Polska gospodarka potrzebuje obniżki głównej stopy NBP do 0,05 procent?
„Zaczynając od kwestii kursowych, mimo bezprecedensowej skali wstrząsu gospodarczego kurs złotego umacnia się i zbliża do poziomów sprzed wprowadzenia lockdownu, przy czym wcześniejsze osłabienie złotego nie było znaczące i (…) nie obserwowaliśmy wyprzedaży polskich obligacji w takiej skali jak w 2008 i 2009 r.
Wówczas mieliśmy do czynienia z silnym odpływem kapitału i z bardzo silną deprecjacją kursu złotego, która częściowo była korektą po jego silnym przewartościowaniu przed kryzysem” – powiedział Jakub Borowski.
Nie było odpływu kapitału z rynku długu
Jak wskazał, w Polska weszła w obecny kryzys bez przewartościowania PLN i przy dobrze zrównoważonej gospodarce – zarówno pod kątem równowagi makroekonomicznej, jak i zadłużenia sektora finansów publicznych.
W związku z tym, dodał Borowski, nie doszło do silnego wzrostu premii za ryzyko przypisywanego polskiej gospodarce, a odpływu kapitału z polskiego rynku długu nie było, ponieważ za długim końcu krzywej rentowności sytuację stabilizował NBP.
Kurs złotego
„Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że przy gigantycznym, symetrycznym na poziomie globalnym wstrząsie i wyraźnym złagodzeniu krajowej polityki przez obniżki stóp procentowych i prowadzeniu operacji strukturalnych na rynku długu, deprecjacja złotego jest nieznaczna, w zasadzie bez znaczenia z punktu widzenia gospodarki” – uważa ekonomista Credit Agricole.
„Wniosek jest taki, że kanał kursowy zadziałał słabo, a w przypadku małej gospodarki otwartej kurs walutowy jest ważnym elementem stabilizowania koniunktury. Biorąc pod uwagę silne powiązania Polski w ramach łańcuchów dostaw, oddziaływanie deprecjacji kursu na eksport netto i zagregowany popyt będzie ograniczone.
To jest bardzo ważna przesłanka za łagodzeniem polityki pieniężnej – by kanał kursowy pomógł gospodarce deprecjacja musi być znacząca i trwała” – dodał.
Borowski zauważa, że rynek wycenia jeszcze obniżkę stóp procentowych w Polsce do poziomu nieznacznie powyżej zera, więc jeżeli RPP nie dokona takiego kroku, jego zdaniem, będzie to dodatkowy czynnik działający na korzyść umocnienia kursu.
Ekonomista Credit Agricole jako jedyny z 20 ankietowanych przed zaplanowanym na 28 maja posiedzeniem RPP przez PAP Biznes ekonomistów prognozuje, że Rada obniży w maju referencyjną stopę procentową o 45 pb do 0,05 proc.
Spośród ankietowanych, dalszego cięcia stóp procentowych w 2020 r. w Polsce spodziewają się jeszcze jedynie ekonomiści Goldman Sachs (w czerwcu, również o 45 pb.). 18 ośrodków spodziewa się stabilizacji stóp do końca 2020 r., a 17 nie spodziewa się zmian stopy referencyjnej do końca 2021 r.
Co przemawia za obniżką stóp?
Za obniżką stóp procentowych przemawiają, zdaniem Borowskiego, także niekorzystne perspektywy inwestycji i konsumpcji.
„Patrząc na badania koniunktury za kwiecień – oceny przyszłej sytuacji finansowej i oczekiwanej sprzedaży – dla trzech głównych sektorów: przetwórstwa przemysłowego, usług i budownictwa widać załamanie, przy niewielkim odbiciu w maju, ale do poziomów znacząco niższych niż przed szokiem.
Dokładając do tego znaczące obniżenie stopnia wykorzystania mocy wytwórczych nie ma powodu oczekiwać, że w tym roku obserwować będziemy wzrost inwestycji przedsiębiorstw. Osobiście spodziewam się ich załamania w II połowie roku.
Przyczyni się też do tego silny spadek inwestycji publicznych – w APK zakłada się ich spadek o ok. 4 proc. – co będzie miało także negatywny wpływ na inwestycje przedsiębiorstw, ze względu na wzajemne sprzężenia” – powiedział ekonomista.
