Osobiste Konto Inwestycyjne – co oznacza dla banków i jego klientów?
Robert Lidke: Czy w związku z zapowiadanym przez rząd wprowadzeniem Osobistego Konta Inwestycyjnego (OKI) spodziewa się Pan odpływu części pieniędzy z depozytów i bieżących rachunków bankowych?
Maciej Kikta: Myślę, że tak może być. Moim zdaniem klienci banków będą korzystali z limitu 25 tysięcy złotych, w ramach którego będą mogli przeznaczyć posiadane środki na bezpieczne sposoby lokowania kapitału, a więc na lokaty i obligacje skarbowe.
Pytanie – czy przeniosą na OKI więcej pieniędzy? To będzie zależało od tego, na ile OKI będzie prostym, a na ile skomplikowanym rozwiązaniem. Jeszcze nie wiemy jak to będzie wyglądało technicznie, czy to będzie jakaś osobna platforma inwestycyjna, czy to będzie usługa działająca w ramach banków i banki będą oferowały dostęp do OKI.
Im trudniejszy będzie dostęp do takiej usługi, im bardziej będzie pracochłonny i skomplikowany proces przenoszenia środków na OKI – tym mniej Polaków z niego skorzysta.
Może być tak, że bank otworzy u siebie OKI i po prostu środki klienta będą przenoszone z rachunku bieżącego na OKI w ramach tego samego banku?
To może odbywać tak jak obecnie wygląda otwieranie konta oszczędnościowego w banku, w którym klient ma już rachunek bieżący i przenosi środki z jednego rachunku na drugi. Jeśli rzeczywiście rozwiązanie będzie tak proste, to myślę, że klienci masowo będą przenosili wspomniane 25 tysięcy na takie konta.
Mówiąc inaczej, jeżeli jakiś bank nie otworzy OKI – to może spodziewać się, że środki jego klienta przejdą do innej instytucji, która OKI będzie oferowała?
Polscy klienci bankowi są dosyć lojalni. Chociaż chętnie korzystają z różnych bankowych promocji, na których mogą zarobić, to jednak swoje środki trzymają zazwyczaj na jednym rachunku, który polubili, i do którego się przyzwyczaili. Ale jeżeli bank klienta nie będzie prowadził OKI, to rzeczywiście klienci będą szukali sposobu, aby środki do 25 tys. złotych przenieść do innej instytucji finansowej.
Czytaj także: Nowe oszczędności do 100 tys. zł bez podatku na Osobistym Koncie Inwestycyjnym (OKI)
A czy zdaniem Pana pojawienie się OKI, gdzie przypomnijmy zgromadzone środki do 100 tys. złotych będą zwolnione z podatku od zysków kapitałowych (podatek Belki) spowoduje, że istniejące już formy oszczędzania jak np. IKE i IKZE będą wymagały modyfikacji?
W przypadku IKE obecnie limit roczny wpłat wynosi ponad 26 tys. złotych i jest co roku waloryzowany. Natomiast w OKI jest to sztywny limit 25 tys. złotych na lokaty i obligacje skarbowe. Pozostałe 75 tys. może być wykorzystane jedynie na bardziej ryzykowne produkty.
Jeśli z IKE wypłacimy pieniądze przed 60. lub 55. rokiem życia – to zapłacimy podatek Belki. Tymczasem z OKI będziemy mogli wypłacać pieniądze bez podatku i przenosić je na inne inwestycje. Konstrukcja tych produktów jest zupełnie inna, moim zdaniem wprowadzenie OKI nie wpłynie na wprowadzanie zmian w rozwiązaniach służących zabezpieczeniu emerytalnemu.
Powstaje jednak pytanie co w ogóle będzie z podatkiem od zysków kapitałowych, czy będzie całkowicie zniesiony?
To była jedna z obietnic Koalicji Obywatelskiej. Nic dziwnego, że większość krytyki OKI skupia się na tym, że nie to nam – jako inwestorem – obiecywano. Chociaż rozwiązanie obiektywnie dla Polaków jest korzystne, to trudno nie mieć poczucia, że to zdecydowanie za mało, żeby pobudzić inwestycje.
Samo wprowadzenie OKI nie wpłynie na zmiany w IKE i IKZE, ale już zniesienie podatku Belki zmusi rządzących do wprowadzenia zmian w tych instrumentach. Zachęta do korzystania z nich będzie zbyt słaba, wobec oczekiwania, by Polacy oszczędzali na swoje emerytury.
Czytaj także: Prezes GPW ocenia, że OKI to szansa na ożywienie warszawskiej giełdy i rynku kapitałowego
Z punktu widzenia klientów instytucji finansowych, w tym banków – czy OKI to jest dla nich atrakcyjna oferta, i co jest jej największą zaletą?
