Debata o frankach i bankach
Ostatnią część Forum Bankowego 2015 rozpoczęło wręczenie Nagrody im. Remigiusza Kaszubskiego, tradycyjnie już przyznawanej osobom zaangażowanym w działania na rzecz innowacyjnych rozwiązań w dziedzinie bankowości elektronicznej oraz prawa nowych technologii.
– Nagroda koncentruje się na tych dziedzinach, których prof. Kaszubski był albo prekursorem, albo wybitnym przedstawicielem – chodzi o rozwiązania systemowe w zakresie zastosowań IT, projekty technologiczne i prawo nowych technologii – stwierdził wiceprezes Związku Banków Polskich, dr Mieczysław Groszek.
W tym roku nagrodę specjalną otrzymali: Małgorzata Kołakowska – prezes zarządu ING Banku Śląskiego, nominowana za wdrażanie w nim innowacji płatniczych oraz Cezary Stypułkowski, prezes zarządu mBanku, za inicjatywy na rzecz upowszechniania nowoczesnej bankowości w mBanku. Nagrodę Główną im Prof. Remigiusza Kaszubskiego za rok 2014 otrzymali: Janusz Nawrat – dyrektor w Raiffeisen Banku Polska oraz Ryszard Jurkowski – dyrektor w Banku Pekao S.A.
Ostatnim punktem programu była debata ekspercka zatytułowana „W poszukiwaniu dróg rozwiązania problemu kredytów mieszkaniowych w CHF”. W panelu, prowadzonym przez red. Pawła Czuryłę z „Rzeczpospolitej”, wzięli udział prof. dr hab. Janusz Czapiński z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, Lidia Jabłonowska-Luba – wiceprezes zarządu mBanku, Zbigniew Jagiełło – prezes zarządu PKO Banku Polskiego, dr hab. Krzysztof Kalicki – prezes zarządu Deutsche Banku Polska, Mariusz Kostera – wiceprezes zarządu Banku BPH, Iwona Kozera – Partner, Szef Grupy Rynków Finansowych EY, Marcin Prell – członek zarządu Banku Zachodniego WBK oraz Krzysztof Pietraszkiewicz – prezes Związku Banków Polskich.
Mity i prawdy
Zdaniem prof. Janusza Czapińskiego, problem frankowiczów ma charakter bardziej polityczny aniżeli społeczny. Potwierdzają to wyniki przeprowadzonych badań: ponad 24 proc. tych kredytobiorców jest w stanie regularnie opłacać wszystkie zobowiązania, zakupić niezbędne do życia produkty i jeszcze oszczędzić – a w przypadku kredytobiorców złotowych takich osób jest niespełna 8 proc. Z kolei problem ze spłatą raty z osiąganych zarobków deklaruje 2,5 proc. kredytobiorców złotowych – i tylko 1,1 proc. frankowiczów. Ogólnie aż 89 proc. z nich i tylko 71,7 proc. kredytobiorców złotowych deklaruje, że ich dochody pozwalają na zaspokojenie potrzeb.
– Respektujemy konstytucję – umowy obowiązują w każdej sytuacji, nikt nas z tego konstytucyjnie nie zwolnił – podkreślił prezes Deutsche Banku Polska Krzysztof Kalicki. – Jeżeli budżet państwa otworzy jakieś drzwiczki, to wszystkie grupy społeczne prą do tego, próbują coś dla siebie wyłuskać. Ktoś rzucił parę – moim zdaniem – nieodpowiedzialnych opinii na temat regulacji prawnych. Trudno się dziwić, że ci, którzy mają interes próbują wywrzeć presję o charakterze lobbystycznym po to, żeby coś uszczknąć.
W jaki sposób wywierana jest ta presja? Przede wszystkim poprzez upowszechnianie w mediach fałszywego poglądu na temat istoty umów kredytowych. Prezes Deutsche Banku zwrócił uwagę na kilka takich szkodliwych mitów. – „Banki muszą dzielić ryzyko kursów walut z klientami” – nie znam podręcznika, w którym jest forsowana taka teza. Banki odpowiadają, owszem – ale za ryzyko kredytowe. Nie za ryzyko kursowe swoich klientów. Oczywiście, odpowiadają za ryzyko kursowe swoich własnych instytucji, ale nie po stronie klienta – zaznaczył.
