Dochód podstawowy: tysiąc euro miesięcznie – połowa Niemców to popiera

Dochód podstawowy: tysiąc euro miesięcznie – połowa Niemców to popiera
Fot. stock.adobe.com/weyo
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W Niemczech w maju rozpocznie się eksperyment, który ma naukowo pokazać wpływ bezwarunkowego dochodu podstawowego na obywateli i na rynek pracy

prof. Hartmut #Rosa: Bezwarunkowy #DochódPodstawowy stwarza egzystencjalne bezpieczeństwo dla wszystkich obywateli #DochódObywatelski

Prywatny eksperyment

Czy państwo  powinno wypłacać jakąś kwotę niezależnie od tego czy ktoś pracuje czy nie? Chodzi o tzw. bezwarunkowy dochód podstawowy, zapewniający minimum egzystencji. Idea jest znana i dyskutowana w świecie od dziesiątków lat, a czasowo  była nawet praktykowana. W Niemczech w maju rozpocznie się eksperyment, który ma naukowo pokazać wpływ takiego niewypracowanego dochodu na ludzkie zachowania.

Nie jest to przedsięwzięcie państwowe. Ot, kilkuosobowe  Stowarzyszenie Wolni od Sankcji (Verein Saktionsfrei), finansowane z datków i  wspomagane przez prawników, rekrutuje obecnie do eksperymentu 500 osób. Naukowy nadzór sprawuje profesor psychologii gospodarczej Reiner Wieland z uniwersytetu w Wuppertalu. Wszyscy uczestnicy to odbiorcy istniejącej już od 2005 roku zapomogi socjalnej pod potoczną nazwą Hartz-IV, która właściwie już jest takim dochodem podstawowym.

W istocie Hartz-IV to ujednolicona zapomoga, a nie tradycyjny zasiłek dla bezrobotnych, którego wysokość wynika z dotychczasowej pensji. Hartz-IV, od nazwiska jego pomysłodawcy z czasów kanclerza Gerharda Schrödera, wynosi obecnie dla osoby samotnej 424 euro  i tyle właśnie mają dalej przez trzy lata otrzymywać  uczestnicy projektu podstawowego dochodu. Mogą pracować lub nie.

Beneficjenci jak króliki doświadczalne

Wszakże z pewną różnicą. Połowa, 250 osób, nie będzie musiała reagować na wezwania urzędu pracy (lub centrum pracy – Jobcenter): do podjęcia oferowanego etatu, szkolenia zawodowego, meldowania się, odpowiadania na maile urzędników. „Niesubordynowanych” urząd pracy karał obcięciem zapomogi. W eksperymencie ewentualną utratę części zasiłku wyrównają organizatorzy. Druga połowa uczestników będzie dalej pobierała zapomogę, słuchając wszystkich wezwań.

Godność i wolność dla ubogich

Co trzy miesiące u badanych będą się pojawiać ankieterzy. Chodzi o naukowe stwierdzenie, jak zachowują się ludzie  przy groźbie „sankcji”, że utracą część zasiłku oraz wtedy, gdy nie czują tej presji. Dlatego właśnie stowarzyszenie inicjujące całą akcję nosi nazwę „wolni od sankcji” (Sanktionsfrei). Chce udowodnić, że wtedy człowiek działa lepiej.

W toczącej się od lat debacie naukowe autorytety dowodzą, że dzięki dochodowi „bez sankcji” ludzie na granicy ubóstwa zachowują godność i wolność. Prof. Wieland z Wuppertalu twierdzi, że wizja sankcji prowadzi do depresji, bezradności, bierności, poczucia braku kontroli nad własnym życiem.

Podobnie socjolog prof. Hartmut Rosa. Uważa on, że obecne zabezpieczenie socjalne wprawdzie chroni przed głodem, ale pozbawia „poczucia uprawnionej przynależności do świata i społeczeństwa”. Wskazuje też, że lęków doznają nie tylko żyjący z Hartz-IV, lecz także ci, którzy mogą się osunąć w strukturze społecznej. Dlatego sądzi, że „bezwarunkowy dochód podstawowy (Bedingungsloses Grundeinkommen – BGE) stwarza egzystencjalne bezpieczeństwo dla wszystkich obywateli”.

