Europa wielu prędkości może pogrążyć euro
W Wersalu odbyło się ważne w kontekście zbliżającego się szczytu Unii Europejskiej (UE) spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Tematem rozmów była przyszłość UE. F. Holland, A. Merkel, M. Rajoy i P. Gentiloni opowiedzieli się za Europą różnych prędkości, co ma umożliwić niektórym krajom członkowskim szybszą integrację w wybranych dziedzinach. „Jedność nie oznacza jednolitości, dlatego opowiadam się za tym, by zaistniały nowe formy współpracy” – stwierdził gospodarz spotkania, prezydent Francji. Jako przykłady ściślejszej integracji grupy krajów wymienił obronność, strefę euro, harmonizację podatkową i socjalną, kulturę i sprawy młodzieży. „Chodzi o to, by iść szybciej i mocniej w gronie niektórych krajów, nie wykluczając innych, ale tak, by inni nie mogli się temu przeciwstawić” – tłumaczył Holland, którego poparcie w swoim kraju deklaruje 5 proc. społeczeństwa. Kanclerz Niemiec wtórowała: „Musimy odważyć się na to, by niektóre kraje szły do przodu, jeżeli nie wszyscy będą chcieli brać udział”. Jej zdaniem, „Europa różnych prędkości jest koniecznością, ponieważ w przeciwnym razie dojdzie do zastoju”. Z prezydentem Francji i kanclerz Niemiec w sprawie UE wielu prędkości zgodzili się premierzy Włoch i Hiszpanii. Gentiloni opowiedział się za „bardziej zintegrowaną Unią Europejską, o różnych poziomach integracji. Rajoy ocenił, że „Hiszpania jest gotowa pogłębić integrację razem z tymi, którzy zechcą pójść w jej ślady”.
Wczorajsze deklaracje pokazują, że europejscy politycy nie wyciągają wniosków z kolejnych kryzysów. Opowiadają się za rozwiązaniami, których większość obywateli nie akceptuje. „Więcej Unii” czy Europa różnych prędkości jako lekarstwa na Brexit, w sytuacji gdy to właśnie rosnący dyktat Brukseli i narzucanie rozwiązań nominowanych, a nie wybieranych liderów spowodowały, że Brytyjczycy opowiedzieli się za jej opuszczeniem, jest decyzją, która może ostatecznie pogrzebać wspólnotowy projekt. W długim przyszłość euro prezentuje się wciąż jako pełna wyzwań.
Początek nowego tygodnia na rynkach finansowych przebiega w spokojnej atmosferze. Europejskie giełdy lekko spadły w poniedziałek, a w ślad za nimi podążyły parkiety w USA. Warszawski Wig20 zakończył dzień w rejonie zamknięcia sesji w piątek. Zyskały polskie obligacje, co podtrzymało złotego na stabilnym poziomie przy tracących w większości walutach emerging markets. Z informacji, które napłynęły na rynek warto odnotować dalszy wzrost indeksu nastrojów inwestorów w strefie euro niemieckiego instytutu Sentix (po wzroście o 3,3 pkt do 20,7 pkt uplasował się on na najwyższym poziomie od sierpnia 2007 r.) oraz silny spadek zamówień w przemyśle Niemiec. Pierwszy odczyt wpisuje się w całą serię lepszych od prognoz przeszłych wyników europejskiej gospodarki, świadczących o umacnianiu ożywienia w regionie. Drugi sugeruje gorsze perspektywy. Póki co rośnie presja na Europejski Bank Centralny, by wycofał się z ultra łagodnej polityki pieniężnej, którą zapowiedział prowadzić do końca roku (program skupu obligacji QE na poziomie 80 mld EUR miesięcznie). Ten czynnik pozytywnie wpływa obecnie na euro. Licząc od połowy lutego wspólna waluta jest najmocniejsza w grupie G10.
Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS