Dlaczego klienci nie chcą kredytów ze stałą stopą procentową?
W ostatnim czasie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta upomniał się o kredyty hipoteczne ze stałym oprocentowaniem. Obecnie właściwie nie istnieją na rynku, ani w świadomości konsumenta i to martwi prezesa urzędu – Marka Niechciała. UOKiK argumentuje, że kredyty ze stałą stopą procentową to lepsza ochrona dla konsumenta. Dlaczego więc klienci nie są nimi zainteresowani?
Apel Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pokrywa się ze stanowiskiem Komisji Nadzoru Finansowego, która już od dwóch lat zabiega o to, by kredyty ze stałym oprocentowaniem były bardziej obecne na rynku. KNF wskazuje na to, że obecnie, gdy stopy procentowe są rekordowo wręcz niskie, wiele osób zadłuża się na granicy bezpieczeństwa. W momencie, gdy wskaźnik ten urośnie, to wielu kredytobiorców może mieć problem ze spłaceniem zobowiązania. To może być problem dla stabilności całego sektora bankowego.
Czym się różnią te dwie formy kredytowania?
Oprocentowanie kredytów hipotecznych zależy od stopy WIBOR – stawki według, której banki pożyczają sobie pieniądze. Jest ona powiązana ze stopami NBP. Jeśli one wzrosną to i WIBOR wzrośnie. Banki stosują najczęściej prosty wzór – zmienny WIBOR plus ich marża – to jest ostateczne oprocentowanie, od którego odsetki spłaca klient.
Przy kredycie ze zmienną stopą oprocentowania wysokość raty może nagle wzrosnąć, gdy NBP zdecyduje się na podniesienie stóp. Może także zmaleć, ale przy tego typu zobowiązaniu lepiej nie zakładać najbardziej optymistycznych scenariuszy. W przypadku hipotek ze stałą stopą oprocentowania takie ryzyko nie istnieje. Za to bezpieczeństwo stałej raty trzeba jednak zapłacić nieco więcej. Podstawowa różnica jest więc prosta, przynajmniej w teorii.
Kilkadziesiąt złotych miesięcznie za spokojny sen przez 5 lat – za drogo?
Obecnie kredyty ze stałą stopą oferują tylko kilka banków. Najprzejrzyściej swoją propozycję przedstawia ING Bank Śląski, dlatego na jej przykładzie bliżej omówimy różnice między jedną, a drugą formą kredytowania.
Zaciągamy kredyt hipoteczny na 280 tys. zł, z okresem spłaty na 30 lat, by kupić nieruchomość wartą 350 tys. zł. Obecnie ING Bank Śląski ma w swojej ofercie 4 warianty kredytów hipotecznych. Różnią się one pewnymi szczegółami np. „wiosenna wyprzedaż – lekka rata” zakłada niższą ratę kredytu przez cały okres jego trwania, a „wiosenna wyprzedaż – łatwy start” zerowe koszty prowizji. Pozostałe dwie oferty to standardowa (najdroższa) i na dom ekologiczny.
W każdym z tych przypadków oferta z oprocentowaniem zmiennym oznacza mniejsze odsetki, bowiem oprocentowanie jest mniejsze o 0,40 proc. Różnica w wysokości raty jest jednak niewielka. Np. przy kredycie „lekka rata” co miesiąc będziemy musieli oddać 1246 zł (oproc. zmienne) lub 1309 zł (oproc. stałe). To tylko 63 zł. Można powiedzieć, że to niewielka kwota jak za bezpieczeństwo i pewność, że rata nie wzrośnie nagle o 100-200 zł w przypadku znacznego podniesienia stóp procentowych.
Rzecz w tym, że bank gwarantuje stałe oprocentowanie tylko przez 5 lat. Potem zostanie zastosowane oprocentowanie zmienne lub klientowi zostanie przedstawiona kolejna stała stawka na kolejny 5-letni okres. Nie będzie ona jednak taka sama jak poprzednia. Bank wyliczy nową. To oznacza, że klient ma przed sobą perspektywę płacenia przez 5 lat więcej niż gdyby zdecydował się na kredyt z ratą zmienną, a na koniec tego okresu zapewne rata wzrośnie. Być może więcej niż w przypadku kredytu z ratą zmienną, być może mniej. Pewności nigdy nie ma.
Banki też wolą kredyty ze zmienną stopą?
Klientów do zmiennej stopy mogą przekonywać jeszcze dodatkowe dwa czynniki.
Po pierwsze przy kredycie ze zmienną ratą mamy możliwość wcześniej spłaty zobowiązania po 2-3 latach bez dodatkowych kosztów. Zaś przy zobowiązaniu ze stałą stopą bank może pobrać w takim przypadku prowizję przez cały okres trwania stałego oprocentowania.
Po drugie, przed podpisaniem umowy każdy kredytobiorca dostaje informacje o łącznym koszcie kredytu z perspektywą na cały okres trwania zobowiązania. Na papierze, w teorii, wychodzi na to, że kredyt ze zmienną stopą procentową bardziej się opłaca, bo w ostatecznym rozliczeniu oddamy bankowi mniej. To przemawia do wyobraźni. Wprawdzie minusem takiej informacji jest fakt, że do obliczeń przyjmuje się początkowe założenia kredytu, jak wysokość WIBOR-u, ale mało który klient zwraca na to uwagę. Prawdopodobnie zaś koszty wzrosłyby w obydwu przypadkach.
Powyższe czynniki, a także fakt, że banki nie specjalnie chwalą się istnieniem takich kredytów w swojej ofercie, powodują, że klienci nawet jeśli mają świadomość, że opcja stałego oprocentowania istnieje, to wolą kredyt ze zmienną stopą procentową. Bardziej przemawia do nich fakt niższej raty niż obietnica bezpieczeństwa.