Kredyty w Polsce powiatowej

Kredyty w Polsce powiatowej
Dlaczego akcja kredytowa banków spółdzielczych dla sektora mikro i MŚP nie rozwija się na miarę tych instytucji oraz adekwatnie do potrzeb polskiego small biznesu? Tym pytaniem prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych, prof. dr hab. Małgorzata Iwanicz-Drozdowska, zapoczątkowała sesję tegorocznego Forum Liderów Banków Spółdzielczych, poświęconą polityce kredytowej, realizowanej przez te instytucje.

Prezes KZBS wskazała liczne determinanty limitujące akcję kredytową w ostatnich czasach. Wśród nich znalazła się zarówno niepewność geopolityczna, niekorzystne prognozy demograficzne, ale i konsekwencje otoczenia wysokich stóp procentowych, które dopiero teraz ulegają obniżkom.

Należy wreszcie pamiętać, o tym, że polska drobna przedsiębiorczość uzyskała całkiem pokaźne wsparcie ze środków publicznych podczas pandemii COVID-19, a to w postaci różnego rodzaju tarcz antykryzysowych, które sprawiły, że podmioty te nie miały motywacji do zaciągania kredytów.

Wszystko to wpływa na zmianę narracji po stronie samych spółdzielców: nie mówią już oni tylko o udzielaniu, ale o sprzedaży kredytów, co potwierdza, iż dostrzegli oni konieczność proaktywnego działania na własnych rynkach.

Ta zmiana tonacji w dyskusji towarzyszyła wszystkim wątkom: od demografii i zabezpieczeń, po regulacje i alternatywy dla kredytu bankowego.

Demografia, stopy i „pamięć pokoleniowa” – lokalne hamulce popytu

Urszula Karpińska, prezes zarządu Banku Spółdzielczego w Kielcach, wskazała dwie proste, ale rozstrzygające bariery: koszt pieniądza i niepewność.

Wprawdzie wysokie stopy procentowe przestały już paraliżować decyzje inwestycyjne, jak miało to miejsce przy pierwszych decyzjach RPP podwyższających ich poziom, niemniej wojna i ogólna niepewność wciąż stanowią potężny czynnik, zniechęcający do realizacji projektów wymagających zaangażowania dużych zasobów kapitałowych.

– Widzimy wstrzymanie, ewentualnie przesunięcie o rok–dwa lata projektów inwestycyjnych. Kredyty inwestycyjne są, ale nie na poziomie naszych możliwości – podsumowała.

Prezes Banku Spółdzielczego w Kielcach zachęciła spółdzielców do aktywnego poszukiwania nisz rynkowych i portfeli o niższej szkodowości. W przypadku kieleckich spółdzielców takim produktem okazały się kredyty dedykowane konsumentom. Po około trzech latach BS w Kielcach zwiększył zaangażowanie w tym segmencie rynku blisko trzykrotnie, przy jednoczesnym, bardzo niskim poziomie szkodowości tego produktu.

– Jesteśmy bankiem pierwszego wyboru, pod kątem tych kredytów, gdyż dostosowaliśmy naszą ofertę do oczekiwań klientów, także pod względem cenowym – dodała Urszula Karpińska.

Mariola Walendowska, prezes zarządu Banku Spółdzielczego w Pleszewie, do wymienianych już czynników, wpływających na zmniejszone zainteresowanie finansowaniem, dodała wyludnienie mniejszych ośrodków i presję konkurencyjną.

– Ludzie będą mieszkać tam, gdzie będą mieli pracę – mówiła prezes BS w Pleszewie, podkreślając, że zarówno kierowany przez nią bank, jak i samorządy podejmują działania na rzecz minimalizacji niekorzystnych skutków trendów demograficznych. Do takich aktywności zalicza się zarówno aktywność na polu mieszkaniowym, jak i tworzenie nowych miejsc pracy.

Dodatkowym czynnikiem, wpływającym na postawy klientów, jest niestabilność makroekonomiczna, która doprowadziła do gwałtownego skoku, a następnie spadku inflacji, co przełożyło się zarówno na decyzje RPP, jak i – w ślad za nimi – na oprocentowanie kredytów.

Rzecz w tym, ze część klientów, także z branży agro, wciąż oczekuje kredytów na warunkach sprzed aprecjacji stóp procentowych, kiedy to koszt kredytu dla klienta kształtował się na poziomie 2%. W warunkach komercyjnych jest to dziś nieosiągalne, biorąc pod uwagę, że oprocentowanie depozytów terminowych bywa nawet dwukrotnie wyższe.