Dla klientów to jest bardzo atrakcyjna opcja. Oczywiście jest mniej atrakcyjna niż całkowite zniesienie podatku Belki, ale skoro tej opcji obecnie nie ma na stole, to nie powinniśmy ich porównywać. Ministerstwo Finansów wprowadza dla nich korzyść, której do tej pory nie było, czyli możliwość bezpiecznego oszczędzania do 25 tysięcy złotych bez podatku Belki za pośrednictwem OKI.
25 tysięcy złotych przy obecnym średnim oprocentowaniu ok. 3 procent na lokacie przyniesie rocznie ok 140 złotych netto, które zostanie w kieszeni inwestora. Zawsze coś.
Jeśli chodzi o część inwestycyjną OKI, to pytanie jak to konto będzie skonstruowane. Czy będą w nim określone fundusze, które będą miały mniej lub bardziej ograniczony poziom ryzyka co pozwoli, zgodnie z intencją ministra finansów i gospodarki, przyciągnąć na rynek kapitałowy miliony Polaków?
Czy OKI przyjmie formę konta maklerskiego, umożliwiającego bezpośredni zakup akcji lub innych instrumentów finansowych? Pytań jest sporo, a póki nowe rozwiązanie nie zostanie zaprezentowane, tylko będą się mnożyły.
Problemem jest jednak to, że nie umiemy inwestować. Nikt nas tego nie uczy. To nie jest wiedza, którą wynosimy ze szkoły. Wpływa to na to, że jeśli chodzi o inwestowanie, Polacy są konserwatywni. Mamy jedynie 1,8 miliona otwartych rachunków maklerskich, trudno powiedzieć, ile z nich jest aktywnie wykorzystywanych. Boimy się strat finansowych, z którymi może się wiązać inwestowanie.
Przed Ministerstwem wyzwanie – nie tylko stworzenia OKI, ale również przekonanie Polaków, że inwestowanie może im się opłacić oraz wyjaśnienie im, jak zacząć, żeby uniknąć rozczarowania.
Jeśli się to uda, to być może OKI będzie swoistą trampoliną, która pozwoli w to inwestowanie wejść szerszemu gronu Polaków. I to może być największa korzyść z powstania Osobistego Konta Inwestycyjnego.
Możliwość bezpiecznego inwestowania w ramach OKI w obligacje skarbowe oznacza, że będzie je można tak jak do tej pory kupować tylko za pośrednictwem PKO BP lub Banku Pekao?
Obecnie zakup obligacji nie jest łatwy. Być może resort finansów umożliwi zakup obligacji skarbowych w ramach OKI z poziomu innych banków niż te dwa przez Pana wymienione. Nawet pomijając inne zalety proponowanego rozwiązania, to już to może wpłynąć na odpływ pieniędzy z banków – w tej chwili obligacje są oprocentowane o wiele korzystniej, niż nieobudowane w promocje lokaty.
Niedogodności związane z ich zakupem są jednym z niewielu czynników, które ograniczają ich popularność wśród Polaków.
Czy sądzi Pan, że OKI spełni swój cel, to znaczy, że wpłynie na nasz rynek kapitałowy, na naszą giełdę, ożywi ją, będzie więcej kapitału dla spółek, które będą chciały wejść na GPW?
Uważam, że w pełni tego celu nie da się zrealizować, dopóki poziom edukacji finansowej w Polsce nie wzrośnie. Moim zdaniem, teraz jest na niskim poziomie – potwierdzają to zresztą badania, dotyczące wiedzy finansowej Polaków.
Potencjalni inwestorzy indywidualni, mający kilkadziesiąt tysięcy złotych, które mogliby zainwestować, będą się bali to zrobić. Nikt im nie wyjaśni, gdzie szanse na stratę są trochę większe i gdzie trochę mniejsze.
Przykładem jest to, co stało się w czasie pandemii COVID, gdzie ludzie w pewnym momencie zainwestowali sporo pieniędzy. Tych inwestycji zaczęli żałować, bo oczekiwane odbicie nie nadchodziło tak szybko, jak się go spodziewali. Wycofywali się z giełdy ze stratą, tymczasem w perspektywie roku czy dwóch lat kursy akcji zaczęły rosnąć.
Inwestowanie wiąże się z wieloma psychologicznymi pułapkami. Obserwowanie czerwonych minusów i patrzenie jak nasze pieniądze topnieją powodują realny stres. Czasem tak silny, że zmuszający do nieracjonalnych decyzji. Moim zdaniem w tej chwili jest to nie do przeskoczenia – bez bardzo rzetelnej edukacji finansowej, dotyczącej także funkcjonowania rynków finansowych.
Być może uda się przekonać do inwestowania na rynku kapitałowym kilka procent Polaków, ale z dobrodziejstw OKI w pełni skorzystają głównie ci, którzy już inwestują.
Czytaj także: Czy droga do świadomych decyzji finansowych powinna zaczynać się w szkole?
