Ile za Grenlandię?

Ile za Grenlandię?
Fot. stock.adobe.com / alexlmx
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wszyscy pukają się w głowę, ale spośród trzech zapowiedzi terytorialnych prezydenta USA Donalda Trumpa (Kanada 51. stanem amerykańskim, ponowne przejęcie kontroli nad strefą Kanału Panamskiego), spełnienie trzeciej dotyczącej zakupu Grenlandii nie jest bardzo nieprawdopodobne.

Za trzy miesiące, w kwietniu ’25 odbędą się na Grenlandii wybory parlamentarne i w ich wyniku pojawić się mogą okoliczności polityczne, które doprowadzić mogłyby do referendum z pytaniem o ogłoszenie niepodległości. Ponieważ 2/3 mieszkańców obecnego terytorium autonomicznego w ramach Królestwa Danii jest za niepodległością, jest to scenariusz wykonalny.

Niepodległa Grenlandia zaludniona przez ledwo 57 tysięcy osób musiałaby mieć jednak jakiegoś silnego patrona. Ponieważ nie po to zrywa się więzy, żeby wracać do nieco innej odsłony status quo ante, Dania jako nowy-stary partner nie wchodzi chyba w rachubę, zwłaszcza że nadal dają znać o sobie rachunki krzywd wyrządzonych Innuitom.

A jeśli Waszyngton tak bardzo chce, to może opłaca się schronić pod amerykańskim parasolem, a miliardy za zgodę na to „jakoś się przecież wykorzysta” – mogą stwierdzić Grenlandczycy.

Grenlandia na celowniku USA od wielu lat

Donald Trump nie jest bynajmniej jedynym amerykańskim politykiem rozważającym przejęcie Grenlandii. Sekretarze Stanu USA rozważali to już w XIX wieku. Po upadku Danii podczas II wojny Amerykanie odkurzyli doktrynę Monroe i ze względów wojskowych zdecydowali się na formalną okupację Grenlandii.

Po wojnie Amerykanie nie mieli ochoty wycofać się z wyspy. W 1946 roku prezydent Harry Truman dawał Duńczykom za Grenlandię 100 mln dolarów (dziś byłoby to ok. 1,5 mld dolarów), ale został poczęstowany czarną polewką.

W 1948 roku Duńczycy zrezygnowali z prób perswazji i pogodzili się z trwającą do dziś militarną obecnością USA na Grenlandii. Za użytkowanie tam swoich baz wojskowych Amerykanie nie płacą Kopenhadze.

Dania ma też inne doświadczenia, ponieważ w 1917 r. sprzedała USA za 25 mln ówczesnych, czyli za ok. 650 mln dzisiejszych dolarów, trzy niewielkie karaibskie wyspy (Saint Thomas, Saint John i Saint Croix)) tworzące tzw. Duńskie Indie Zachodnie.

Amerykanie uznali wówczas, że należy zabezpieczyć się przed potencjalnym przejęciem tych wysp przez kajzerowskie Niemcy, przy czym po zniesieniu niewolnictwa i upadku gospodarczym wysp Duńczycy stracili ochotę na zarządzanie skrawkami ziemi na Karaibach, które noszą od stu lat nazwę Wyspy Dziewicze.

Czytaj także: Banki centralne na świecie reagują na zmiany zapowiadane przez amerykańskiego prezydenta elekta

Dlaczego Donald Trump chce kupić Grenladię?

Świat stał się bardzo niespokojny i nieprzewidywalny, więc rośnie znacznie aspektu wyższego bezpieczeństwa dla Ameryki po ewentualnym zakupie Grenlandii przez USA.

Amerykanie nie musieliby wówczas toczyć długich i być może bezowocnych negocjacji w sprawie intensywniejszego wykorzystania wojskowego wielkiej lodowej wyspy, skąd najbliżej do Rosji i skąd kontrolować można rozmarzającą północną drogę morską z półkuli zachodniej do Azji.

Znaczenie mają wielkie podobno zasoby surowców naturalnych, w tym tzw. metali ziem rzadkich. Nie trzeba ich nawet wydobywać, wystarczy, że dostępu do nich nie będą mieli inni.

W tym szerokim kontekście rozważania o wartości potencjalnej transakcji sprzedaży- zakupu Grenlandii nie są wyłącznie ćwiczeniem akademickim.

Czytaj także: Branża kryptowalutowa wierzy w Donalda Trumpa

Trudna wycena nieruchomości pod nazwą Grenladia

David Barker, były ekonomista Fed, profesor finansów, a teraz deweloper, sporządził na prośbę The New York Times bardzo zgrubną wycenę. Podał  zadziwiająco (czyżby?) niski przedział między 12,5 mld a 77 mld dolarów 

Płaszczyznami odniesienia były dla niego ceny zakupu Alaski od Rosjan (7,2 mln ówczesnych dolarów) oraz sprzedaży Wysp Dziewiczych przez Duńczyków. Założył, że decydowałyby względy militarne dla których wielkość danego terytorium ma mniejsze znaczenie. W celu określenia ceny wyszedł od wzrostu PKB  w USA i Danii.

Dolna granica 12,5 mld dolarów to wynik powielenia ceny Wysp Dziewiczych w warunkach obecnego potencjału gospodarczego Danii, a górna (77 mld dol.) to efekt zastosowania identycznej procedury w odniesieniu do ceny Alaski i obecnej siły ekonomicznej USA.

W odpowiedzi na krytykę tych wielkości Barker stwierdził, że jeśli decydowałyby względy obronne, to wartość Grenlandii wzrasta wraz ze wzrostem PKB (bo im większy produkt, tym więcej do stracenia – przyp. JC). Jeśli chodziłoby zaś przede wszystkim o surowce, to wielkość PKB nie miałaby tak wielkiego wpływu na cenę.

Inni wskazują, że liczyłyby się głównie minerały do pozyskania na Grenlandii. Dlatego Financial Times napisał, że w grę wchodzić mogłoby nawet 1,1 biliona (1 100 mld) dolarów.

Wydaje się, że to bardzo wygórowana wartość. Nabywcą byłoby państwo, które na szczęście (przynajmniej w przypadku USA) nie prowadzi działalności gospodarczej i jego jedynym dochodem z Grenlandii byłyby podatki w PIT i CIT w wielkości praktycznie zerowej oraz wpływy ze sprzedaży koncesji na zagospodarowanie złóż i wydobycie surowców.

Prywatni nabywcy tych praw musieliby poczynić olbrzymie inwestycje, w tym w zakresie ochrony środowiska, więc ich realne opodatkowanie byłoby pieśnią bardzo odległej i niepewnej przyszłości, z oczywistym przełożeniem na tłumienie oczekiwań cenowych sprzedawcy.

Ale nawet potencjalne podatki nie zrównoważyłyby zapewne kosztów zarządzania Grenlandią i zapewnienia Innuitom tego, co dostają teraz do Danii, czyli 600 mln dolarów rocznie w postaci subwencji.

Wg Davida Barkera, biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania bardzo podobne do grenlandzkich, dwa centy za jeden akr, czyli 5 dolarów za 1 km2, co dało wtedy 7,2 mln dolarów zapłaconych Rosjanom za Alaskę, było ceną zdecydowanie za wysoką.

Na szczęście, to nie nasz cyrk i nie nasze małpy.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl