Ekonomiczna nienawiść kontra emerytury
PPK lekiem na niskie emerytury i małe krajowe długoterminowe oszczędności
Wygląda na to, że premier Morawiecki, który publicznie nie raz bolał nad wypływem z Polski pieniędzy postanowił przybliżyć Polskę do modelu gospodarek krajów rozwiniętych i zbudować solidną bazę oszczędności przeinaczonych na emerytury. Pomóc mają Pracownicze Plany Kapitałowe.
To będzie system dodatkowego oszczędzania na emerytury, którego uczestnicy będą mogli odkładać pieniądze w specjalnych funduszach inwestujących na rynku kapitałowym. Dla premiera ważne jest, że nowy system pozwoli na finansowanie krajowym pieniądzem dużych inwestycji. Za jednym zamachem chce rozwiązać dwa niebezpieczeństwa grożące przyszłości polskiej gospodarki; spadek wysokości emerytur (skutek starzenia się społeczeństwa) i niedostatek długoterminowych rodzimych oszczędności. O tych zagrożeniach dla rozwoju ekonomiści dość zgodnie mówili od lat.
Jednak gdy rząd przedstawił projekt PPK okazało się, że te poglądy ekonomistów wcale nie są tak powszechne. Przeciwnego zdania jest wielu ekonomistów powiązanych z rządzącym obozem.
Uwagi NBP do PPK
Z tego punktu widzenia szczególnie niepokojąco wyglądają uwagi do projektu systemu PPK zgłoszone przez bank centralny. W obszernym dokumencie (36 stron) obok szeregu słusznych uwag dotyczących niedopracowania sposobu wypłat emerytur i ochrony interesów oszczędzających jest cała litania zastrzeżeń wręcz podważających sens całego projektu.
Ta lista zaczyna się od wymienienia wzrostu klina podatkowego (koszty zatrudniania). Ponadto okazuje się, że nowy system (traktowany przez NBP jako oszczędności obowiązkowe) uderzy w oszczędności prywatne. Dalej bank centralny twierdzi, że duże firmy nie potrzebują nowych źródeł do finansowania swoich inwestycji a małe i średnie przedsiębiorstwa nie będą mogły korzystać z środków zgromadzonych w PPK.
Co więcej istnienie nowego systemu może przyczyniać się do powstawania baniek cenowych na poszczególnych rynkach finansowych i nieruchomości. Ponadto nasz system finansowy jest w optymalnym punkcie rozwoju, czyli PPK nie będzie w stanie pomóc w rozwoju, na co liczyli jego autorzy.
Ponadto zdecydowanie pogorszą się wyniki firm. NBP szacuje, ze liczba deficytowych przedsiębiorstw może wzrosnąć o 13 – 21 proc. Do tego nowy system obciąży finanse publiczne sumą 0,3 proc. PKB (ok. 6 mld zł czyli dwa raz y więcej niż szacuje rząd). Na koniec mamy wyliczenie, ze o 0,3 – do 0,5 proc. spadnie liczba tworzonych miejsc pracy.
A co najważniejsze PKB wzrośnie o ledwie ok. 0,1 proc. a może nawet spadnie. I to wszystko po to by emeryci dostali dodatkowe groszowe świadczenia. Jak niskie NBP też policzył.
Wydaje się, ze bank centralny dość mocno przesadził w swojej niechęci do PPK ale przynajmniej poparł swoje argumenty wyliczeniami. Ale jest szereg osób walczących z nowym projektem podpierając się bardziej mglistymi argumentami.
Chyba najgłośniejsze były wypowiedzi profesor Grażyny Ancyparowicz członka RPP. W radiu Wnet mówiła, nazywała ten projekt mistyfikacją i oszustwem. Uważa, ze Morawiecki myli się uważając, że to co jest dobre dla rynku finansowego jest dobre dla polskiego społeczeństwa. Dodatkowo pani profesor uznaje PPK za nowy podatek na rzecz rynku kapitałowego (a nie dobra oszczędzających). Jej zdaniem Polsce wystarczy system oparty na składkach (tyle, ze bardziej powszechny).
Niestety pani profesor w swoich poglądach nie jest jedyna w wśród ekonomistów związanym z rządzącym ugrupowaniem. Wyraźnie widać, jak częsta jest w tym środowisku niechęć do wszystkich działań, które mogą wzmocnić system finansowy. To niestety dotyczy również części członków Rady Polityki Pieniężnej ciała niezwykle ważnego dla gospodarki. To niedobrze wróży projektowi PPK. Wystarczy, że zmieni się premier i w sprawach emerytalnych zostanie pogrzebana kolejna reforma.