Oszczędzajmy nie tylko w październiku
W tej mizerii warto docenić pomysł Ministerstwa Finansów by zwiększyć atrakcyjność państwowych obligacji detalicznych. Niestety pomysł dotyczył tylko października – chyba nie tylko dlatego, że nazywamy go miesiącem oszczędzania.
Zachęta do zakupu tych papierów polega na obniżeniu ceny po jakiej można je kupować za pieniądze pochodzące z wykupu starych obligacji skarbowych. Do września (i od listopada znowu) ten upust był bardzo niewielki, wręcz symboliczny – 10 groszy na papierze o wartości 100 zł. W przypadku zakupu długoterminowych 10 letnich obligacji oznaczało to wzrost rocznej rentowności o zaledwie 0,01 pkt. proc. W przypadku papierów 2-letnich rentowność rosła już o 0,05 pkt. proc.
Dlaczego wprowadzono zachęty dla nabywców obligacji?
Trudno powiedzieć dlaczego po latach takich symbolicznych zachęt ministerstwo Finansów zdecydowało się znacząco je zwiększyć. Cenę zamiany obniżono o od 0,1 do nawet 0,4 zł. Oczywiście znów zachęta ma najmniejsze znaczenie w przypadku papierów o najdłuższym terminie wykupu (wzrost rentowności o 0,05 pkt. proc.), choć nominalnie upust w cenie jest najwyższy – 50 gr. W sumie obniżenie ceny zakupu detalicznych papierów to był bardzo dobry pomysł.
Lenin w październiku – obligacje też
Niestety pomysł ten został skonstruowany zgodnie z obecną modą na wspieranie tylko jakiś wybranych grup. W przypadku tej promocji mogą z niej skorzystać posiadacze obligacji detalicznych, którzy posiadają papiery wykupywane TYLKO w październiku. Jeżeli masz papiery wykupywane np. w listopadzie to za uzyskane z nich pieniądze będziesz mógł kupić nowe skarbowe obligacje już na gorszych warunkach.
Inwestorze nie masz dzieci?, masz pecha
Zresztą ta strategia, ze zawsze wspieramy tylko pewne grupy w obligacjach ma szczególny wyraz bolesny dla wszystkich, którzy nie mają dzieci albo ich pociechy są już dorosłe albo nieletnie, ale jest tylko jedno. Tacy pechowcy nie mogą kupować najwyżej rentownych obligacji skarbowych zastrzeżonych dla beneficjentów programu 500+.
Dziś niektóre obligacje detaliczne (4- i 10 – letnie) to jedyny nieryzykowny instrument finansowy broniący pieniądze drobnych ciułaczy przed inflacją. Stąd gwałtownie rosnąca ich popularność. Odsetki od lokat są niższe od stopy inflacji, a jak się jeszcze uwzględni podatek belki to odkładanie pieniędzy w banku to nie jest oszczędzanie tylko dotowanie gospodarki pieniędzmi drobnych deponentów. Chwaląc długoterminowe obligacje detaliczne warto pamiętać, że ich zakup nie zawsze gwarantuje realny zysk. Ich konstrukcja jest taka, że gdy inflacja dojdzie do 5 -6 proc. to i ich rentowność będzie niższa od inflacji.
Jeszcze niedawno dużo mówiono o potrzebie budowania kapitału narodowego. Chciano m.in. obniżać opodatkowanie odsetek od długoterminowych papierów. Dziś z całej tej akcji pozostał tylko niedopracowany program PPK. Tymczasem emerytura nie może być jedynym celem odkładania pieniędzy. Może Ministerstwo Finansów pomoże Polakom w oszczędzaniu i stworzy realną konkurencję dla bankowych depozytów również przy oszczędzaniu na krótsze terminy.
Może bank centralny zachęci Polaków do oszczędzania?
Zasadniczo troska o nasze depozyty powinna być zadaniem banku centralnego. Ale pamiętając np. uwagi NBP zgłoszone do projektu do PPK to kwestia budowania oszczędności jest dla niego bardzo odległym celem. Tymczasem warto sobie przypomnieć, jak mniej więcej 20 lat temu bank centralny wyemitował dla ludności specjalne atrakcyjne papiery, tylko po to żeby w ten sposób zmusić banki do podniesienia odsetek od depozytów. Dziś takiej możliwości już nie ma.
Nie oznacza to jednak, ze bankowi centralnemu pozostało wyłącznie możliwość podniesienia stóp procentowych. W ten sposób można by też zahamować obecne wysokie tempo wzrostu gospodarczego, a to nie byłoby dobre. Są jednak możliwe inne działania mogące poprawić opłacalność oszczędzania ludności. Można np. obniżyć rezerwy obowiązkowe, można tez przestać dokręcać śrubę podatkową wobec banków, bo to jest podstawowy powód, że łupią swoich drobnych klientów.