Dwa tysiące lat z inflacją

Dwa tysiące lat z inflacją
AdobeStock, autor: Búho
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O najnowszej książce Stephena D. Kinga, brytyjskiego profesora ekonomii „pod tytułem "We Need to Talk about Inflation: 14 Urgent Lessons from the Last 2,000 Years” pisze Jan Cipiur.

Poza tym, że jest znamienitym brytyjskim profesorem i od wielu lat doradza wielkiemu bankowi HSBC, Stephen King wydał wiosną tego roku książkę pt. „We Need to Talk about Inflation: 14 Urgent Lessons from the Last 2,000 Years”. Na tle doświadczeń ludzkości z ostatnich dwóch tysięcy lat wyjaśnia w niej, dlaczego stale musimy pamiętać o inflacji.

Książki nie zdążyłem przeczytać, ale dzięki wysłuchaniu długiego wywiadu udzielonego przez autora McKinsey Global Institute poznałem zrąb jego poglądów na tło, przyczyny i prawdopodobne dalsze losy obecnej inflacji.

Prof. King spędził wiele lat na najważniejszych rynkach finansowych i na podstawie współpracy z ich codziennymi uczestnikami podkreśla wielki niedostatek znajomości historii gospodarczej wśród zawodowej finansjery.

Sądzi również, że w swoim matematyczno-ekonometrycznym zaaferowaniu również akademiccy ekonomiści pomijają okazje do czerpania nauk z przeszłości.

Covid-19 i powrót inflacji

Skutek – nie korzystamy, jak by należało, z wiedzy i doświadczeń z przeszłości, choć inflacja jest tak stara jak dzieje pieniądza oraz zasadnicze mechanizmy jej rugowania.

Obecnie zmagamy się paradoksalnie z następstwami odpływu inflacji, którego doświadczaliśmy przez około trzy dziesięciolecia. Przez relatywnie długie lata świat rozwinięty działał w warunkach niskiej, a do niedawna wręcz niezauważalnej inflacji. Pokolenie dzisiejszych liderów rynków finansowych nie miało zatem szansy zmierzyć się cenami rosnącymi zupełnie nieoczekiwanie jak na drożdżach.

Na początku 2021 r. dyskusję zdominował pogląd, że gospodarka światowa tkwi w po-covidowej depresji, więc czegoś takiego jak inflacja nie należy się spodziewać. Tymczasem, w ciągu niecałych dwóch miesięcy wyniki różnych pomiarów w USA, potem w strefie euro, a za chwilę w Wielkiej Brytanii mogły dawać do myślenia.

Niespodzianka była jak lukrowany pączek nadziany cebulą i czosnkiem: aktywność gospodarcza była słabsza od spodziewanej w okresie odwrotu pandemii i jednocześnie wyższa od oczekiwanej stawała się inflacja.

Zdaniem prof. Kinga, właśnie wtedy, jeszcze dość, łagodnie zaczęła dawać znać o sobie tzw. spirala płacowo-cenowa, więc to nie wojna Putina z Ukrainą była zapalnikiem inflacji, choć niebawem stała się jej kalorycznym paliwem.

Autor „We Need to Talk about Inflation” sądzi, że bardzo szeroko zakrojona reakcja fiskalna rządów zachodnich z 2020 r. na pandemię była prawidłowa. Przedsiębiorstwa i ludność trzeba było uwolnić od nadmiernych długów (leveraged debts). Chodziło o zatrzymanie lawiny, która zaczyna się od bankructw, przechodzi w wielki kryzys bankowy, a potem już nikt nie wie, co dalej robić.

Polityka banków centralnych

Jednak równolegle banki centralne ruszyły z wielkim rozluźnianiem polityki monetarnej na skalę niewidzianą od dekad. Efektem jednoczesnego uruchomienia w czasie tzw. lockdownów dwóch potężnych narzędzi był olbrzymi przyrost pieniędzy w posiadaniu ludzi, którzy stali się o wiele bogatsi (przynajmniej na papierze) niż byli przedtem. Pamiętać przy tym trzeba, że stali się zamożniejsi w okresie kiedy świat stanął w miejscu.

Jego zdaniem uruchomienie procesów tzw. luzowania inflacyjnego nie było jednak błędem. Był nim stanowczo zbyt wielki zakres i zbyt długie utrzymywanie szalenie luźnej polityki monetarnej.

Wśród przyczyn leżących u podstaw narastania inflacji były też dążenia do wzmocnienia własnych potencjałów gospodarczych i do skrócenia łańcuchów dostaw, co wiązało się z rezygnacją z części korzyści czerpanych z hiper-globalizacji.

