Polska strefą ekonomiczną? Urzędnicy przejmują władzę nad biznesem

Polska strefą ekonomiczną? Urzędnicy przejmują władzę nad biznesem
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
10 maja Sejm przyjął ustawę o wspieraniu nowych inwestycji. Teraz zajmie się nią Senat, który prawdopodobnie przegłosuje ją bez większych zmian.

#WitoldGadomski: Znacznie sensowniej byłoby przyznać jednolite ulgi inwestycyjne lub obniżyć CIT. Dawanie wielkiej władzy nad biznesem urzędnikom to zły pomysł #Morawiecki #StrefaEkonomiczna #UstawaOWspieraniuNowychInwestycji @MF_GOV_PL

Ustawę zapowiadał przed kilku miesiącami premier Mateusz Morawiecki, który twierdził, że przekształci ona Polskę w jedną wielką „specjalną strefę gospodarczą”. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.

Przedsiębiorstwa inwestujące na terenie kraju będą mogły otrzymywać wsparcie w postaci zwolnienia z podatku dochodowego. Nie jest to jednak zwolnienie bezwarunkowe i tu się zaczynają prawdziwe problemy.

Urzędnik da ulgę lub jej nie da

O tym, kto będzie mógł skorzystać ze zwolnień decydować będą urzędnicy. Rada Ministrów określi rodzaje działalności gospodarczej, którym przysługiwać będzie wsparcie, szczegółowe kryteria jakościowe i ilościowe, które będą uprawniać do wsparcia, sposób weryfikacji spełniania wymagań, maksymalną dopuszczalną wielkość zwolnień podatkowych, rodzaje kosztów kwalifikujących się do objęcia pomocą publiczną, itd.

Przedsiębiorca, który będzie chciał skorzystać z ulgi podatkowej będzie musiał zacząć od dokładnego przestudiowania ustawy i rozporządzenia, a zapewne także zatrudnienia specjalisty od biurokratycznych przepisów.

Decyzja o wsparciu dla inwestującego przedsiębiorcy  będzie w rękach urzędników ministerialnych. Będzie wydana na okres od 10 do 15 lat. W decyzji tej zawarte będą dokładne warunki, jakie przedsiębiorca będzie musiał spełnić. Minister odpowiadający za gospodarkę będzie mógł w drodze rozporządzenia, powierzyć wykonywanie zadań spółce, która będzie zarządzała danym obszarem. Oczywiście będzie to spółka powołana przez administrację państwową, choć w jej radzie nadzorczej będą przedstawiciele przedsiębiorców.

Przedsiębiorca, który skorzysta ze wsparcia (ulgi podatkowej) będzie się musiał liczyć z nasilonymi kontrolami, które będą sprawdzać, czy jego inwestycja rzeczywiście spełnia kryteria ilościowe i jakościowe. Te ostatnie będą raczej nieostre. Np. ulgi będą przysługiwać za wdrożenie technologii innowacyjnej i przedsiębiorca będzie musiał udowodnić, że rzeczywiście taką technologię wdrożył. Jest to rozwiązanie korupcjogenne. Skoro decyzja o przyznaniu lub cofnięciu ulgi zależeć będzie od urzędnika, stworzy to oczywistą pokusę.

Czy za kilka lat nie trzeba będzie zapłacić zaległego podatku z odsetkami?

Innym niebezpieczeństwem będzie uzależnienie przedsiębiorców od urzędników, za którymi stoją politycy. Dziś biznes najbardziej obawia się skarbówki. Po wejściu w życie ustawy o wsparciu inwestycji będzie miał powody obawiać się tych, od których zależeć będą uznaniowe decyzje o udzieleniu lub nie wsparcia.

Jeżeli po kilku latach kolejna kontrola uzna, że kryteria przyznania wsparcia nie zostały spełnione, przedsiębiorca będzie musiał płacić naliczony wstecznie podatek dochodowy, co w wielu przypadkach oznaczać będzie upadłość firmy.

Znacznie sensowniej byłoby przyznać jednolite ulgi inwestycyjne (np. w postaci szybszej amortyzacji lub nawet jednorazowego wpisania inwestycji w koszty działalności firmy) lub też obniżyć CIT. Dawanie wielkiej władzy nad biznesem urzędnikom to zły pomysł.