Dymy mają być pachnące
W czasach przed neolitem te ziemie, dziś brytyjskie, były rzeczywiście jednym, wielkim lasem. Nie wycięli ich Rzymianie, jak się mawia. Badaczom wydaje się bardzo mocno, że drzewa padać zaczęły tam hurmem za przyczyną ludzi już w epoce brązu.
Wg dzisiejszego stanu wiedzy, po wielkiej rzezi lasów − było tam już jakieś 1000 lat p.n.e. Potem przyszli Rzymianie, wojny Anglików z Walijczykami i Szkotami czyli łaźnie domowe na łuki i miecze, rewolucja przemysłowa, wielki wzrost zaludnienia, a w końcu I. i II. wojny światowe – wszystko to zdarzenia i procesy bardzo „drewno chłonne”.
W średniowieczu lasy pokrywały jedynie 15 proc. ziem od Land’s End w Kornwalii na południu do John o’Groates w Szkocji i na samiutkiej północy Wyspy, a na początku XX wieku zaledwie 4,7 proc.
Dziś jest lepiej, ale wciąż bardzo źle. Z zalesieniem wynoszącym 13 proc., co oznacza ok. 3 mld drzew, Wielka Brytania wyprzedza w Europie jedynie Danię i ostatnią Holandię.
Trzy miliardy, czyli 40 − 45 drzew na mieszkańca, jak w gaju. Tak niby wiele, a stanowczo zbyt mało.
Dziś wszyscy chcemy więcej wszędzie drzew i lasów, sądząc w zadufaniu, że to my dopiero jesteśmy mądrzy, a przodkowie pusto mieli w głowach.
Dzięki Gillian Wright, wykładowczyni z Uniwersytetu Birmingham, która przypomniała to ostatnio na łamach www.theconversation.com wiadomo jednak, że podejście ekologiczne ma długie lata, a jednym z najważniejszych piewców środowiska był XVII-wieczny dżentelmen – John Evelyn, autor wydanej w 1664 r. pracy pt. „Sylva, czyli rozprawa o drzewach w lesie i ich rozmnażaniu” (Sylva, Or a Discourse of Forest-Trees, and the Propagation of Timber; sylva po łacinie – las lub gaj).
Co ciekawe, była to pierwsza książka wydana pod auspicjami słynnego do dziś, a wtedy dopiero co utworzonego towarzystwa naukowego Royal Society.
Sylvę poprzedzała wydana trzy lata wcześniej, a także aktualna do dziś książka pt. „Fumifugium, czyli o kłopotach z powietrzem oraz o dymach na Londyn nawiewanych” (Fumifugium, Or, The Inconveniencie of the Aer and Smoak of London Dissipated). Fumifugium to jedno z pierwszych określeń na zanieczyszczenie powietrza (fumes – opary, spaliny).
Evelyn zwracał się do króla Karola II z wieściami, że węgiel zwożony do Londynu morzem z Newcastle i spalany w stolicy wielkie czyni szkody na zdrowiu, więc lepiej zastąpić go drewnem oraz, że wypalanie wapna i warzenie piwa dobrze byłoby wynieść z miasta.
Ponieważ wzrosłoby zapotrzebowanie na drewno, postulował masowe zalesianie kraju oraz sadzenie krzewów i sianie ziół − te ostatnie do aromatyzowania spalanego drewna.
Dymy mają być pachnące, pamiętajmy o tym…