Na gorąco o planach reprywatyzacji
Sprawa reprywatyzacji powinna była być rozstrzygnięta już na początku transformacji ustrojowej w naszym kraju, czyli ćwierć wieku temu. Nasi sąsiedzi już dawno ten problem rozwiązali.
Reprywatyzacja oznacza (choć nie zawsze) powrót kapitału w polskie ręce. Gdyby 25 lat temu zwrócono właścicielom ich majątek lub dano rekompensaty na poziomie 50 czy 20 procent, nawet w postaci bonów reprywatyzacyjnych czy obligacji Skarbu Państwa to zostałby uruchomiony kapitał, który dzisiaj mógłby objawiać się w istnieniu dużych, średnich i małych polskich firm wyrosłych na kapitale startowym uzyskanym z reprywatyzacji.
Zapewne rynek kapitałowy byłby bardziej rozwinięty niż w tej chwili, bo papiery wartościowe powiązane z procesem reprywatyzacyjnym w ten czy w inny sposób trafiłyby na rynek wtórny, w tym na rynek regulowany.
Wiele przedsiębiorstw, nieruchomości, a nawet gospodarstw rolnych nie upadłoby z powodu braku prywatnego właściciela zainteresowanego w ich rozwoju.
Sądy nie traciłyby czasu na procesy reprywatyzacyjne i mogłyby się zająć innymi sprawami, skracając czas oczekiwania na wyroki, także w sprawach gospodarczych.
Szara strefa, czy nawet świat przestępczy miałyby mniej o jedną możliwość łowienia ryb w mętnej wodzie.
Co ważne w obrocie gospodarczym pojawiłyby się nieruchomości, których status prawny zostałby wyjaśniony. To daje możliwość zwiększenia dopływu pieniądza do gospodarki ze strony sektora finansowego, poczynając od kredytów oferowanych przez banki i zabezpieczonych na zwróconym majątku czy na reprywatyzacyjnych papierach wartościowych, a kończąc na mniej lub bardziej skomplikowanych instrumentach finansowych.
I na koniec to, co wcale nie jest najmniej ważne. Załatwienie problemu reprywatyzacji oznaczać będzie, że własność prywatna jest szanowana i chroniona w naszym kraju. Punkt dodatni w tej kwestii bardzo by się nam przydał w tej chwili.
Robert Lidke