Potęga miłości…

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

...własnej miewa różne oblicza. Pół biedy, kiedy ogranicza się do kręgu prywatnego, gdzie samouwielbienie co najwyżej sprawi, że ktoś z naszego otoczenia wzruszy ramionami. Kiedy jednak przeglądamy się w oczach przedmiotu naszych westchnień, by dostrzec w nich cień aprobaty, wówczas błogostan, który staje się naszym udziałem doprowadza do sytuacji zgoła nieoczekiwanych.

I tak poseł Adam Hofman zapędził się w roli trefnisia, nadwornego błazna i herolda Jego Wysokości Jarosława Pierwszego tak bardzo, że chcąc przyłożyć reprezentantom partii koalicyjnej trafił profesora Jerzego Bralczyka. Ten ostatni komentując wypowiedź parlamentarzysty PiS stwierdził: „pochodzę ze wsi i ta wypowiedź mnie obraża”.

Patron, mentor i guru młodego harcownika, sam odwołujący się publicznie do szarmu i szyku inteligenckiego Żoliborza, który przeciwstawiał swego czasu manierom, które określał jako podwórkowe, tym razem postawił się w roli obrońcy odzywek rodem, no właśnie skąd rodem?! Co więcej, twierdzi, że zawarta w grubiańskiej obeldze „diagnoza” jest prawdziwa, a „prawdę wolno mówić”.

Szkoda tylko, że Waldemar Pawlak poczuł się dostatecznie urażony, by publicznie odnieść się do stanu psychicznego prezesa. Wszyscy wymienieni, za wyjątkiem profesora, padli jak widać ofiarami miłości – własnej! Pozostaje mieć nadzieję, że wyborcy nie podzielą tych uczuć! Rodzajem bolesnego klapsa, który pozostaje w arsenale dostępnych środków perswazji jawi się kartka do głosowania…