Jak długo jeszcze banki będą podnosiły oprocentowanie lokat?
Pod koniec 2008 r. w szczycie wojny depozytowej oprocentowanie najlepszych trzymiesięcznych lokat sięgało 9 -10 procent. Główna stopa referencyjna NBP wynosiła wówczas 6 procent. Dziś, przy stopach wyższych o 75 pkt. bazowych, oferta banków jest gorsza o 1- 2 pkt. proc., bowiem w co najmniej kilku bankach klienci mogą upolować promocyjną ofertę na 8 procent na depozytach terminowych lub kontach oszczędnościowych.
Jest wojna na depozyty, czy jej nie ma?
Patrząc na liczby i biorąc pod uwagę fakt, że zmian w oprocentowaniu depozytów dokonuje większość banków, zasadne wydaje się pytanie, czy polski sektor bankowy znów wkracza w etap wojny cenowej na rynku depozytów. Zdaniem ekspertów, taka diagnoza byłaby jednak nietrafiona lub przynajmniej przedwczesna. Zwracają uwagę na szereg czynników, którymi aktualna sytuacja różni się od tej sprzed czternastu lat.
– W 2008 roku mieliśmy do czynienia z sytuacją ogólnoświatową o podłożu makroekonomicznym. Pojawił się wówczas duży kryzys zaufania w sektorze bankowym. Upadł Lehman Brothers, stawiano pytania, kto będzie następny. Nikt nie chciał sobie pożyczać pieniędzy na dłużej niż na overnight. Dlatego banki musiały szukać płynności z depozytów klientów. Teraz mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją, ponieważ takiego kryzysu zaufania nie ma – wyjaśnia Rafał Juszczak, były prezes PKO Banku Polskiego i ukraińskiego Alfa Banku.
Czytaj także: Do 2400 zł premii za otwarcie Konta Biznes w Credit Agricole
– O początku wojny cenowej można by mówić, gdyby kilka dużych banków radykalnie podniosło swoje oprocentowanie. Tymczasem najwyżej oprocentowane oferty, po 8 procent, są dostępne tylko w kilku raczej mniejszych bankach i dodatkowo silnie obwarowane warunkami oraz dostępne jedynie dla określonych kwot. Banki podnoszą oprocentowanie depozytów, ale znajdują się w trendzie, czyli wszystkie mają podobną ofertę.
Żaden duży gracz się nie wyróżnia wyjątkowo atrakcyjną ofertą, tak jak to było w marcu 2008 roku w przypadku PKO BP, gdy wprowadziliśmy MaxLokatę. Wszyscy się ze mnie śmiali, a wyszło na to, że byliśmy prorokami. Za kilka miesięcy inne banki szukały płynności, a my w PKO BP byliśmy załadowani depozytami pod korek – dodaje.
Czytaj także: Bank Pekao oferuje 8 proc. na kontach oszczędnościowych oraz 200 zł bonus za założenie konta na selfie
Jest inaczej niż w 2008 roku
– Sytuacja jest różna od tej, z którą mieliśmy do czynienia w 2008 roku. W tamtym czasie o kapitał walczyły głównie mniejsze banki, które miały potrzebę szybkiego budowania bazy kapitałowej na potrzeby akcji kredytowej. Teraz mamy sytuację, że również większe banki korygują swoje oferty – podkreśla Wojciech Werochowski, wiceprezes zarządu Pekao SA, nadzorujący Pion Bankowości Detalicznej.
Kształt oferty depozytów ma związek z zaspokajaniem potrzeb kapitałowych banków. Z jednej strony – ze względu na zobowiązania regulacyjne – muszą one utrzymywać odpowiednie poziomy kapitału, czy – ze względu na zdarzenia specjalne – tworzyć rezerwy. Z drugiej strony, kapitał potrzebny jest do finansowania nowych projektów – wyjaśnia.
– W roku 2008 wyjściowo mieliśmy wyższe stopy procentowe, na poziomie 4 – 4,5 procent, cykl podwyżek nie był tak dynamiczny. Inna była też geneza globalnego kryzysu, a rynek międzybankowy przestał w praktyce funkcjonować – spadła jego rola jako źródła krótkoterminowego zarządzania płynnością banków. Z tego powodu banki musiały pozyskiwać depozyty detaliczne.
Dodatkowo, do 2012 roku trwał boom na depozyty z dzienną kapitalizacją, które pozwalały uniknąć podatku od zysków kapitałowych. W październiku 2021 roku startowaliśmy z historycznie najniższego poziomu stóp procentowych, a zyski z lokat przynosiły praktycznie zerowe odsetki. Mimo to banki wypracowały nadpłynność, wobec której nie musiały w początkowym okresie zabiegać o środki klientów – mówi Paweł Śliwiński z biura prasowego PKO BP.
Czytaj także: Citi Handlowy: lokata do 8,6%
Politycy i lokaty bankowe
– Patrząc na dotychczasowe poczynania banków – punktowe uatrakcyjnianie stawek, głównie po stronie ofert limitowanych, na nowe środki, albo powiązanych z zakupem innych produktów – nie mówiłbym o wojnie, a raczej o realizacji bieżących potrzeb biznesowych i płynnościowych – dodaje Paweł Śliwiński.
Rafał Juszczak zwraca uwagę na jeszcze jeden element nieobecny w 2008 roku, czyli na presję ze strony polityków. Przypomina, że w czasie kryzysu finansowego nikt nie sugerował, że banki powinny poprawić ofertę.
– Mamy do czynienia z próbą wywierania nieformalnego nacisku, by podnosiły oprocentowanie depozytów. Banki mogą podnosić oprocentowanie po to, by nie dać pretekstu do wprowadzenia środków przymusu bezpośredniego, np. w postaci ustawy – twierdzi.
Czytaj także: Toyota Bank podnosi oprocentowanie lokat nawet do 8,20%