Dlaczego samorządy będą podnosiły podatki i opłaty lokalne w 2020 roku?
Robert Lidke: Jak się zmieniła sytuacja finansowa samorządów w stosunku do roku 2018?
Krzysztof Grybionko: W ubiegłym, 2018 roku, mieliśmy bardzo intensywne wydatki inwestycyjne. I to było zauważalne przede wszystkim od strony zapotrzebowania na kredyt. Zapotrzebowania na to, aby nadwyżka operacyjna była jak najwyższa, czyli te środki, które możemy przeznaczyć na inwestycje.
W tym roku, 2019, idziemy krok dalej. Zauważalna jest różnica między planem a wykonaniem. To oznacza, że planowanie jest dalej na tym samym poziomie, jak w roku 2018 czy 2017, ale wykonania są duże słabsze, głównie ze względu na to, co jest szczególnie zauważalne w IV kwartale ‒ że nadwyżka operacyjna, czyli to co zostaje po obsłudze wszystkich wynagrodzeń, kosztów utrzymania, remontów będzie niższa niż w tej relacji zeszłorocznej.
Rośnie płaca minimalna, są mniejsze subwencje oświatowe, będą rosły płace w szkolnictwie, rosną opłaty za energię, rosną opłaty za wywóz odpadów, są ulgi w podatku dochodowym itd. To wszystko się dzieje w jednym czasie. W związku z tym, jak będzie wyglądał przyszły rok dla samorządów?
‒ Przede wszystkim w przyszłym roku, ale i w latach następnych, samorządy będą zmuszone do tego, aby poprzez uchwały podnosić podatki lokalne, które mogą. Ja się spodziewam, w większości samorządów, podejmowania uchwał o ustaleniu maksymalnych możliwych stawek podatków lokalnych.
Dlaczego? – ponieważ samorządy muszą w jakiś sposób zasypać lukę po środkach, których już nie będą otrzymywały z tytułu udziałów w podatkach dochodowych osób fizycznych, czyli PIT.
Test to istotne źródło dochodów, drugie po subwencjach najważniejszy dopływ dochodów. Jeżeli on się zmieni, zmniejszy nawet o 1 czy 2 proc., jest to na tyle duża ilość środków, że samorząd nie ma specjalnie innego wyjścia, jak tylko podnosić stawki.
Co już w tej chwili widzimy. Już w tym roku wiele dużych samorządów zaczęło podnosić stawki, albo planuje podnosić stawki za wywóz śmieci itd. itd.
Ale temat wywozu śmieci jest zupełnie osobnym tematem, też ze względu na bardzo systemowo ograniczony rynek usługodawców.
Jeżeli rynek usługodawców nie będzie w pełni konkurencyjny, to będziemy dużo więcej relatywnie płacić za wywóz śmieci niż w tej chwili płacą np. Czesi, Słowacy czy nawet Niemcy.
Jest jeszcze kwestia inwestycji. Samorządy w ubiegłym roku zaczęły dużo inwestować, w tym roku też inwestowały, ale co będzie w roku przyszłym, 2020? Bo przy ograniczonych dochodach może się okazać, że nie starczy środków na inwestycje.
‒ W pierwszym kroku samorządy będą się starły pozyskać nowe przychody. Czyli obciążyć mieszkańców. Jeśli będzie ulga w PIT, to obywatele mogą zapłacić inny wyższy podatek.
Dlatego z naszego punktu widzenia, bo to nas wszystkich dotyka, myślę że per saldo niespecjalnie odczujemy efekty obniżenia PIT ze względu na to, że wzrosną ceny, będzie większa presja inflacyjna. Chociażby ze względu na podnoszenie wynagrodzeń minimalnych i ze względu na większa redystrybucję pieniądza z budżetu centralnego do mieszkańców.
Co mogą zrobić samorządy? – podnosić podatki lokalne. Ale to nie są te kwoty. Jedynym istotnym źródłem jest podatek od nieruchomości, co specjalnie nie ucieszy podatników.
Ale z innego punku widzenia ‒ trzeba by bardziej się zadłużyć. A tu jest sprzężenie zwrotne z nadwyżką operacyjną. Po to, aby się więcej zadłużać, trzeba mieć większą nadwyżkę operacyjną. Aby mieć większą nadwyżkę, trzeba mieć więcej z podatków.
Nie da się w nieskończoność zadłużać, nie podnosząc podatków, nie pozyskując nowych źródeł dochodów.
W przypadku samorządów coraz bardziej ogranicza się możliwości decydowania, bo im więcej środków, tym więcej samorządności. Natomiast im mniejszą mamy nadwyżkę, im więcej dedykowanych środków na konkretne cele ‒ tym mniej np. miasto może decydować, co robić z pieniędzmi, czy inwestować.
Spodziewam się, że nie będą wykonane 2-letnie plany finansowe od strony inwestycyjnej. To jest pewne.
W związku z czym, czy jakieś dotacje nie „przejdą nam koło nosa”? I nie dlatego, że nie możemy ich pozyskać, ale dlatego, że nie mamy na wkład własny. To szczególnie dotyka małe samorządy.
A może samorządy powinny przeanalizować swoje plany inwestycyjne i skoncentrować się na takich inwestycjach, które spowodują w przyszłości zmniejszenie wydatków.
Mam tu na myśli inwestowanie w fotowoltaikę, w wiatraki. Jeśli gminy będą inwestowały w ten sposób, będą miały niższe wydatki na energię elektryczną.
‒ To jest to tradycyjne podejście, które zazwyczaj się sprawdza, ale rzadko się o nim pamięta: koszt – efekt. Często rozmawiam z samorządami, i podkreślam, że jeżeli mają jakieś plany inwestycyjne, jeżeli mają jakiś zakres inwestycji, to nie tylko należy patrzeć tam, gdzie można dostać dotację, choć jest to bardzo istotne, ale też na koszty użytkowania.
Bo jeżeli inwestujemy w basen, to on nigdy nie będzie na siebie zarabiał. Możemy go zbudować, ale trzeba się zastanowić jak zrealizować inną inwestycję, która może finansować basen.
Właśnie poprzez dodawanie np. OZE. Albo poprzez takie inwestycje, jak uzbrajanie terenów inwestycyjnych, co może przynieść dochody dla samorządów. Szczególnie w krytycznym okresie spłaty zobowiązań.
Jednak obecnie sytuacja samorządów nie wygląda źle?
‒ Ogólnie nie wygląda źle. Aczkolwiek są tacy, którzy mają problemy. Warto już teraz zwrócić na to uwagę, aby nie doprowadzić do sytuacji, kiedy „obudzimy się z ręką w nocniku”.
Bo samorządy realizują per saldo więcej wydatków inwestycyjnych, inwestują dużo większe kwoty niż nawet Skarb Państwa. To przez JST przepływa większość środków unijnych, wydatków inwestycyjnych i główny rozwój idzie właśnie tędy. Nie przez budżet centralny.
W związku z czym, to ich kondycja finansowa powinna budzić szczególną troskę z punktu widzenia ustawodawców. Bo to jest motor napędowy dla projektów społecznych, nie czysto komercyjnych.
Aczkolwiek z roku na rok samorządy coraz bardziej muszą myśleć jak firma, czyli poszukiwać przychodów i efektów.