Kluczem Palestyna

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Mało kto, poza zawodowymi dyplomatami, słyszał dotąd o nazwisku Turki al-Fajsal, saudyjskim księciu krwi, byłym ambasadorze w USA. Przestrzega on sojuszników, że gdyby skorzystali z prawa weta w kwestii uznania Palestyny za pełnoprawnego członka ONZ, wówczas Arabia Saudyjska, jedyny tak stabilny i ważny sojusznik Amerykanów w regionie, zrewiduje swoją dotychczasową politykę.

Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uświadomić sobie, co to musi oznaczać. Polityczne, militarne i gospodarcze skutki tej decyzji wpłynęłyby nie tylko na sytuację w regionie, ale globalny układ sił. W Jemenie czy w Afganistanie oraz w Iraku, gdzie Amerykanie zabiegają o poparcie Saudyjczyków dla rządu Nuriego al-Malika, karty zacząłby rozdawać Iran.

Takiego tąpnięcia nie wytrzyma dolar, a więc światowa gospodarka, że o Europie nie wspomnę. Ta ostatnia zresztą zdaje się cierpieć na rodzaj sklerotycznej schizofrenii. W czasie kiedy akcje banków skupujących greckie obligacje lecą na łeb na szyję, mimo że termin ich zapadalności jest odległy, Włosi zbywają swoje papiery dłużne po skrajnie niekorzystnych cenach. Rynki, pomimo wejścia do gry Chin, tylko na moment zareagowały wzrostem notowań. Kanclerz Merkel ostrzega: koniec euro to koniec Europy. Polska prezydencja zapowiada ustami Donalda Tuska uchwalenie do końca września pakietu ustaw stabilizacyjnych. I tylko palestyńskim dzieciom błękit nieba przesłania betonowy mur!