Życie w ciągłym strachu przed urzędem pracy

Działające od blisko czterech lat Stowarzyszenie Wolni od Sankcji na co dzień pomaga odbiorcom zapomogi Hartz-IV w „walce” z urzędami, jeśli czują się niesprawiedliwie potraktowani. Szefowa stowarzyszenia Helena Steinhaus tłumaczy, że nie chodzi tylko o zaskarżanie kar, nałożonych na danego odbiorcę przez urząd pracy, bo tych faktycznie nie jest dużo. Dotkliwsze jest zaś to, że ludzie ci ciągle żyją w strachu, który wisi nad nimi jak miecz Damoklesa, a kto się boi, nie ma chęci do działania i jest mniej wydajny.

Steinhaus wskazuje, że w przedsiębiorstwach pracowników coraz częściej motywuje się zachętami, a nie naciskami i to trzeba przenieść na całe społeczeństwo. Ma ona nadzieję, że jeśli eksperyment potwierdzi tezę o pozytywnym wpływie uwolnienia ludzi od ciężaru egzystencjalnego strachu, wówczas jej postulat bezwarunkowego dochodu podstawowego zyska większą wagę polityczną.

Lewica i zieloni za dochodem podstawowym

Część polityków już teraz zresztą popiera koncepcję jakiejś formy podstawowego zabezpieczenia materialnego. Są to nie tylko politycy z partii Lewicy (Die Linke), lecz także  szef Zielonych Robert Habeck czy przewodnicząca SPD Andrea Nahles, która w listopadzie żądała „Obywatelskiej płacy bez kurateli”, na razie dla dwóch milionów niepełnoletnich odbiorców Hartz-IV.

W Niemczech tę socjalną zapomogę pobiera sześć milionów obywateli. W myśl ustawy to ludzie, którzy teoretycznie mogą pracować co najmniej trzy godziny dziennie, a nie np. ciężko chorzy czy niezdolni do pracy, którym przysługuje renta. Tylko niewielu „zasiłkowców” to bezrobotni. Reszta równolegle pracuje albo się uczy lub opiekuje chorym członkiem rodziny.

Przeciwnicy bezwarunkowego dochodu podstawowego głoszą tezę, że jego odbiorcy nie będą mieli motywacji do podejmowania pracy i przez to np. nie będą obsadzane nisko płatne stanowiska. Poza tym – twierdzą – budżet państwa tego nie udźwignie.

Eksperymentują nie tylko Niemcy

W różnych krajach przymierzano się do wprowadzenia takiego dochodu, ale tylko na jakiś czas i dla wybranej grupy, nigdy dla wszystkich. W latach 70-tych w Kanadzie 1.000 osób przez pięć lat otrzymywało pieniądze „za nic”. Wynik: mniej osób chorowało, tylko stu porzuciło pracę, uczniowie lepiej się uczyli, a rodzice mieli więcej czasu dla nich. Jednak eksperymentu nie kontynuowano.

W Finlandii od 2017 roku 2.000  losowo wybranych bezrobotnych otrzymuje 560 euro miesięcznie; rząd w Helsinkach już jednak postanowił, że kończący się w styczniu br. projekt nie będzie kontynuowany. Z kolei w Szwajcarii naród od razu dał jasny sygnał: w 2016 roku ponad trzy czwarte Szwajcarów w referendum odrzuciło projekt dochodu podstawowego.

W Niemczech według niedawnych ankiet połowa obywateli poparłaby 1.000 euro miesięcznego dochodu bez zobowiązań. Druga połowa nie.

Skoro bogate kraje z silnym etosem pracy Kanada, Szwajcaria, Finlandia cofają się przed wydawaniem czeków in blanco, to może nie chodzi li tylko o pieniądze? Może jednak bez odrobiny wzajemnych świadczeń porządne państwo nie może funkcjonować?

Rozdawnictwo chyba nie jest najlepszym fundamentem dla budowania godności ludzkiej.