Ludzie zapominają też, iż tak korzystne propozycje, z oprocentowaniem na poziomie 1 czy 2%, dotyczyły produktów ze wsparciem ze strony ARiMR, gdzie efektywny zysk dla banku był istotnie wyższy.

Do tego dochodzi funkcjonowanie w bardzo konkurencyjnym środowisku – tylko na terenie działalności BS w Pleszewie funkcjonuje 11 innych instytucji finansowych. Niekorzystnym sygnałem jest zwłaszcza konkurowanie lokalnych instytucji finansowych między sobą.

Milion na start, a hipoteka z prowincji

Piotr Piłat, Prezes Zarządu Krakowskiego Banku Spółdzielczego (KBS), zwrócił uwagę na trzy główne wyzwania dla lokalnej bankowości.

Pierwsze z nich to degradacja lokalności – niewielkie  miejscowości stają się sypialniami dużych aglomeracji albo w ogóle zamiera w nich życie, z czym wiąże się spadek wartości nieruchomości na tych obszarach. To niekorzystny trend, ponieważ ogranicza możliwość ubiegania się o kredyt pod zastaw nieruchomości dla tych mieszkańców małych miast i obszarów wiejskich, którzy chcieliby rozwijać działalność gospodarczą.

Do tego dochodzą wymogi kapitałowe czy w zakresie ryzyka, które pisane są pod kątem dużych instytucji komercyjnych, określając dość wysokie poziomy zabezpieczeń. W połączeniu ze spadkiem wartości nieruchomości na obszarach funkcjonowania większości BS mamy do czynienia z kolejnym, poważnym wyzwaniem.

Piotr Piłat wskazał, iż wartość przeciętnej nieruchomości należącej do osoby indywidualnej w mieście powiatowym rzadko przekracza milion złotych, tymczasem jest to dziś minimum, by móc skutecznie rozkręcić firmę. Zdaniem prezesa KBS, pomocne mogłoby być poszerzenie zakresu dostępnych programów gwarancyjnych.

Grzegorz Borczyński, prezes zarządu Banku Spółdzielczego w Piotrkowie Kujawskim, w którym aż 70% kredytobiorców stanowią rolnicy, opisał swoistą „pamięć pokoleniową” w tych środowiskach: kolejne już pokolenia przedstawicieli branży agro wciąż pamiętają traumę lat 90., co w okresie podwyżek stóp skutkowało nadpłatami i wyhamowaniem inwestycji.

Z drugiej strony w rolnictwie widać konsolidację: zmniejsza się liczba gospodarstw na rzecz ich rozmiarów. Dlatego portfel banku koncentruje się, choć popyt po fali nadpłat zaczyna wracać.

– Ludzi może ubędzie, ale ziemi niekoniecznie – podsumował Grzegorz Borczyński. Jego zdaniem centralizacja i algorytmizacja procesów w bankach komercyjnych tworzą lukę, w którą mogą wejść spółdzielcy – zwłaszcza przy klientach nieprowadzących pełnej księgowości.

– My takich klientów potrafimy zaopiekować, popracować z problemem i zbudować relację – zaznaczył, co potwierdzają twarde dane finansowe. Bank Spółdzielczy w Piotrkowie Kujawskim od lat, z wyjątkiem okresu pandemicznego, utrzymuje trwale wysoki wzrost akcji kredytowej.

Banki spółdzielcze to nie tylko obsługa rolników

Niezależnie od działalności depozytowo-kredytowej, nie należy pomijać również zaangażowania spółdzielców w życie „małych ojczyzn”.

Mariola Walendowska doprecyzowała pojęcie „lokalności” jako obecność w życiu gminy, poczynając od współpracy z samorządami i partnerstwa z lokalnymi firmami, poprzez aktywność w ramach różnych wydarzeń, aż po przełamywanie stereotypów, choćby takich, że lokalny sektor finansowy dedykowany jest branży agro.

Dodała, iż to przeświadczenie funkcjonuje po dziś dzień, nawet wśród relatywnie dobrze wyedukowanych klientów, wbrew oczywistym faktom. Dlatego tak wielki nacisk powinien być kładziony na edukację i systematyczną komunikację w mediach lokalnych.

