Krzepiąca rocznica

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Dziewięćdziesiąta pierwsza rocznica Bitwy Warszawskiej, zwanej przez lorda d’Abernona osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata, ma w istocie symboliczny, by nie rzec umowny, charakter. Rozstrzygające bowiem zmagania trwały od 12 do 25 sierpnia 1920 roku. 15 sierpnia - Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwana też Świętem Matki Boskiej Zielnej - ma bezpośredni związek ze zwycięskimi zmaganiami pod Ossowem i Radzyminem, w wyniku których odzyskano inicjatywę i powstrzymano bolszewickie natarcie.

Tzw. Cud nad Wisłą miał, za sprawą Matki Boskiej, umniejszyć rolę Marszałka, który biorąc za podstawę plan opracowany przez generała Rozwadowskiego zdecydował o wyprowadzeniu znad Wieprza głębokiego manewru oskrzydlającego, przy jednoczesnym związaniu głównego natarcia obroną skoncentrowaną na przedpolach Warszawy.

Dodajmy, że genialny w swej prostocie plan Józef Piłsudski wcielił w życie wbrew stanowisku stojącego na czele francuskiej misji wojskowej Maxima Weyganda, rekomendującego płytki manewr z wycofaniem obrony w kierunku Warszawy. Zanim wyruszył w pole, złożył Marszałek dymisję z funkcji Naczelnika Państwa na ręce premiera Wincentego Witosa, upatrując w tym szansy na uzyskanie – w razie niepowodzenia – pomocy krajów ententy. Witos dymisji nie przyjął. Chwała Bogu!

Piszę o tym wszystkim w kontekście wczorajszego przemówienia prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zaapelował w nim o ponadpartyjne porozumienie, by unikając w tym obszarze politycznych rozgrywek, traktować wojsko poważnie i odpowiedzialnie. Jednoznaczne w wymowie odwołanie do katastrofy smoleńskiej, stanowiącej efekt nieskutecznej cywilnej kontroli nad armią, przy jednoczesnym braku konsekwencji we wdrażaniu zmian w uzbrojeniu, wyszkoleniu i kształtowaniu etosu służby, stanowi nową jakość.

Takie postawienie sprawy stwarza nadzieję, że miast zagadywania rzeczywistości potrafimy wreszcie zdefiniować rolę armii na miarę obecnych i przyszłych wyzwań.