Polacy inwestują w papiery dłużne pomagają niskie stopy procentowe
Zdecydowanie większym sukcesem okazały się zaproponowane w ubiegłym roku 3-miesięczne papiery dłużne, które bardzo szybko stały się dogodną alternatywą dla lokat bankowych. Miesiąc temu najwyższym zainteresowanie cieszyły się z kolei 10-miesięczne obligacje premiowe, które były pilotażowym projektem zrealizowanym przez urzędników Ministerstwa Finansów.
Rosnąca popularność papierów dłużnych nie jest jednak wynikiem zmiany stosunku polskich obywateli do chęci wspierania Państwa, jak ma to miejsce chociażby w Japonii, gdzie obok skrupulatnego płacenia wszystkich podatków, za powszechny obowiązek uznaje się również zakup rodzimych obligacji. Popularyzacja rynku papierów dłużnych to raczej efekt prostego rachunku ekonomicznego, który w obecnej sytuacji makroekonomicznej uwidacznia zalety płynące z inwestycji w obligacje.
Nie może to jednak nikogo dziwić, gdyż najpopularniejsza wśród Polaków forma oszczędzania, jaką jest lokata bankowa, przestała przynosić oczekiwane stopy zwrotu, a w wielu przypadkach nie pozwala wręcz zachować realnej wartości pieniądza. Warto bowiem podkreślić, iż ostatni czerwcowy odczyt dynamiki wzrostu cen wyniósł 1,90 proc., kiedy jeszcze 2 lata temu mieliśmy do czynienia z deflacją i wskaźnik ten znajdował się na poziomie -0,90 proc. Porównując przytoczone dane ze średnim oprocentowaniem 1, 3, 6, 12-miesięcznych lokat bankowych, które wynoszą odpowiednio: 1,06 proc., 1,83 proc., 1,57 proc. oraz 1,50 proc. okazuje się, iż cały wypracowane zysk zostanie pochłonięty przez inflację. Oczywiście instytucje finansowe oferują wyższe stopy zwrotu, jednak na ogół wiąże się z to z otworzeniem rachunku ROR, wpłatą dodatkowych środków lub rozpoczęciem korzystania z usług mobilnych, co często zniechęca klientów.
Słabe stopy zwrotu z lokat bankowych są następstwem historycznie niskich stóp procentowych, które decyzją Rady Polityki Pieniężnej już w 2015 roku znalazły się na obecnych minimach. Głównym celem takiej decyzji była walka z przybierającą na sile deflacją, czego udało się finalnie dokonać. Jednak początkowo, przy czasowym występowaniu zjawiska spadku przeciętnego poziomu cen (tj. do listopada 2016 roku), nawet niewielkie oprocentowanie lokat bankowych umożliwiało osiągnięcie zysku. Sytuację pogorszyła zmiana trendu i powrót inflacji, za którym niestety nie poszła zmiana stóp procentowych ani też znacząca podwyżka oprocentowania depozytów bankowych. Efektem tego było przekierowanie oszczędności Polaków na inne alternatywne metody oszczędzania, jak np. obligacje. Potwierdzają to dane Ministerstwa Finansów, według których w 2015 roku nabyto obligacje skarbowe za 3,2 mld złotych, w 2016 roku za 4,6 mld złotych, a już w roku 2017 za 6,8 mld złotych.
Podobnie sytuacja wyglądała na rynku Catalyst, którego wartość w okresie 2016-2017 wzrosła o 14 mld złotych, czyniąc Polskę liderem regionu CEE. Warto podkreślić, iż liczba serii obligacji notowanych w Warszawie jest dwa razy większa niż sumaryczna liczba obligacji korporacyjnych na parkietach w Pradze, Budapeszcie i Bukareszcie.
Źródło: AFORTI