Oszczędzanie na cele emerytalne: działania państwa muszą odpowiadać społecznym oczekiwaniom
Jednym z najbardziej pożądanych kierunków rozwoju polskiego rynku ubezpieczeniowego - w tym również i bancassurance - mogą okazać się produkty zabezpieczające perspektywę wieku emerytalnego. Niestety, wśród naszych rodaków potrzeba długoterminowego oszczędzania, również na cele emerytalne, nie jest należycie rozwinięta - a inicjatywy podejmowane przez instytucje publiczne mające promować oszczędzanie zbyt często rozmijają się z rzeczywistymi potrzebami i oczekiwaniami Polaków.
To jeden z istotniejszych wniosków, do jakich doszli uczestnicy debaty zatytułowanej „W poszukiwaniu wzrostu i rentowności – źródła oszczędności i nowych przychodów”, odbywającej się podczas tegorocznego Insurance Forum. W dyskusji, prowadzonej przez Ryszarda Grzelaka, prezesa Europ Assistance Polska, wzięli udział: Adam Antczak, ekspert Związku Banków Polskich, Ewa Wierzbicka, arbiter Sądu Polubownego przy Rzeczniku Finansowym, Marcin Warszewski, dyrektor generalny Liberty Ubezpieczenia, Paweł Zylm, członek zarządu BRE Ubezpieczenia oraz Agnieszka Żołędziowska-Kulig, dyrektor generalna AIG Europe Limited.
Zdaniem uczestników debaty, największy niewykorzystany potencjał dla sektora ubezpieczeniowego stanowi właśnie rynek konsumencki. Jeśli chodzi o ubezpieczenia dla firm, sytuacja w Polsce jest nawet lepsza aniżeli w wielu krajach europejskich. Nie jest to jednak wyłącznie powód do zadowolenia. – Kraje te są w stanie wykształcić inne formy ochrony i zarządzania ryzykiem – ocenia Agnieszka Żołędziowska-Kulig. A to oznacza jedno: zakup ubezpieczenia dla firmy nierzadko dokonywany jest bez wcześniejszej analizy, jaki produkt byłby potrzebny dla zabezpieczenia określonego rodzaju ryzyk. Dyrektor AIG Europe podkreśliła, że w polskich korporacjach trudno o profesjonalnych risk managerów – dlatego o zakupie polis decydują księgowi czy menedżerowie. Zdaniem Ewy Wierzbickiej, nawet w odniesieniu do polskich przedsiębiorstw trudno mówić o optymalnym nasyceniu. – Tylko 30 proc. z 1 mln 900 tys. firm jest ubezpieczonych – stwierdziła arbiter Sądu Polubownego, wskazując, że luka ubezpieczeniowa dotyczy również domów i mieszkań. I to pomimo faktu, że w ostatnich dwóch dekadach mieliśmy aż nadto bolesnych doświadczeń w postaci klęsk żywiołowych.
Gdzie w takim razie polscy ubezpieczyciele powinni w pierwszej kolejności szukać klientów? Taką rynkową niszą, dodajmy: bardzo obszerną niszą, mogą okazać się ubezpieczenia na życie, ukierunkowane na cele emerytalne. – Ubezpieczenia powinny być alternatywą we wszystkich obszarach, z których wycofuje się państwo (np. ubezpieczenia zdrowotne czy społeczne) – oceniła Ewa Wierzbicka. Podobnie postrzega sytuację ekspert ZBP – wskazał, że jednym z preferowanych kierunków rozwoju bancassurance są właśnie produkty oszczędnościowe. – Dlaczego? Bo klient będzie ich potrzebować, z czasem będzie stawać się coraz bardziej świadomy – stwierdził Adam Antczak.
Niestety, popularność długoterminowego oszczędzania nad Wisłą jest stosunkowo niewielka. Najlepszym dowodem takiego stanu rzeczy może być poziom oszczędności długoterminowych w całym portfelu środków zgromadzonych przez Polaków. Po redukcji OFE udział tych oszczędności wynosi 13 proc. – dla porównania w Wielkiej Brytanii wynik kształtuje się na poziomie 55 proc., w Niemczech – 36 proc, a we Francji – 37 proc. Co gorsza, polityki władz mającej na celu promowanie oszczędzania na cele emerytalne nie sposób uznać za konsekwentną ani kompleksową, i nie chodzi tu wyłącznie o perturbacje wokół funduszy emerytalnych. – System ubezpieczeń społecznych w Polsce był tworzony jako trzy filary. Dziś mamy jeden filar, pozostałość drugiego filara i trzeci filar w znacznym stopniu zmarginalizowany – podkreśliła Ewa Wierzbicka. O niekonsekwencji świadczyć może sam fakt uruchomienia na przestrzeni 15 zaledwie lat trzech różnych programów „trzeciofilarowych”, przy czym w ślad za tymi inicjatywami nie zostały podjęte działania promocyjno-edukacyjne. Jest wręcz odwrotnie – kolejne rządy nie ostrzegają przed skutkami bazowania tylko na dwóch filarach, stwarzając pozory, że bez dodatkowych oszczędności przyszli emeryci sobie poradzą – co oczywiście nie jest prawdą. – Żeby rzeczywiście być zabezpieczonym na starość w kontekście negatywnych przemian demograficznych trzeba się zabezpieczać w ramach III filaru – powiedziała arbiter Sądu Polubownego przy Rzeczniku Finansowym. Adam Antczak określił produkty typu IKE i IKZE jako „sztuczne”. – Na dziś, żeby podjąć decyzję o oszczędzaniu trzeba otrzymać jakieś value. Przeanalizowałem ofertę IKZE i nie wybrałem tego produktu, stwierdziłem że tu nie ma żadnej atrakcyjnej ulgi – zaznaczył ekspert ZBP.
Brak edukowania o produktach typu IKE i IKZE sprawia, że problemy ze zrozumieniem specyfiki każdego z nich mają nawet osoby sprzedające te ubezpieczenia. Ewa Wierzbicka wskazuje, że pracownicy banków, do których zwróciła się z prośbą o zamianę IKE na IKZE sami mieli problemy ze wskazaniem różnic między tymi dwoma rozwiązaniami. Zgodził się z tą opinią Adam Antczak. – IKE/IKZE jest faktycznie traktowane przez banki nieco po macoszemu; kształt tych produktów został zdefiniowany przez ustawodawcę, pewne parametry produktów powodują, że ich atrakcyjność jeśli chodzi o wartość dystrybucyjną dla banku jest mała – powiedział ekspert ZBP. Jego zdaniem, regulator i ustawodawca powinni skoncentrować się na tworzeniu efektywnych zachęt – w szczególności w postaci ulg podatkowych – natomiast samo kształtowanie produktów finansowych umożliwiających oszczędzanie na cele emerytalne powinno pozostać domeną instytucji finansowych. – Ulgi mają tę zaletę, że albo kreują dodatkowe ubezpieczenia albo powodują przesunięcie ubezpieczeń już istniejących na konkretne produkty – wskazała Ewa Wierzbicka. Należy też pamiętać o jednym: dobrze opracowany pod względem merytorycznym program emerytalny nie będzie aktywnie dystrybuowany przez instytucje finansowe, jeżeli nie będzie przynosić im godziwego zysku.
Karol Jerzy Mórawski