Polszczyzna poza ojczyzną
To wszystko świadczy, że przerażająca ilość (niepoliczalna ciemna masa!) Polaków nie rozumie własnego języka, nie wie, co się wokół dzieje, a tę niewiedzę przetwarza w sposób wręcz paranoiczny. Przynajmniej na zewnątrz.
Z jednej strony mamy osoby o niewielkim rozumku, którym szkoła niewiele zaszkodziła. O szkole takiej należałoby napisać odrębną analizę. Natomiast niestety takie osoby są coraz bardziej widoczne. Bo to i telewizja, i youtube, i twitter, i facebook. Można zabłysnąć – cóż z tego, że wykształci uchy będą się z takiego błysku śmiały. Ich i tak jest coraz mniej, a liczy się sława, popularność (?), rozpoznawalność. Kiedyś…
Nie zginiesz w tłumie póki jeszcze umiesz
Przystanąć gdy zaśpiewa ptak.
Napisał dawno temu Jonasz Kofta. Kto teraz o ptakach myśli? Kto przystanie w tłumie? Zadepczą przecież. A w Internecie ptaki nie śpiewają. W Internecie ma być szybko, krótko, mało do czytania. No bo coraz mniej ludzi czyta. Jeszcze umieją, ale to im potrzebne do przeczytania tytułu filmu/skeczu, SMS-a, etykietki w sklepie.
No i jest druga strona. Tych, którzy mówią bzdury i raczej o tym wiedzą. A mówią po to, żeby się przypodobać, wylać wazelinę pozwalającą za zajmowanie wysokich, coraz wyższych stanowisk. I ciągnięcia za sobą krewnych i znajomych królika (nie wiedząc oczywiście, skąd to powiedzenie pochodzi). I potem ma się syna w Sejmie, syna w PBZ, żonę w radzie nadzorczej spółki Skarbu Państwa, nie mówiąc o licznych klientach. Też pewnie nie wiedząc, że kiedyś klient to był ubogi szlachcic, zależny od możnowładcy. Oj, namnożyło się nam możnowładców, a tłum ubogich szlachciców niedługo zadepcze wszystko, co było do obsadzenia.
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy Parkiet