Nowe trzymiesięczne obligacje skarbowe nie będą dużą konkurencją dla lokat bankowych
Robert Lidke: Od pierwszego października 2017 roku Ministerstwo Finansów rozpocznie sprzedaż nowego typu obligacji. Będą to obligacje 3 miesięczne oznaczone kodem OTS. Ich oprocentowanie w skali roku to 1,5 procent. Czy w związku z pojawieniem się tych obligacji spodziewa się Pan dużego odpływu środków z lokat bankowych i z rachunków bieżących klientów sektora bankowego?
Norbert Jeziolowicz: Trudno uznać, aby była to oferta interesująca dla każdej grupy klientów banków. Warto pamiętać, że w przypadku większych kwot depozytów banki często oferują wyższe oprocentowanie lokat. Na ryku można także spotkać oferty wyższe nawet 2- czy 2,5-krotnie. Nie ma więc szczególnego powodu, aby klienci posiadający takie produkty rozwiązywali umowy i przenosili swoje środki. Dodatkowo należy pamiętać, że założenie lokaty jest usługą bezpłatną, a nabycie obligacji i ich przechowywanie może się jednak wiązać z pewnymi kosztami, które także powinny być uwzględniane przy kalkulowaniu korzyści z takiej inwestycji.
RL: W przeciwieństwie do innych obligacji nie będzie karnej opłaty za przedterminową sprzedaż obligacji trzymiesięcznych, będzie się traciło tylko odsetki – jak to rozwiązanie może poprawić atrakcyjność obligacji 3 miesięcznych?
NJ: Wygląda na to, że celem Ministerstwa jest stworzenie mechanizmu w miarę systematycznego oszczędzania. Jest to intencja niewątpliwie słuszna, natomiast do tej pory z innych takich możliwości nie korzysta większość konsumentów, więc ponownie należy wskazać, iż to nie jest raczej oferta „powszechna” – skierowana do wszystkich dorosłych mieszkańców naszego kraju
RL: W tym przypadku dla posiadaczy obligacji 3 miesięcznych nie ma premii jeśli chcieliby je zrolować na kolejne 3 miesiące. Natomiast mając takie obligacje będzie można kupić z premią obligacje 2-letnie,3-letnie 4- letnie i 10- letnie. Czy to będzie wystarczająca zachęta w obliczu rosnącej inflacji?
NJ: W tej chwili rynek spodziewa się raczej podwyżki stóp procentowych, co zapewne przełoży się także wzrost oprocentowania lokat bankowych. W tym kontekście tym bardziej trudno uznać zaproponowane przez Ministerstwo oprocentowanie za niezwykle atrakcyjne w przypadku „rolowania” obligacji lub też zamiany ich na 2-letnie czy 4 -letnie obligacje.
RL: Czy spodziewa się Pan jakiejś rynkowej odpowiedzi ze strony banków, czyli wyższego oprocentowania lokat?
NJ: Oprocentowanie obligacji skarbowych to tylko jeden z większej liczby elementów, który musi być brany pod uwagę przy strategii oprocentowania depozytów przez banki. Ich wpływ na rynek w tym kontekście będzie, oczywiście, zależał od ich faktycznej popularności wśród inwestorów detalicznych.
RL: Kto zdaniem Pana wygrywa na rynku gdzie mamy nisko oprocentowane lokaty, poniżej inflacji, może deweloperzy? – bowiem Polacy inwestują w mieszkania na wynajem gdzie w tej chwili mają wyższą stopę zwrotu niż na lokatach bankowych czy obligacjach skarbowych.
NJ: W walce konkurencyjnej gdzie mamy do czynienia z różnego rodzaju możliwościami inwestycyjnymi w aktualnym środowisku niskich stóp procentowych niewątpliwie – przynajmniej z punktu widzenia części klientów – wygrywają inwestycje na rynku nieruchomości na wynajem a także instrumenty rynku kapitałowego czyli fundusze inwestycyjne i bezpośrednie inwestycje w akcje. Z drugiej jednak strony większość klientów nadal szuka inwestycji po prostu bezpiecznych czyli zapewniających pełny zwrot z kapitału wraz z niewielkim zyskiem. Tak więc depozyty bankowe i obligacje skarbowe nie powinny być od razu spisywane na straty, czy skazywane na zapomnienie.
Robert Lidke