Eugeniusz Gatnar: RPP powinna od razu zmienić retorykę i przestać mówić o możliwych obniżkach stóp procentowych

Eugeniusz Gatnar: RPP powinna od razu zmienić retorykę i przestać mówić o możliwych obniżkach stóp procentowych
Eugeniusz Gatnar, członek Rady Polityki Pieniężnej Fot. NBP
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Przy perspektywie ożywienia gospodarczego i ponad 4-proc. inflacji trzeba w II poł. 2021 r. podwyższyć stopy proc. o 10-15 pb., a wcześniej podnieść stopę rezerwy obowiązkowej - powiedział członek RPP Eugeniusz Gatnar. Jego zdaniem RPP powinna natychmiast zmienić retorykę i przestać wspominać o obniżkach stóp.

„Inflacja CPI zgodnie z moimi prognozami stopniowo rośnie. Myślę, że w już w przyszłym miesiącu może ona przekroczyć 4 proc. Jeżeli wraz z postępem szczepień kolejne części gospodarki, przede wszystkim usługi, będą stopniowo otwierane, to natychmiast pojawi się presja popytowa (…). Już w tym miesiącu inflacja może przekroczyć górną granicę odchyleń od celu. Dlatego trzeba od razu zmienić retorykę i przestać mówić o możliwej deflacji czy obniżkach stóp. Ożywienie następuje. I jeśli w Polsce nie jest jeszcze zbyt widoczne, to w krajach, takich jak Wielka Brytania czy USA, gdzie liczba zaszczepionych osób szybko rośnie i które się otwierają, ono już powoduje wzrost presji popytowej i inflacji CPI” – powiedział Gatnar

Już teraz, widząc rosnącą inflację, RPP powinna zmienić swoją retorykę, a następnie podnieść stopę referencyjną o 10-15 pb., sygnalizując, że tę inflację dostrzega.

„Trzeba przy tym pamiętać, że kanał stopy procentowej ma opóźnienie kilku kwartałów. (…) Wydaje mi się, że pierwszym sygnałem normalizacji mogłoby być podniesienie stopy rezerwy obowiązkowej już teraz, tak jak proponuje prof. Hardt, a następnie podniesienie stopy referencyjnej o 10-15 pb., po to by zmniejszyć dysparytet stóp w grupie krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które mają najwyższą inflację w Unii Europejskiej. To mogłoby nastąpić już w drugiej połowie tego roku, gdy inflacja przekroczy 4 proc.” – dodał.

Czytaj także: Łukasz Hardt z RPP: podwyższony poziom inflacji może utrzymać się przez dłuższy czas >>>

„W 2021 r. wzrost PKB wyniesie 4-5 proc.”

Członek RPP prognozuje, że w 2021 r. wzrost PKB wyniesie 4-5 proc.

Dla Gatnara sformułowania zawarte w opisach dyskusji po posiedzeniu RPP, jak i wypowiedzi tych członków Rady, którzy powtarzają, że możliwe jest obniżenie stóp procentowych, są w obliczu rosnącej inflacji „niezrozumiałe”.

Obawiam się, że w obliczu odczuwanego przez Polaków wzrostu cen podważają one wiarygodność całej RPP.

Czytaj także: Cezary Kochalski z RPP: nie wydaje się, by w perspektywie 2022 r. stan gospodarki skłaniał do podwyżek stóp procentowych >>>

W marcu większość członków Rady ponownie oceniła, jak podano w opisie dyskusji z tego posiedzenia, że jeżeli w bieżącym roku nastąpi ożywienie aktywności gospodarczej, a dynamika cen w średnim okresie będzie zgodna z celem inflacyjnym, to wskazane będzie utrzymywanie stóp procentowych na niezmienionym poziomie także w kolejnych kwartałach. Jednocześnie w opinii tych członków Rady, w sytuacji gdyby doszło do wyraźnego pogorszenia koniunktury i jej perspektyw – np. w następstwie ponownego nasilenia się pandemii – uzasadnione mogłoby być dalsze poluzowanie polityki pieniężnej, w tym poprzez obniżenie stóp procentowych.