Summa summarum popyt rósł w 2021 r. szybciej od podaży, a banki centralne nadal trzymały się luzowania ilościowego (QE), Mimo narastania inflacji, stopy procentowe pozostawały w okolicach zera, a podaż pieniądza narastała szybciej od podaży towarów i usług. Dopiero potem doszedł szok wywołany napaścią Rosji na Ukrainę i wszelkie tego konsekwencje proinflacyjne.

Właściwa reakcja amerykańskiej Rezerwy Federalnej

Stephen King podkreśla właściwą reakcję Fed, który podniósł stopy procentowe do mniej więcej właściwego poziomu, a teraz nie ulega presji na ich szybkie obniżanie. Wskazuje, że bank centralny USA odróżnia się w tej kwestii na korzyść od EBC i Bank of England.

Zwraca uwagę, że gdy pojawi się szok inflacyjny, a bank centralny szybko podnosi stopy procentowe, otoczenie dochodzi do wniosku, że jeśli „Oni” uważają, że inflacja to poważna sprawa, to i my podejdziemy do niej w ten sam sposób.

Jeśli natomiast bank zwleka z podwyżkami apelując, żeby się nie martwić, że to przejściowe, że inflacja zniknie tak szybko jak się pojawiła, to zaczyna powstawać wrażenie, że nie traktuje się problemu poważnie.

Gdy staje się w końcu jasne, że bank centralny bardzo się pomylił, zaczyna dominować pogląd, że „zrobiono nas w konia”, a to wymaga rekompensaty (w pieniądzu oczywiście – przyp. JC).

Świetnie wyartykułował naczelną zasadę największy bankier centralny świata Paul Volcker, który po odejściu z Fed 40 lat temu stwierdził, że najważniejsza lekcja jaką odebrał brzmi, że jeśli zamierzasz zmierzać się z inflacją, musisz działać szybko, i tak szybko, żeby ludzi nie zdążyli zacząć panikować.

Bezcenne zaufanie do pieniądza

Ogromne znaczenie ma zaufanie do pieniądza. W ciągu XIX stulecia, w czasach standardu złota, siła nabywcza funta szterlinga wzrosła o 48 proc. Przez wiek XX, gdy najpierw upadł złoty standard, a potem układ z Bretton Woods o stałych kursach walutowych, jego siła nabywcza było niższa o 98 proc. na końcu stulecia w porównaniu z jego początkiem.

Na wzrost, a potem spadek mocy funta działy również inne bardzo mocne siły, ale rola stabilnych lub wątłych instytucji była i jest nie do przecenienia.

Pytany co będzie dalej S. King powiedział najpierw, że podczas pisania książki uświadomił sobie, że inflacja nie jest wyłącznie problemem technokratycznym.

Ponieważ inflacja w sposób arbitralny wyłania zwycięzców (rządy, których długi tracą wartość) i przegranych (ogół ludzi ograbianych z oszczędności), to nabrała zmasowanego charakteru politycznego.

W jego ocenie świat będzie borykał się ze znacznie wyższą inflacją lub koszty utrzymywania jej w okolicach 2 proc. rocznie będzie znacznie wyższy (niż kiedyś). Najważniejszy tego powód to brak lub bardzo mały wzrost wydajności.

W książce zawarł także profesjonalne obserwacje i wnioski. Jeden dotyczy wpływu zaburzeń na rynku obligacji skarbowych wywołanych luzowaniem ilościowym. W innym ocenia, że QE w jego gargantuicznym rozmiarze doprowadziło do zaniżenia stóp procentowych. Zastanawia się również, czy  bankierzy centralni nie byli (nie są) zbyt za pan brat z politykami.

Straszna, niesprawiedliwa i niedemokratyczna inflacja

Skonkludował, że inflacja jest straszna, niesprawiedliwa, niedemokratyczna. Karze gospodarnych i zapobiegliwych, oszczędza rozrzutnych. Musimy o niej rozmawiać, bowiem wielu z nas zapomniało, jak wielkie szkody czyni.

Na koniec daleko niepełnej relacji z wywiadu anegdota przytoczona w książce. Przez pierwszych 300 lat naszej ery narastała w Rzymie presja inflacyjna wywołana rosnącymi potrzebami militarnymi. Wobec ataków z zewnątrz, na armię musiały być pieniądze, których brakowało.

Na początek zabrano się zatem do psucia pieniądza przez okrawanie srebrnych monet. W końcu i to zdawało się psu na budę, więc cesarz Dioklecjan wydał Edykt Cenowy zaprowadzający kontrolę cen i wynagrodzeń.

A gdzie anegdota, zapytacie. W jednym z ustępów obszernego edyktu, w którym urzędnicy cesarza ustalili inny pułap cenowy na lwy (samce), a inny na lwice. Dlaczego? Lwy lepiej prezentowały się na arenie Koloseum, gdy zaś chleba nie ma tyle, ile trzeba, burczenie w brzuchu łagodzą igrzyska.

Źródło: BANK.pl