Obniżki stóp procentowych w 2023 roku jeszcze nie będzie?
„Stopy wzrosły dosyć znacząco, ale w walce z inflacją również ważna jest polityka budżetowa i inne działania, takie jak wakacje kredytowe. Gdybyśmy zestawili te wszystkie trzy elementy, to okazuje się, że łączna restrykcyjność policy mix jest w tej chwili minimalna i nieadekwatna do tak wysokiej inflacji. Stąd naszym zdaniem obecne policy mix jest niewystarczające, żeby sprowadzić inflację do celu, ale tak jak zaznaczyłem, główny problem jest po stronie budżetowej, która praktycznie kompensuje zacieśnienie polityki pieniężnej” – powiedział główny ekonomista ING Rafał Benecki.
Brak perspektyw powrotu inflacji do celu w średnim terminie?
Członek zarządu Noble Funds TFI Mikołaj Raczyński również ocenia, że w związku z aktualnym policy mix nie widać perspektyw powrotu inflacji do celu w średnim terminie.
„Mamy gospodarkę z prawie 2-proc. bezrobociem, czyli praktycznie pełne zatrudnienie, przy 15 proc. inflacji, gdzie działają już mechanizmy indeksacji cen i płac. W żaden sposób nie została rozbita spirala inflacyjna, więc nie doszliśmy do momentu, w którym widać światełko w tunelu. Oczywiście mamy podwyżki stóp, nie można powiedzieć, że ich nie ma, ale przy tak istotnej stymulacji fiskalnej całościowy policy mix dotychczas nie powoduje, że w jakikolwiek sposób widać perspektywy istotnego spadku CPI. Zakładane w lipcowej projekcji NBP 3,5 proc. inflacji pod koniec 2024 r. to obecnie zupełnie nierealny scenariusz” – dodał.
Powolny spadek inflacji
Powolnego spadku inflacji do celu NBP, przy dojściu stóp proc. w okolice 7 proc., spodziewa się Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska. Zaznacza jednak, że może wydarzyć się to nie wcześniej niż w 2025 r.
„Poziom niepewności jest jednak bardzo duży – nikt tak naprawdę tego nie wie. Po drodze mamy masę znaków zapytania i ruchomych elementów, jak chociażby skala działań interwencyjnych rządu i skala załamania gospodarczego, które może wyniknąć z kryzysu energetycznego” – dodaje.
Czytaj także: Joanna Tyrowicz z RPP: stopy procentowe w Polsce powinny dalej rosnąć >>>
Benecki z ING ma wrażenie, że celem NBP nie jest sprowadzenie inflacji do celu 2,5 proc., tylko sam spadek wskaźnika inflacji oraz soft landing gospodarki. Oznacza to, że nawet jak inflacja będzie niższa, to ceny będą dalej rosnąć, tylko wolniej.
„Myślę, że zdecydowanie bardziej realny jest 'soft landing’ niż trwałe zwalczenie inflacji, a słuchając wypowiedzi rady można niestety mieć wrażenie, że 'soft landing’ jest zaskakująco wysoko w priorytetach. Gdybyśmy porównali wypowiedzi RPP i NBP w stosunku do wypowiedzi EBC, to w wypowiedziach NBP bardzo rzadko pojawia się kwestia powrotu do inflacji na poziomie 2,5 proc., raczej po prostu jest mowa o spadku inflacji. Natomiast w wypowiedziach członków EBC często pojawiają się odniesienia do poziomu celu” – dodaje.
Kryzys energetyczny
Zejście do celu w perspektywie kilku lat paradoksalnie może ułatwić kryzys energetyczny – zaznacza Bielski.
„Kryzys jest sojusznikiem banku centralnego w zbijaniu popytu – to kryzys kosztów życia, obniżający zdolności nabywcze konsumenta i wykonujący jakąś część pracy za bank centralny. Tak duży szok w podstawowych kosztach życia być może ułatwi powrót inflacji nie tylko do 'przyzwoitych poziomów’ – jak mówi prezes NBP – ale i w okolice celu. W dużej mierze realizacja tego scenariusza zależy od działań rządu (…). Jeżeli wsparcie ze strony polityki fiskalnej będzie bardzo hojne, to osłabienie popytu będzie mniejsze. Mimo tego ryzyka wydaje się, że powyższy scenariusz może się zrealizować – stopy zatrzymają się w okolicy 7 proc. i inflacja nie wybuchnie już z drugą falą, powoli schodząc do celu” – dodaje Bielski.
Programy osłonowe
W kontekście rządowego wsparcia Benecki z ING zauważa, że programy osłonowe, powinny być bardziej celowane, zakrojone na mniejszą skalę, żeby ograniczyć presję cenową długoterminowo.