„Podwyżka stóp pokazałaby Polakom, że RPP widzi rosnące ceny”

Według Gatnara, podwyżka stóp pokazałaby Polakom, że RPP widzi rosnące ceny oraz najwyższe w Europie ujemne realne stopy procentowe, które „niszczą oszczędności” i osłabiają też pozytywne skutki programów społecznych rządu i tarcz osłaniających poszczególne sektory gospodarki.

Ekonomista uważa, że wysoka inflacja nie jest zjawiskiem przejściowym i wskazuje na szereg innych niż presja popytowa czynników inflacyjnych.

„Widać już wzrost płac. W lutym nie był on może jeszcze wyraźny, bo wzrost wynagrodzeń wyniósł tylko 4,5 proc., ale zgodnie z ankietą NBP prawie 60 proc. przedsiębiorstw odczuwało w I kw. 2021 r. presję płacową. Czynniki fundamentalne wyraźniej wystąpią, kiedy gospodarka wejdzie na ścieżkę wzrostu” – powiedział.

Czytaj także: Jerzy Żyżyński z RPP: za wcześnie, by mówić o normalizacji polityki monetarnej >>>

„Rosną też ceny surowców i półfabrykatów ze względu na trudności z dostępem do nich, ponieważ podaż nie nadąża na popytem. W Polsce dodatkowo mamy droższy import ze względu na osłabienie złotego. W marcu ceny paliw wzrosły o 7,6 proc. i to może nie być koniec podwyżek, które przekładają się oczywiście na koszty transportu i ceny towarów. Warto też zaznaczyć, że biorąc pod uwagę inflację liczoną za pomocą wskaźnika HICP, to w marcu w Polsce wzrosła ona do 4,4 proc. i była najwyższa w całej Unii Europejskiej. Tak jest już od 7 miesięcy. Wysoka inflacja w Polsce nie jest więc zjawiskiem +przejściowym+, jak mówią niektórzy ekonomiści. Towarzyszy ona wzrostowi produkcji i eksportu, który notuje rekordowe poziomy” – dodał.

„Ryzyko odkotwiczenia się oczekiwań inflacyjnych”

Przy perspektywie podwyższonej inflacji Gatnar obawia się odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych.

„Oczywiście, że się obawiam. Niestety, wypowiedzi niektórych członków Rady o możliwych obniżkach stóp, czy o zagrożeniu deflacją do tego prowadzą. Już teraz 80 proc. przedsiębiorców spodziewa się wzrostu inflacji w nadchodzących miesiącach w takim samym lub jeszcze szybszym tempie” – powiedział.

„Ryzyko odkotwiczenia się oczekiwań inflacyjnych gospodarstw domowych też jest duże. Polacy widzą np. wzrost cen paliwa na stacjach benzynowych (w marcu o 7,6 proc.), wywozu śmieci (w marcu o 32,5 proc.), czy energii elektrycznej (o 9,5 proc.). Do tego niedługo dojdzie wzrost cen żywności, która na świecie drożeje, co pokazuje wskaźnik cen surowców żywnościowych FAO, który wzrósł o 25 proc. rdr. Do Polski ten impuls przyjdzie z opóźnieniem 1-2 miesięcy” – dodał.

Prezes NBP Adam Glapiński powiedział 9 kwietnia, że wybicie inflacji powyżej górnej granicy odchyleń od celu jest przejściowo możliwe, ale w 2022 r. inflacja znajdzie się w okolicy 2,5 proc.

Silna waluta atrybutem silnej gospodarki

Gatnar informuje, że nigdy nie był zwolennikiem umieszczania odniesień do kursu złotego w komunikatach RPP.

