Do pracy w Niemczech coraz dalej
Oddalenie miejsca zamieszkania od miejsca pracy pracy to znak czasów i jedna z cech gospodarek wysoko rozwiniętych. Z górą trzynaście tysięcy kilometrów autostrad, gęsta sieć dróg krajowych i lokalnych oraz koleje regionalne pozwalają ludziom mieszkać gdzie chcą, a pracować, gdzie muszą lub akurat im pasuje.
Kto jest Pendlerem?
Liczba dojeżdżających do pracy rośnie z roku na rok. Niemcy mają dla nich krótkie określenie „Pendler”, od ruchu wahadłowego, w te i we wte.
Najnowsze dane, za rok 2018, opublikował w pierwszych dniach lutego Federalny Instytut Badań Budownictwa, Miast i Zabudowy Przestrzennej (Bundesinstitut für Bau-, Stadt- und Raumforschung).
Wyliczono, że do pracy dojeżdża 19,3 mln ludzi. W roku 2000 było ich 14,9 mln.
Wzrost nie wynikł ze zwiększonej bezwzględnej liczby pracujących, lecz liczby miejsc pracy etatowej, a więc oskładkowanej (sozialversicherungspflichtig), czyli takiej, dla której warto było wziąć na siebie trud dojeżdżania.
Czytaj także: Brakuje chętnych do pracy…w urzędach, w Niemczech
Statystyka wyodrębnia tych, którzy kursują do innego landu czyli kraju związkowego – takich pracowników jest obecnie 3,4 mln; tu dane są świeższe, za rok 2019, i pochodzą z Federalnego Urzędu Pracy.
Codziennie ze wschodu na zachód
Spośród tych prawie trzech i pół miliona 415 000 jedzie pracować ze wschodu na zachód; przekraczają niegdyś zamkniętą i najeżoną minami granicę niemiecko-niemiecką. W odwrotnym kierunku, z zachodniego landu do wschodniego, jeździ do pracy 178 000 osób.
Przeciętna odległość do pracy wynosi poniżej dwudziestu kilometrów, ale inaczej jest w aglomeracjach kilku słabiej zaludnionych landów wschodnich, w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Saksonii-Anhalt i Brandenburgii – zatrudniony musi tam dojeżdżać „do roboty” ponad trzydzieści kilometrów.
Za to najwięcej pracowników z pobliskich gmin zasysają aglomeracje zachodnie. Najwięcej, 390 000 ludzi, dojeżdża z prowincji do Monachium. Na kolejnych miejscach plasują się Frankfurt n/Menem (374 000), Hamburg (350 000) i Berlin (315 000).
Czytaj także: Tanie domy i mieszkania tuż za polską granicą
Cena za dojazdy do pracy
Dojazdy do pracy niewątpliwie mają swoją cenę. Zwróciła na to uwagę deputowana do Bundestagu z Partii Lewicy (Die Linke), Sabine Zimmermann, analizując opublikowane dane.
Agencji DPA powiedziała, że dojeżdżający, zwłaszcza na dalsze odległości, płacą za ten wysiłek narastającym stresem, a wręcz uszczerbkiem dla zdrowia.
Zdaniem deputowanej, należy temu jakoś przeciwdziałać. Uważa ona, że pracodawcy powinni szerzej wypracowywać modele elastycznego czasu pracy, mniej obciążające dojeżdżających.
Czy to jest możliwe na większą skalę? Na pewno trudne w realizacji. Na razie ważne są dobre drogi, punktualne koleje i sprawne pojazdy. I ludzie chętni do pracy.
Czytaj także: Kredyt na mieszkanie: w Niemczech: 50 tys. euro na 1,06 proc. – i mało chętnych