„W tej chwili walka z inflacją tak naprawdę koncentruje się na perspektywie roku. Natomiast obawiam się, że takie krótkowzroczne podejście spowoduje, że inflacja wybije również w roku 2024” – powiedział.
„Podobnie wysokie oczekiwania inflacyjne i moim zdaniem silne efekty drugiej rundy, także przemawiają za uporczywie wysoką inflacją. Inflacja zamiast 20 proc., które zobaczymy na początku 2023 roku, pod koniec 2023 r. będzie może bliżej 10 proc., ale to nie oznacza, że walka jest wygrana. Mnożenie tymczasowych instrumentów powstrzymujących inflację, spowoduje, że gdy one się skończą pod koniec 2023 roku, to w 2024 będziemy mieli dalej wysoką inflację” – dodał.
Uwaga na powtórkę błędów z lat 70.
Podczas ostatniej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński podtrzymał wcześniejsze zapowiedzi, że w połowie 2023 r. możliwe są obniżki stóp procentowych, w zależności od rozwoju sytuacji gospodarczej.
Zdaniem Bielskiego z Santandera jest jednak zdecydowanie za wcześnie, aby sygnalizować możliwość obniżek stóp procentowych.
„Nawet jeżeli rzeczywiście można teraz przyhamować cykl podwyżek i zobaczyć co dalej, to jest o wiele za wcześnie, żeby z dużym przekonaniem deklarować, że przed końcem przyszłego roku będziemy obniżać stopy – a taką komunikację ze strony NBP słyszymy już od kilku miesięcy” – zauważa ekonomista.
„Tego nie można być pewnym i na tym etapie komunikacja banku centralnego, moim zdaniem, w ogóle nie powinna tego akcentować. A jeżeli jest inaczej, to stwarza wrażenie, że może to wynikać nie z kalkulacji ekonomicznych, a z politycznych – termin komunikowanych obniżek jest zbieżny z kalendarzem wyborczym” – dodaje.
Kiedy obniżki stóp procentowych?
W ocenie Bielskiego budowanie oczekiwań – co do terminu obniżek stóp procentowych – nie służy interesom banku centralnego.
„Jego celem powinna być walka z inflacją. Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby nastawiać rynek na obniżki w sytuacji, gdy nie można wykluczyć, że inflacja nadal będzie nas zaskakiwać w górę” – powiedział.
„W tym momencie niezależność banków centralnych jest kluczowa – one muszą odpowiadać za inflację w momencie, kiedy rządy – nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach – podejmują działania, które nie ułatwiają walki z inflacją. Mocne zapowiedzi nadchodzących obniżek w sytuacji, kiedy jeszcze nie przezwyciężyliśmy problemu z wyjątkowo wysoką inflacją nie budują poczucia niezależności. (…) Niemniej deklaracja woli prezesa od maja jest dość czytelna – 'chcemy wkrótce zakończyć cykl i zacząć obniżać stopy przed wyborami'” – dodaje.
Według Raczyńskiego kwestia obniżek stóp w przyszłym roku zależy od poziomu, do jakiego dojdą stopy w bieżącym cyklu.
„Gdyby doszły do 10 proc., to ich cięcie byłoby jak najbardziej możliwe. Natomiast trudno o mocne obniżki przy stopach na poziomie 6,5 proc., czy 7 proc. Rada oczywiście może w 2023 r. kosmetycznie obniżyć stopy o 25 pb., ale przy tak wysokiej inflacji byłby to ruch bez znaczenia dla gospodarki, co ostatecznie mogłoby skończyć się później koniecznością powrotu do wyższego poziomu stóp” – powiedział.
Zdaniem Beneckiego obniżki stóp są możliwe zważywszy na różnice między celem inflacyjnym de iure na poziomie 2,5, a celem de facto obranym przez RPP, który zakłada jedynie spadek wskaźnika inflacji oraz soft landing gospodarki.
„NBP może skończyć cykl podwyżek, ale niekoniecznie skończy walkę z inflacją, bo ona na nowo da o sobie znać w 2024 r. i w kolejnych latach, i będzie nowy cykl podwyżek. Polska jest bardzo bliska popełnienia błędów banków centralnych z lat 70., kiedy wymknęła się spod kontroli kwestia oczekiwań inflacyjnych, były bardzo silne efekty drugiej rundy i walka z inflacją ostatecznie trwała dłużej i kosztowała gospodarkę więcej niż taki model zdecydowanego działania na początku” – ocenia główny ekonomista ING.
Arsenał RPP do walki CPI to tylko stopy procentowe?
Ekonomiści wskazują, że arsenał NBP do walki z CPI jest dość ograniczony, a głównym instrumentem pozostają stopy procentowe.