Piotr Piłat dodał zimny rachunek sił: przy zdigitalizowanych bankach komercyjnych, które potrafią perfekcyjnie „przekroić” konkretną grupę klientów i eksploatować ją parametrycznie, nawet duży spółdzielca nie wygra skalą i kosztami.

Odpowiedzią stają się więc konsorcja z sąsiednimi bankami (by „nie ważyły” na pojedynczych bilansach), a także przechwytywanie klientów deweloperów, bo na kredytach mieszkaniowych i relacji z ich nabywcami zarabia się więcej niż na krótkim finansowaniu samego dewelopera.

Wszyscy prezesi podkreślali znaczenie systematyki: plany sprzedażowe, limity, rozliczanie i „miękkie” oraz produktowe szkolenia działają – choć efekty nie są „tu i teraz”.

Urszula Karpińska wskazała, że taka praca u podstaw przełożyła się na silny wzrost sumy bilansowej (ok. 70% w 4 lata).

„Budujemy reputację jako stabilny i dobry pracodawca – dziś mamy komfort selekcji kandydatów” – dodawała. W tle – pozytywistyczna praca z najmłodszymi i budowanie „banku pierwszego wyboru” dla przyszłych pokoleń.

Obligacje? Rynek mówi „tak, ale…”

W panelu wyjątkowym gościem był przedstawiciel rynku kapitałowego. Marcin Dąbek, Członek Zarządu i Partner w Michael / Ström Dom Maklerski S.A., przedstawił liczby i wnioski: od początku 2024 r. klienci jego domu pozyskali ok. 4 mld zł z emisji obligacji; to pieniądz dla firm „znanych w regionach”.

Jednak obligacje nie zastępują wprost kredytów: sensownie służą jako uzupełnienie finansowania i są adresowane raczej do większych spółek (przychody >200 mln zł), zdolnych do komunikacji z inwestorami i raportowania.

Co ważne z perspektywy bezpieczeństwa portfela banków spółdzielczych – wśród emitentów z rynku Catalyst w ostatnich latach „praktycznie nie było defaultów”. To czyni z dobrze przygotowanej emisji „idealne narzędzie” dla banków poszukujących ekspozycji kredytowej przy szybciej rosnącej bazie depozytowej niż kredytowej.

A co z mini-obligacjami na modłę włoską (minibonds)? Dąbek tonował oczekiwania: we Włoszech emitują je firmy z przychodami rzędu 10–20 mln euro, a inwestorem jest zwykle kapitał „misyjny” (banki, fundusze regionalne). W Polsce – bez większej roli BGK/PFR – popytu na takie ryzyko raczej nie będzie.

„Banki spółdzielcze mają dziś zaangażowanie w obligacje poniżej 1% bilansu – jest pole do wzrostu na obecnym rynku, zanim zejdziemy niżej ryzykownie” – wskazał.

Paneliści byli zgodni co do jednego: banki spółdzielcze nie czekają na triumfalny powrót łatwego popytu: zajmują nisze, łączą siły w konsorcjach, zmieniają kulturę pracy i wychodzą poza „agresywne czekanie na klienta”.

Jednocześnie domagają się regulacyjnego oddechu – nie po to, by odpuścić standardy, lecz by odblokować kredyt tam, gdzie jest on najtrudniej dystrybuowalny, ale najbardziej potrzebny społecznie: w Polsce powiatowej.

Jeśli w ślad za postulatem dwóch prędkości CRD przyjdą realne zmiany w monitoringu i sprawozdawczości, a rynek obligacji dalej będzie bezpiecznym uzupełnieniem ekspozycji kredytowej – to za kilka lat możemy mówić o trwałym ożywieniu akcji kredytowej MŚP. Do tego czasu trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i konsekwencję.

Karol Mórawski
Karol Jerzy Mórawski, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Przez wiele lat pracował w Muzeum Techniki w Warszawie oraz Muzeum Historycznym m.st. Warszawy. Autor wielu publikacji z zakresu krajoznawstwa, historii Warszawy oraz dziejów polskiej motoryzacji. W latach 2005-2010 współpracował m.in. z redakcjami stołecznymi dzienników „Życie”, „Dziennik – Polska, Europa, Świat” oraz „Polska The Times”. Od 2010 r. współpracuje jako dziennikarz z Wydawnictwem Centrum Procesów Bankowych i Informacji, m.in. pisze dla: Miesięcznika Finansowego BANK oraz portalu BANK.pl.
Źródło: BANK.pl