„Mamy także bardzo trudne otoczenie makroekonomiczne. Spadki PKB u głównych partnerów handlowych Polski są bardzo głębokie, w przyszłym roku nie należy spodziewać się odbicia w skali, które zniwelowałby tegoroczny spadek aktywności. Wobec tego, w średnim terminie perspektywy odbicia polskiego eksportu nie są optymistyczne, co będzie z kolei ograniczać inwestycje i przepływy kapitału” – dodał.
Borowski ocenia, że rządowe programy antykryzysowe nie pomogą w odbudowie inwestycji.
„Rządowe pakiety antykryzysowe okazały się skutecznym instrumentem hibernowania zatrudnienia i stabilizowania sytuacji firm na trudny okres spadku popytu w najbliższych kwartałach. Natomiast tarcze, antykryzysowa i finansowa, nie są instrumentami stymulowania inwestycji. (…) To są środki na przetrwanie, a nie na ekspansję firm. W takiej sytuacji widać potrzebę dalszego łagodzenia polityki pieniężnej celem wspierania inwestycji” – powiedział ekonomista.
Kolejnym negatywnym czynnikiem niepewności dla klimatu inwestycyjnego jest, zdaniem Borowskiego, duża niepewność co do wygasania epidemii.
„W Polsce mamy utrzymujący się na stałym poziomie, o 300-400 osób, dzienny przyrost nowych zarażonych. Można oczekiwać II fali epidemii na jesieni, przedstawiciele WHO sygnalizują ryzyko utrzymującej się przez 5 lat niekontrolowanej pandemii, nie wiadomo kiedy powstanie szczepionka.
Dla mnie są to istotne informacje, ponieważ żeby planować nakłady inwestycyjne firmy muszą mieć jasną perspektywę na najbliższe kwartały, a obecnie jej nie mają. Jeżeli istnieje niezaniedbywalne prawdopodobieństwo drugiego lockdownu, to wpływ tego stanu rzeczy na inwestycje musi być negatywny” – powiedział.
Zmiana sytuacji na rynku pracy rzutująca na perspektywy konsumpcji również jest, według Borowskiego, przesłanką za dalszym luzowaniem polityki monetarnej.
„Choć (…) od początku prognozowaliśmy, że bezrobocie nie będzie dwucyfrowe, więc nie musimy dziś rewidować prognoz – to i tak szacujemy, że ok. 540 tys. osób starci pracę z powodu epidemii (prognozowany przez nas wzrost bezrobocia do ok. 9 proc. na koniec września). Skutkiem będzie zachwianie relacji na linii pracownik-pracodawca – na niekorzyść silnej przed szokiem pozycji negocjacyjnej pracownika.
Do tego presja płacowa będzie znacznie niższa, czego preludium widzieliśmy w zaskakująco słabych danych o płacach w kwietniu. Oznacza to, że będziemy bardzo szybko, z ryzykiem w dół, schodzić z 7-proc. dynamiki płac z I kw., więc jest to dodatkowe ryzyko dla konsumpcji” – powiedział.
„Podwyższone bezrobocie utrzymujące się przez dłuższy czas, wyhamowanie dynamiki płac, ujemna konsumpcja i dynamika PKB utrzymujące się do I kw. 2021 r. – to jest otoczenie, które wymaga działań ze strony polityki monetarnej.
Polityka monetarna, patrząc od strony konwencjonalnej, została złagodzona nieznacznie – 100 pb cięcia nie ma znaczącego wpływu na sytuację gospodarczą. Łagodzenie musi być większe” – dodał.
Tendencje inflacyjne też przemawiają za luzowaniem
Według prognozy Credit Agricole, spadek PKB w 2020 r. wyniesie 3,8 proc., przy czym według Borowskiego, „znacznie gorsze” od oczekiwań dane makro za kwiecień wskazują na ryzyko w dół dla tej prognozy, co przekłada się na sytuację inflacyjną.
