Od czego zacząć naprawianie polskiej gospodarki?
Paweł Jabłoński: Jak Pan ocenia obecną sytuację gospodarczą Polski?
Lech Kurkliński: Myślę, że jesteśmy w ważnym historycznie momencie, co niewątpliwie wiąże się z wyborami parlamentarnymi. Polska w dalszym ciągu posiada relatywnie mocne atuty do wzrostu gospodarczego, które z powodzeniem wykorzystywaliśmy w minionych latach członkostwa w Unii Europejskiej, a co z pewnością przysłużyło się do wzrostu PKB (per capita) od 2004 r. o blisko 90% (np. sprawnie zaabsorbowaliśmy netto 154,8 mld euro unijnych funduszy, ale przede wszystkim sprzyjał nam wspólny rynek).
Niestety w ostatnim czasie pojawiło się lub nasiliło całkiem sporo negatywnych zjawisk i tendencji, jak np. ujemny wzrost PKB w I i II kw. (-0,3 i -0,5%), spadek sprzedaży detalicznej od początku roku, czy też spadek produkcji przemysłowej
Od czego powinno zacząć się naprawianie naszej gospodarki?
Sprawa ułożenia stosunków z Brukselą jest najpilniejsza i chyba najłatwiejsza do przeprowadzenia. W pierwszej kolejności wystarczy tu oderwanie się od podejścia dogmatycznego, determinowanego wyłącznie partykularnymi celami politycznymi.
Odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy i uniknięcie zagrożenia braku transferów kapitałowych w ramach unijnej perspektywy finansowej 2021–2027 stanowi klucz do sukcesu, a co najmniej braku porażki. Negatywny scenariusz w tej dziedzinie możemy obserwować na przykładzie Węgier.
Ale jak wykorzystać tę szansę? Naprawdę wystarczy, że rząd dogada się z Brukselą?
Żeby inwestycje napływały szerszym strumieniem (zarówno te zagraniczne, ale też krajowe), musi być spełniony podstawowy warunek. Jest nim stabilność (przez lata) warunków funkcjonowania biznesu. Chodzi o regulacje prawne, podatkowe i politykę gospodarczą.
Nikt, kto chce przenosić biznes do Polski lub go rozwijać na miejscu, nie myśli w kategoriach krótkoterminowych.
Inwestorzy muszą mieć przekonanie, że warunki działania nie będą ulegać rewolucyjnym zmianom, a na straży bezpieczeństwa będzie czuwał sprawny i niezawisły system sądowniczy.
A tego dziś nie mamy i to jest zjawisko najbardziej zagrażające rozwojowi gospodarczemu. W tej materii mój optymizm zdecydowanie słabnie.
Rozumiem, że ta niestabilność warunków prowadzenia biznesu to najważniejszy czynnik osłabiający naszą gospodarkę. Ale chyba nie jedyny?
Oczywiście nie jedyny. Dla mnie taką kolejną ważną sprawą jest postępujące osłabienie sektora finansowego. Banki zmniejszyły swoją zdolność do finansowania gospodarki, nie mówiąc o prawie totalnej porażce rynku kapitałowego. W tej ostatniej kwestii praktycznie cała Europa ma problem, ale w Polsce on rysuje się jeszcze mocniej. Brakuje nawet jakiejś nadziei, że tu się coś zmieni.
Kolejnym minusem, i to chyba ważniejszym (długoterminowym) niż ten poprzedni, jest nasza sytuacja demograficzna.