Podejrzanie niska inflacja
Robert Lidke: Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zapowiada, że podwyżka stóp procentowych NBP nastąpi najwcześniej za dwa lata, być może później i w związku z tym jak Pana zdaniem będą inwestowali Polacy, gdzie będą zanosili swoje oszczędności mając świadomość, że z dużym prawdopodobieństwem stopy procentowe tak długo nie będą rosły?
Piotr Kuczyński: Prezes Adam Glapiński jest niezwykle odważny, co prawda to oświadczenie poprzedził małym wstępem, w którym stwierdził, że stopy nie wzrosną o ile nie będzie wojen, o ile nie będzie wojny handlowej. O ile, o ile – ja też na tej zasadzie mógłbym powiedzieć, co się wydarzy za 10 lat. Co będzie za dwa lata, tego nikt nie, nie wie tego też prezes Glapiński. Po prostu wydźwięk tego komunikatu miał być niezwykle mocno gołębi, no i właśnie taki był. Prezes NBP miał do przedstawienia przesłanie, że on jest za tym, aby stopy procentowe były jak najdłużej na jak najniższym poziomie. Od siebie bym dodał – tak długo jak będą trwały różnego rodzaju wybory.
Ale mamy też zaskakująco niską inflację na poziomie 1,3 procent liczoną rok do roku, o czym w piątek poinformował GUS…
Nie jestem specjalistą od inflacji, zaznaczam to wyraźnie, ale rozmawiałem z ludźmi, którzy się na inflacji znają. Oni kręcą głowami. Powątpiewają w to czy ten mechanizm badań GUS-u, czy jego koszyk inflacyjny jest dobrze skonstruowany. To 1,3 procent rozmija się z obserwacją rynku. Ale jeśli bierzemy te dane za dobrą monetę, a zazwyczaj braliśmy za dobrą monetę dane GUS, to inflacja na poziomie 1,3 procent jest niezwykle niska i w najbliższym czasie zapewne inflacji dużej nie będzie. Chociaż również specjaliści, z którymi rozmawiałem ostrzegają, że z inflacją jest jak z wypychaniem korka od szampana, na początku nie idzie, nie idzie, a potem gwałtownie strzela.
W tej chwili wszystkie parametry zewnętrzne, gospodarcze sygnalizują, że inflacja powinna być dużo wyższa. Mamy bardzo trudny rynek pracy, trudny dla pracodawców. Dobry dla pracowników. Stopa bezrobocia jest na rekordowo niskim poziomie. Mamy 7-mio, a nawet 8- mio procentowe wzrosty płac. 44 procent przedsiębiorców zapowiada podwyżki cen swoich usług i produktów – i to wszystko powinno powodować inflację. To jest zadziwiające, że inflacja jest tak niska.
Gdyby w dalszym ciągu stopy procentowe były na tak niskim poziomie jak w tej chwili to niewątpliwie lokaty byłyby bardzo słabo oprocentowane. Banki by narzekały, że nie mogą oferować drożej kredytów. Jednocześnie rósłby popyt na kredyty mieszkaniowe, i byłby dalszy odpływ pieniędzy z banków i przeznaczanie gotówki na zakup mieszkań na wynajem. Ten trend widzimy już od dwóch lat, i on ostatnio przybiera na sile. Niewykluczone, że doprowadzi na tym rynku do lokalnej hossy, która wiadomo jak się może zakończyć. Ale na razie „trwaj chwilo, bo jesteś piękna” – dla tych, którzy sprzedają lub wynajmują mieszkania.
Jednak niższa inflacja przy tych stopach procentowych, które mamy w tym momencie powoduje, że na lokacie bankowej już się nie traci przez inflację, że da się minimalnie zarobić na oszczędzaniu w banku…
Ludzie patrzą na inflację 1,3 procent, i patrzą na rynek i widzą, że to jednak nie wygląda na 1,3 procent. Jednocześnie te lokaty, które w tej chwili są dostępne, mam na myśli lokaty poza promocjami specjalnymi banków, to po odjęciu podatku Belki są zdecydowanie mniej atrakcyjne w porównaniu z rentownością, jaką daje wynajmowanie mieszkań. Tu można uzyskać rentowność nawet na poziomie 5-ciu procent w skali roku. Żaden bank nie proponuje takiego oprocentowania. I ludzie, którzy mają pieniądze szukają atrakcyjniejszych lokat. I dlatego decydują się na zakup mieszkania, na zasadzie – zainwestuję w mieszkanie, jego wartość rynkowa rośnie, a ja przy okazji zarabiam jeszcze na jego wynajmowaniu.
A czy są jeszcze jakiś inne możliwości korzystnego ulokowania pieniędzy?
To są stare sposoby. Czyli zakup akcji, fundusze inwestycyjne. Xelion ma takich funduszy kilkaset. I nic dziwnego, że ludzie też wkładają pieniądze w fundusze inwestycyjne. Ale zauważamy, że nasi klienci przestają się interesować funduszami inwestującymi w Polsce, i trudno się dziwić widząc to, co się dzieje na naszej giełdzie. Kilka lat temu 60-70 procent zainwestowanych środków to były polskie akcje, a teraz jest to poziom poniżej 50 procent. Tak jest w tej chwili w Xelionie. Na rynku to trochę inaczej wygląda. Polacy wolą inwestować w to, co znają. Ale niestety inwestowanie na polskiej giełdzie przynosiło i przynosi takie sobie wyniki w porównaniu do inwestowania za granicą.
Rzeczywiście bogatsi Polacy, z większą wiedzą starają się inwestować na giełdach. Część inwestuje w złoto, ale złoto nie płaci dywidendy. Złoto jest dobre na dzień krachu, albo na wysoką inflację, której na razie na horyzoncie nie widać.