„W przyszłym roku odbijamy, ale skala tego odbicia będzie większa niż głębokość tegorocznego spadku, co oznacza wciąż ujemną lukę popytową. Znajdzie odzwierciedlenie w tendencjach inflacyjnych i powinno skłonić do dalszego luzowania polityki monetarnej.
Zakładamy inflację średnioroczną w 2021 r. na poziomie 2,7 proc, ale podbijać ją będą głównie ceny paliw – bez kontrybucji tej kategorii inflacja będzie znacznie niższa. Prognozujemy, że w I poł. 2021 r. inflacja bazowa będzie nieznacznie wyższa od zera. To oznacza, że bank centralny może oczekiwać wyhamowania tendencji inflacyjnych w najbliższych kwartałach, co jest podstawowym argumentem za łagodzeniem polityki pieniężnej” – powiedział.
Jeszcze potrzebne tanie finansowanie dla firm
Borowski „liczy się” z tym, że NBP nie obniży stóp proc. na najbliższym posiedzeniu, jednak – jego zdaniem – konieczne jest dalsze luzowanie polityki pieniężnej – ścięcie stóp proc. w okolice zera i kolejne niekonwencjonalne działania, których celem powinno być pobudzenie inwestycji i poprawa klimatu inwestycyjnego.
Dodaje, że zejście ze stopami do zera „nie zmieni istotnie sytuacji”, więc nie ma większego znaczenia, czy RPP dokona tego w maju, czy w lipcu, przy czym im szybciej to uczyni, tym lepiej.
Ekonomista dostrzega dwa obszary niekonwencjonalnego luzowania w polskich warunkach.
„Po pierwsze, zastosowanie programu typu +Funding for growth+, który z powodzeniem zastosował na swoim gruncie Bank Węgier. Polegał on na udostępnianiu bankom finansowania po bardzo niskiej stopie procentowej, które to środki banki udostępniały małym i średnim przedsiębiorstwom. Nawet jeżeli firmy nie przeznaczały pożyczek na inwestycje, to służyły one refinansowaniu istniejących zobowiązań, co poprawiało ich sytuację finansową” – powiedział.
Jak finansować zielone inwestycje?
„Ponadto warto zastanowić się, w jaki sposób użyć niekonwencjonalnej polityki pieniężnej do sfinansowania zielonych inwestycji w Polsce. NBP mógłby udzielać bankom komercyjnym finansowania po ujemnej stopie, z przeznaczeniem konkretne zielone projekty. Można to nazwać „zielonym TLTRO”. Taki instrument realizowałby wiązkę celów: pozwoliłby zwiększyć inwestycje i przysłużyłby się zmianie miksu energetycznego” – dodał.
Zdaniem Borowskiego, działania niekonwencjonalne, które NBP do tej pory podjął, nie służyły pobudzaniu wzrostu gospodarczego i inflacji jako takiej, a jedynie stworzyły rządowi i jego agendom (PFR i BGK) „komfortowe” warunki do pożyczania pieniędzy.
„To się oczywiście udało – rentowność 10-letnich obligacji jest zbliżona do poziomu sprzed epidemii, różnica w oprocentowaniu polskich i niemieckich obligacji wyraźnie się obniżyła. Natomiast nie jest to +kanoniczne+ luzowanie ilościowe. QE mamy wtedy, gdy używamy tego narzędzia do pobudzenia wzrostu gospodarczego i podniesienia inflacji, gdy konwencjonalne narzędzia zostały wyczerpane, a w Polsce można jeszcze zejść ze stopami do zera” – powiedział.
Ekonomista ocenia, że tak długo jak doświadczenia międzynarodowe związane z realizacją polityki ujemnych nominalnych stóp procentowych są mieszane i krańcowe korzyści z tytułu obniżania stóp poniżej zera są malejące, w polskich warunkach istnieje przestrzeń do innych działań.
„Ujemne stopy widziałbym jedynie w bezpośrednim finansowaniu dla banków, z przeznaczeniem na konkretne inwestycje. Bank centralny będzie się starał unikać sytuacji, w której krótkoterminowe stopy procentowe będą ujemne. Przy cięciu stóp proc. o 45 pb., jak prognozujemy, stawka POLONIA utrzymywałaby się nieznacznie powyżej zera” – dodał.
Rafał Tuszyński