Polityka pieniężna przestała być nudna
Choć przed zbliżającym się posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej jest niemal pewne, że dojdzie do obniżki stóp procentowych, nie oznacza to, że wiadomo jaka będzie jej skala. Co więcej, nie ma pewności w kwestii dalszych ruchów. Część ekspertów spodziewa się, że w tym cyklu stopy mogą spaść łącznie nawet o 1 punkt procentowy. Taki scenariusz wydaje się jednak zbyt radykalny.
Warto przypomnieć, że obecną, historycznie niską wartość 2,5 proc. stopa referencyjna osiągnęła w lipcu 2013 r., a więc na niezmienionym poziomie pozostaje od piętnastu miesięcy. To jeden z najdłuższych okresów nudy w polityce pieniężnej w naszej historii, co nie oznacza wcale, że równie nudno było w gospodarce czy na rynkach finansowych. Zresztą w porównaniu do amerykańskiej rezerwy federalnej, która stopy procentowe trzyma w pobliżu zera od sześciu lat, Rada Polityki Pieniężnej nie ma się czym szczycić i tego rekordu z pewnością nie pobije. Należy też zwrócić uwagę, że zaledwie kilka miesięcy temu panowało niemal powszechne przekonanie, że nasze stopy procentowe pójdą w górę. Ta dość nagła i radykalna, jak na politykę pieniężną zmiana, wiązała się przede wszystkim ze spadkiem tempa wzrostu cen i utrzymywaniem wskaźnika inflacji na bardzo niskim poziomie przez dłuższy czas, a wreszcie pojawieniem się deflacji. Także z gospodarki zaczęły płynąć najpierw tylko niepokojące sygnały, świadczące o spowolnieniu tempa wzrostu, a w końcu oczywiste tego spowolnienia dowody. Nie bez znaczenia jest także sytuacja w otoczeniu, a więc przede wszystkim zagrożenie deflacją i osłabienie gospodarcze w strefie euro oraz wynikające z tego radykalne posunięcia Europejskiego Banku Centralnego, który wzorem amerykańskiej rezerwy federalnej obniżył stopy praktycznie do zera i rozpoczyna program skupu aktywów.
To wystarczające powody do zmiany kierunku polityki pieniężnej. Pytanie tylko, jak głębokie będą cięcia i w jakim tempie zostaną dokonane. Nie brakuje ekonomistów, zakładających, że łącznie podstawowa stopa referencyjne zostanie obniżona nawet o 1 punkt procentowy, czyli wyniesie docelowo 1,5 proc. O tym, że nastawienie Rady Polityki Pieniężnej nie musi zbytnio odbiegać od tych przewidywań, świadczy choćby wypowiedź jej przedstawiciela Andrzeja Bratkowskiego, który stwierdził, że łączny cykl obniżek powinien sięgnąć co najmniej 1 punkt procentowy, a w przypadku nasilenia tendencji stagnacyjnej w gospodarce, skala cięć mogłaby być nawet większa. Także tendencje na rynku pieniężnym wskazują, że inwestorzy zakładają podobną skalę obniżek stóp.
To, czy rzeczywiście stopy znajdą się na tak niskim poziomie, zależeć będzie oczywiście od wspomnianych czynników, czyli przede wszystkim inflacji i sytuacji w gospodarce. W przypadku inflacji, zagrożenie utrzymywaniem się jej na bardzo niskim poziomie, czy wręcz dłuższe występowanie deflacji, wydaje się nieco wyolbrzymione. Większość prognoz zakłada, że tempo wzrostu cen będzie się w najbliższych miesiącach zwiększało, a dotarcie do dolnej granicy celu inflacyjnego może nastąpić w ciągu trzech-czerech kwartałów. W przypadku realizacji takiego scenariusza, RPP nie będzie miała wielkiej presji na głębokie cięcia stóp. Nieco trudniej, głównie ze względu na czynniki w otoczeniu, prognozować rozwój sytuacji w gospodarce. Na razie skala spowolnienia nie stanowi wielkiego powodu do niepokoju. Do tak głębokiej redukcji kosztu pieniądza, jak zakładają ekonomiści, mógłby Radę skłonić prawdopodobnie spadek tempa wzrostu PKB znacznie poniżej 3 proc., a z pewnością trwałe zejście w okolice 2-2,5 proc.
Trudno przewidzieć, jakie scenariusze będą dominować wśród członków RPP i jakie tempo działań uznają oni za stosowne. Najbliższe posiedzenie będzie tym bardziej istotne nie tylko ze względu na niepewność w kwestii skali obniżki, ale i sygnałów, jakie mogą popłynąć z wypowiedzi po posiedzeniu. Z pewnością jednak okres nudy w polityce pieniężnej przynajmniej przez pewien czas nam nie grozi.
Roman Przasnyski
Open Finance