Raczyński z Noble Funds wskazuje, że mechanizm zacieśnienia ilościowego – zmniejszenia bilansu banku centralnego poprzez sprzedaż obligacji – znajduje zastosowanie na dużo bardziej rozwiniętych rynkach finansowych, gdzie stopy risk free są dużo bardziej uzależnione od rentowności obligacji.
„Np. w USA transmisja monetarna w znacznie większym stopniu odbywa się przez poziomy rentowności obligacji niż przez same stopy banku centralnego. W Polsce, gdzie rynek obligacji jest płytki i niepłynny, gdzie nie ma dużej obecności graczy zagranicznych, wyprzedawanie obligacji przez NBP mogłoby spowodować więcej złego niż dobrego” – powiedział Raczyński.
„Od października ub. roku, kiedy RPP zaczęła podnosić stopy, rynek SPW jest rozchwiany. Oczywiście NBP ma możliwość podjęcia QT, ale w naszych warunkach byłoby to działanie nieoptymalne. Trzeba tutaj jednocześnie zaznaczyć, że mechanizm efektywności transmisji na koszt pieniądza w ostatnich kwartałach poprawił się – podwyżki stopy rezerwY obowiązkowej, czy wypływ nadwyżkowych środków do obligacji detalicznych ściągnął nadpłynność z rynku” – dodał.
Bielski z Santandera również ocenia, że NBP pewnie nie sięgnie po inne instrumenty polityki pieniężnej poza stopami procentowymi.
Odnosząc się do pomysłu emisji przez NBP obligacji dla osób prywatnych, Bielski nie jest pewny, czy byłoby to skuteczne w sytuacji, gdy nadwyżki gospodarstw domowych w coraz większym stopniu pochłania szokowy wzrost kosztów życia.
„Ponadto to rozwiązanie jest niewykonalne z powodów politycznych – moim zdaniem prezes NBP nie wprowadzi w życie pomysłu, który jest kojarzony z opozycją” – dodaje.
Emisję obligacji detalicznych przez NBP postuluje członek RPP Ludwik Kotecki, który został wybrany przez Senat, gdzie większość mają partie opozycyjne do obecnego obozu władzy.
Odnośnie zacieśnienia ilościowego Bielski nie widzi możliwości dla takiego działania w momencie, kiedy rząd będzie miał duże potrzeby pożyczkowe.
Ostatnie decyzje rządu tworzą ryzyko dla obniżek stóp w 2023 r.
Ostatnie decyzje rządu – tj. silniejsza od oczekiwań podwyżka płacy minimalnej i ogłoszona w czwartek tzw. Tarcza Solidarnościowa – tworzą ryzyko dla zapowiadanych przez niektórych członków Rady Polityki Pieniężnej obniżek stóp procentowych w drugiej połowie 2023 r. – oceniają ekonomiści Banku Millennium.
„Ostatnie decyzje rządu: tj. silniejsza od oczekiwań podwyżka płacy minimalnej, bo średnio aż o blisko 18,0 proc. oraz Tarcza Solidarnościowa, zmniejszająca negatywne skutki inflacji dla dochodów rozporządzalnych gospodarstw domowych, nie wpływają na nasz scenariusz dla stóp procentowych w 2022 r. (zakładamy jeszcze jedną podwyżkę o 0,25 pkt. proc.), wskazują jednak, że realizacja zapowiedzi części członków Rady Polityki Pieniężnej o początku obniżek stóp w II poł. 2023 r. obarczona jest coraz większym ryzykiem” – napisano w raporcie banku.
Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami rządu, od 1 stycznia 2023 r. płaca minimalna wzrośnie do 3.490 zł brutto, a od 1 lipca – do 3.600 zł brutto. Wcześniej rząd proponował, żeby od 1 stycznia 2023 r. najniższa pensja wynosiła 3.383 zł brutto, a od 1 lipca 2023 r. – 3.450 zł.
W czwartek rząd przedstawił szczegóły tzw. Tarczy Solidarnościowej, która ma być odpowiedzią na rosnące ceny energii elektrycznej.
W ramach Tarczy od 2023 r. wprowadzona ma zostać stała cena energii elektrycznej dla wszystkich gospodarstw domowych do rocznego zużycia 2 tys. kWh rocznie. Przewidziano również wyjątki zwiększające limit do 2,6 tys. kWh. Dodatkowo ograniczenie zużycia energii elektrycznej o 10 proc. w przyszłym roku będzie 'nagradzane’ rabatem w wysokości 10 proc., naliczanym od całego rachunku za prąd. Gospodarstwa, które ogrzewają się energią elektryczną, otrzymają dodatek energetyczny.
Ponadto, rząd planuje przeznaczyć ok. 5-6 mld zł na dofinansowanie do zakupu energii i gazu dla firm energochłonnych.