Emigracja do Niemiec – to tylko przeprowadzka
Znane było kiedyś nad Wisłą porzekadło z dobitnym przekazem: „Jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. To się zmieniło, choć w wielu umysłach pozostaje żywe i – czasem skutecznie – służy straszeniu ludzi. Na co dzień RFN to dziś dla Polaków kraj, gdzie można popracować, różnych rzeczy się nauczyć, podejrzeć organizację pracy czy zachowania kierowców na drodze.
Niektórzy otwierają się na odmienność Niemców, ich stylu życia i pracy, przyswajają ją sobie bez utraty własnego „ja”, inni zaś okopują się w kompleksach: żyją i pracują w poczuciu wiecznej krzywdy i bycia ofiarą historii.
Przełom w 2011 roku
Najnowsza historia zaś to pełne otwarcie w 2011 roku przez Berlin rynku pracy dla nowych członków Unii Europejskiej. Inne kraje unijne, jak Wielka Brytania czy Irlandia, uczyniły to wcześniej, ale w Niemczech dominował strach przed „zalewem” pracownikami ze wschodu i dlatego Berlin w pełni wykorzystał siedmioletni okres przejściowy.
Emigracja do Kanady coraz łatwiejsza?
Już nie rośnie liczba Polaków
Obecnie tysiące Polaków jeździ do Niemiec na kilka miesięcy zbierać szparagi czy truskawki, lub na rok, dwa, trzy pracować w hotelu lub na budowie. Część wrasta i zostaje.
Według niemieckich statystyk, Polaków tylko z polskim paszportem mieszka w Niemczech na stałe ok. 860.000. Po raz pierwszy liczba imigrantów w minionym roku nie wzrosła. Nawiasem mówiąc, dziś to dla Polaków nie tyle emigracja, ile raczej przeprowadzka. Wcześniej tych przemieszczeń na zachód było z roku na rok coraz więcej. W 1990 roku w zjednoczonych Niemczech mieszkało 241.000 Polaków, a w 2015 już 741.000; później dalej przybywali i przybywali. Aż do 2018 roku, gdy ten napływ się zatrzymał.
Ogółem w Niemczech mieszka dziś ok. 2 mln osób, przyznających się do kultury i języka polskiego. Mają albo paszport tylko polski, albo oba, albo tylko niemiecki. To nie tylko opiekunki osób starszych, panie sprzątające czy budowlańcy i rzemieślnicy, lecz także informatycy, inżynierowie, muzycy, pisarze.
Niemieccy obserwatorzy zauważają, że wcześniejsi emigranci starali się bardziej wtopić w otoczenie, powodowani kompleksami i poczuciem „gorszości”. Po wejściu Polski do UE w 2004 roku te kompleksy nieco osłabły, a pojawiła się duma z szybko rozwijającej się gospodarki i demokracji w Polsce. Odnotowano, że np. polskie sklepy i restauracje w Niemczech wcześniej kierowały swą ofertę głównie do rodaków. Później na przykładowe pierogi i bigos częściej przychodzili też miejscowi.
Różne drogi prowadziły do Niemiec
Polacy trafiali do Niemiec w rozmaicie. Albo przemieszczali się sami, dobrowolnie lub przymusowo, albo przesuwały się granice i państwa. Gdy w 1795 roku rozbiory zmiotły Polskę z powierzchni ziemi, część Polaków stała się obywatelami Prus, a potem Rzeszy Niemieckiej. Na przełomie XIX i XX wieku do Zagłębia Ruhry wyjechało za pracą pół miliona Polaków, a przed II wojną światową w granicach III Rzeszy mieszkało aż cztery miliony naszych rodaków.
W latach 1949-1990 do Niemiec Zachodnich, powołując się na pochodzenie niemieckie, wyemigrowało 1,4 mln Polaków. Po roku 1980 dodatkowo 200.000 uciekinierów, z których część poprosiła o azyl. Jako dzieci przyjechali późniejsi „celebryci”, w tym piłkarze Miroslav Klose i Lukas Podolski, sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak, dziennikarka Alice Bota, piosenkarka Balbina Jagielska.
Jak się żyje, jak się pracuje…
Niemcy zachowują wobec przybyszów uprzejmy dystans, ale w miejscu pracy są pomocni, tłumaczą, chcą, żeby robota była wykonana jak najlepiej. Bywają Polacy, którzy, nienawykli do punktualności czy rzetelności, burzą się przeciwko temu porządkowi. Ale większość szybko uznaje reguły, cieszy się z dobrej organizacji i pracuje wydajnie, co niemieccy przełożeni zazwyczaj dostrzegają i honorują.
Poprawność polityczna, zwłaszcza wobec Polaków, jest czymś oczywistym u zdecydowanej większości pracodawców. Czy w ogóle u większości Niemców (nie mówię o prawicowych mętach, ale z tymi nie miałem do czynienia).
W Niemczech brakuje rąk do pracy i tamtejsze władze gotowe są przyjąć każdego, kto już ma fach albo chce się go uczyć, łącznie z językiem. Dotyczy to i uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, i bliższych kulturowo Polaków, też młodzieży do nauki zawodu. Landy wschodnie, np. Brandenburgia, zachęcają nawet plakatami przy polskich drogach do osiedlania się tam. Niektóre regiony dawnej NRD wyludniają się i mieszkania często są tam względnie tanie (300-500 euro miesięcznie).
RFN nie jest typowym krajem imigracji jak Kanada czy Australia, które przyjmują chętnych według określonego schematu i punktów. W Niemczech uchodźcy albo dostają azyl, albo są tolerowani, albo wydalani.
Polak może do Niemiec ot tak przyjechać i osiąść. Ale, jeśli nie jest emerytem, musi pracować i się utrzymać. Nie jest to aż takie trudne. To tylko przeprowadzka, nie emigracja.