„Nie widzę też potrzeby sztucznego osłabiania jego kursu, ponieważ uważam, że silna waluta jest atrybutem silnej gospodarki. A taką jesteśmy, jeśli spojrzymy na porównania międzynarodowe. Należy przypomnieć, rekordową wartość polski eksport odnotował w październiku (104,4 mld zł) i listopadzie (103,9 mld zł) 2020 roku, a więc przed interwencjami Zarządu NBP. Jeżeli, według danych NBP, średni kurs opłacalności eksportu polskich firm jest zbliżony do 4,00 zł za euro, to nie ma potrzeby wpływania na kurs naszej waluty” – powiedział.

Sztuczne osłabianie złotego jest kosztowne.

„Również dlatego, że utrzymanie rezerw walutowych kosztuje. Poza tym słaby złoty, a pod koniec marca był on najsłabszy od 2009 roku (4,67 zł za euro), wpływa na wzrost cen towarów importowanych, takich jak ropa naftowa. I generuje część widocznej już presji inflacyjnej” – dodał.

Według styczniowej edycji badania analizy sytuacji sektora przedsiębiorstw NBP, kurs euro, przy którym import staje się nieopłacalny w IV kw. 2020 r. wynosił 4,67. Dokładnie do tego poziomu dotarł kurs EUR/PLN w szczycie ostatniej fali deprecjacji pod koniec marca. Od około tygodnia złoty konsoliduje się wokół poziomu 4,55/EUR.

W kwietniu RPP zmodyfikowała sformułowanie dotyczące kształtowania się kursu złotego na: „tempo ożywienia gospodarczego w kraju będzie także uzależnione od dalszego kształtowania się kursu złotego”.

Poprzednio Rada przez kilka miesięcy wskazywała, że tempo ożywienia może być ograniczane przez brak „wyraźnego i trwalszego” dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz do poluzowania polityki pieniężnej NBP.

Skup obligacji

Gatnar jest zdania, że NBP powinien częściej organizować aukcje skupu obligacji, zgodnie z wcześniej ogłoszonym harmonogramem, podobnie jak Bank Węgier, który przeprowadza takie aukcje co tydzień.

„Skup obligacji to dobry instrument wspierający rząd w walce z pandemią. I powinien być kontynuowany dopóki nasza gospodarka nie wejdzie z powrotem na ścieżkę wzrostu. Jest oczywiście problem małej podaży, ponieważ obecna konstrukcja podatku bankowego nie zachęca banków komercyjnych do sprzedaży tych papierów. Być może na czas pandemii i ze względu na problem możliwych obciążeń banków na skutek przewalutowania kredytów frankowych, należałoby rozważyć jego zawieszenie lub modyfikację” – dodaje.

Na kwiecień NBP zaplanował co najmniej jeden przetarg odkupu obligacji – w dn. 14 kwietnia (bank zebrał na tym przetargu papiery za 5,4 mld zł – najwięcej od czerwca 2020 r.) i może przeprowadzić kolejną aukcję 29 kwietnia, o ile wymagać tego będą warunki rynkowe.

NBP zaznaczył w miesięcznym harmonogramie operacji otwartego rynku, że jeżeli uzna, iż zasadne jest przeprowadzenie w kwietniu 2021 r. dodatkowych – w stosunku do wyżej wymienionych – operacji strukturalnych, odpowiednia informacja w tej sprawie zostanie przekazana przez bank centralny uczestnikom rynku.

Gatnar wyraził ubolewanie, że poza obligacjami skarbowymi, obligacjami PFR czy BGK na rynku nie ma innych aktywów, których jakość kwalifikowałaby je do zakupu przez NBP.

„Rynek Catalyst dla obligacji korporacyjnych przedsiębiorstw niefinansowych jest w Polsce płytki, niepłynny i nieprzejrzysty. Dobrą ilustracją jego stanu jest to, co działo się z obligacjami GetBack. GPW od lat nie potrafi zbudować własnej agencji ratingowej, która mogłaby dokonywać oceny wiarygodności emitentów obligacji korporacyjnych. Ze szkodą dla polskiej gospodarki” – dodał.

Źródło: Rafał Tuszyński, PAP BIZNES