mimo odwiecznego konfliktu między sunnitami i szyitami, wpływy świata islamskiego więc nie słabną, i to nie tylko dzięki ropie.
Tysiąc wybrańców
Saudyjczycy zdecydowali, że tegoroczny hadż będzie miał wymiar wyłącznie symboliczny. Al-Kaba i wmurowany w jej mur „czarny kamień” Hadżar będą okrążane jedynie przez grupkę 1000 wybrańców – Saudyjczyków i obcokrajowców przebywających już w Arabii. Rzecz to niesłychana.
Dla mieszkańców Zachodu metafizyczny ciężar odwołania Hadż jest nie do pojęcia. Pewna 58-letnia Egipcjanka powiedziała reporterom The New York Times, że w tym roku miała wreszcie szansę spełnić marzenie życia. Pracuje w administracji oświatowej i zarabia równowartość 175 dolarów miesięcznie, więc przez ostatnie cztery lata próbowała sił w rządowej loterii z nagrodami w formie pieniędzy na pokrycie kosztów najtańszej wersji pielgrzymki.
Szczęśliwych losów było w tym roku prawie 1600, ale i tym razem szczęście poszło sobie do innych. Zebrała zatem wszystkie swoje zasoby i siły finansowe, i nareszcie Mekka stanąć miała przed nią otworem.
Chłopi z Afganistanu są w stanie sprzedać dla pielgrzymki swoje pola. Nic z tego. Tym razem drogę do Mekki zamyka nie brak środków, a walka z siłami natury.
To nie pierwsza epidemia krzyżująca plany
Pierwszą pielgrzymkę poprowadził w 632 r. n.e., na krótko przed swą śmiercią, sam prorok Mahomet. Od tego momentu zdarzały się oczywiście epidemie i wojny. Z ich powodu przez niemal 1400 lat hadż w ogóle nie odbył się jednak tylko ok. 40 razy, ostatnim razem w 1831 r. z powodu epidemii.
Przez wieki trudności komunikacyjne i długi czas wędrówki przez lądy i/lub morza sprawiały, że pielgrzymów liczyło się zaledwie na tysiące. Od mniej więcej pół wieku, wraz z błyskawicznym rozwojem lotnictwa pasażerskiego, Hadż gromadził coraz większe tłumy.
Wg saudyjskiego urzędu statystycznego, w 2015 i 2016 r. w pielgrzymkach uczestniczyło po ok. 1,9 mln osób. W kolejnych roku nastąpił skok o ok. pół miliona, a w 2019 do Mekki przybyło bez mała 2,5 miliona wiernych.
Pielgrzymka trwa wg reguł pięć dni. Większość jej uczestników zakwaterowana jest w namiotach wielkich obozowisk, musi jeść i pić, i przy okazji kupuje pamiątki.
Są jeszcze pielgrzymki umra, czyli tzw. mniejsze oraz zijara. Te pierwsze to indywidualne wyprawy do Mekki odbywane przez wyznawców poza terminem hadż, a drugie to podróże do grobów świętych islamu, a zwłaszcza do grobu Mahometa w Medynie.
Na tych praktykach religijnych, w których uczestniczy rocznie ok. 7 mln muzułmanów z całego świata urósł ogromny biznes.
Jakie straty?
Odwołanie w lutym umra, a teraz tegorocznego hadż oznacza olbrzymie straty finansowe dla Arabii Saudyjskiej, ale także dla islamskich tour-operatorów w innych krajach muzułmańskich, jak również dla zupełnie laickich linii lotniczych i innych firm transportowych.
Z braku pełnego rozeznania i z ostrożności mówi się o stratach idących w „miliardy dolarów”. The Wall Street Journal przytacza szacunek, że tylko z powodu odwołania hadż straty Arabii Saudyjskiej mogą sięgnąć 8 mld dol.
W innym ujęciu biznes pielgrzymkowy zapewnia krajowi 20 proc. PKB wytwarzanego poza sektorem naftowym. Tegoroczny ubytek w przychodach będzie tym dotkliwszy, że światowe ceny ropy szukały wiosną dna, a cała pozostała gospodarka saudyjska poniesie przecież straty w wyniku jej zamknięcia z powodu ataków koronawirusa.
Rząd musiał sięgnąć po pożyczki. Wg stanu na dziś, w tym roku Arabia Saudyjska pożyczyć ma na rynkach finansowych 220 mld riali (58 mld dolarów), a jeszcze kilka lat temu nie korzystała z długu.
Po raz pierwszy zaciągnęła potężne pożyczki (łącznie 23 mld dol.) w 2016 r. w odpowiedzi na ówczesny spadek ceny ropy.
Ale to nie wszystko. Od 1 czerwca podstawowa stawka VAT wzrosła trzykrotnie, tj. z 5 proc. do 15 proc. VAT wprowadzony został dwa lata temu w celu zmniejszenia uzależnienia kraju od ropy.
Pracownikom zatrudnionym w bardzo dużym tam sektorze państwowym przyznano wówczas dodatki drożyźniane w wysokości 1000 riali (mniej więcej 1000 zł) miesięcznie. Dodatki te zostały teraz zawieszone i nie wiadomo, czy kiedykolwiek powrócą.
Wielką siłę, doprawdy, ma ten przybłęda – wirus, ale są też pocieszające wiadomości. Kanony religijne sprawiają, że liczba uczestników hadż w danym roku nie może rosnąć w nieskończoność. Przez 5 dni wokół Al – Kaby przemaszerują dwa miliony ludzi i trochę więcej, ale czterech na przykład milionów plac już nie pomieści.
O miejsca w pierwszych najbliższych pielgrzymkach toczyć się będzie zapewne jeszcze większa rywalizacja niż dotychczas, więc choć to wbrew zasadom islamu, ceny zapewne wzrosną.
Przede wszystkim jednak biznes jest bardzo długookresowy i stabilny. Jeśli każdy muzułmanin miałby spełnić swój obowiązek odbycia hadż, to żeby umożliwić to tylko żyjącym teraz wyznawcom proroka, ostatni musieliby poczekać na swoją kolej prawie 600 lat.