Drugą kwestią jest kwestionowanie walutowego charakteru zobowiązania. – Pisze się powszechnie, że to kredyty złotowe – nieprawda, umowy dotyczą kredytu udzielonego we frankach szwajcarskich. Sektor bankowy brał te franki, zaciągał zobowiązania po to, żeby udzielić kredytu we frankach – przypomniał prezes Kalicki. Odniósł się również do innej często spotykanej nieprawdy. – Jeśli ktoś mówi, że spłaca kredyt, który się nie zmniejszył, to jest to również nieprawda – we franku, czyli w walucie, w której kredyt został zaciągnięty, on się zmniejszył.
Banki udzielały kredytów w niestabilnych frankach – tak brzmi kolejny mit na temat kredytów hipotecznych. Zdaniem Krzysztofa Kalickiego, należy sprawdzić, jaka była zmienność franka w stosunku do innych walut. – Trzeba spojrzeć wstecz, bo dzisiaj jesteśmy trochę mądrzejsi, coś się zdarzyło, zmienia się sytuacja, ale franki były w tym czasie – obok jena – jedną z najstabilniejszych walut – przypomniał prelegent. Pojawia się teza, że klienci mieli prawo wierzyć, iż frank jest stabilny. Prezes Kalicki przypomniał, że do każdej umowy dołączono oświadczenia, w których jest informacja, że kurs może ulegać istotnym zmianom.
Sporym problemem, wykraczającym poza sektor bankowy, są nieprawdziwe informacje dotyczące klauzul abuzywnych. – Nie wiem dlaczego nawet poważni prawnicy nie odróżniają abuzywności klauzuli in abstracto oraz in concreto – a to są dwie zupełnie różne sprawy. Szkoda, że UOKiK nie wystąpił z jakąś formą edukacji w tym zakresie – podkreślił Krzysztof Kalicki.
Geneza problemu
Prezes PKO Banku Polskiego Zbigniew Jagiełło w krótkich słowach przypomniał genezę problemu frankowego. – Jeżeli popatrzymy w rozumny sposób na to, co się działo, to jest pięciu interesariuszy: banki, klienci, media, nadzór (szeroko rozumiany) oraz politycy. W „białej księdze franka” jest czarno na białym wykazane, że banki w swoim gronie dyskutowały: oferować te kredyty frankowe, czy ich nie oferować? Grupa większych banków wysłała pismo do Związku Banków Polskich, a za jego pośrednictwem do KNF, aby zakazać udzielania kredytów we frankach. Grupa mniejszych banków postulowała, żeby ich nie ograniczać, ponieważ to pogarsza ich sytuację konkurencyjną, gdyż nie mają dostępu do źródeł finansowania w postaci depozytów złotówkowych – powiedział.
– Co zrobił nadzór bankowy? Pomyślał – i odpowiedział, że nie może zakazać udzielania kredytów frankowych, w zamian zaoferował Rekomendację S. Została w marcu 2006 r. wprowadzona w życie. Co robili klienci? Głosowali nogami. 70 proc. kredytów w tym czasie, to są kredyty frankowe. Pobudki są oczywiste: stopy procentowe w tym okresie w Polsce wysokie, w Szwajcarii niższe – zatem bieżąca rata była niższa – przypomniał prezes Jagiełło.
– Co robiły media? Nie znalazłem dziennikarskiego głosu, który wówczas powiedziałby: stop kredytom frankowym. Raczej były publikowane opinie, że to będzie źle, jeśli one nie będą udzielane. Co zrobili politycy? Część milczała, ale nie było żadnego głosu: stop kredytom frankowym. Politycy, którzy byli przy władzy – premier, minister finansów – mówili: tak, kredyty frankowe są dobre dla kredytobiorców – kontynuował Zbigniew Jagiełło.
Jakie wnioski sektor bankowy wyciągnął z tych doświadczeń? – Chodzi o to, że my myślimy o rozwiązaniach na czas bieżący, aby być mądrzejszymi przed szkodą. Półtora roku prowadzę wraz z ZBP prace nad zmianą ustawy o listach zastawnych, która w mojej opinii będzie pierwszym krokiem do zmiany modelu finansowania kredytów hipotecznych w Polsce. Dlaczego o tym mówię? Przyjdzie taki czas, za 5, za 10 lat, kiedy będziemy mieli trudny okres gospodarczy w Polsce – bo to co mamy, nie jest dane raz na zawsze. 22 lata nieprzerwanego wzrostu gospodarczego nie mogą się ciągnąć w nieskończoność, kiedyś ten trend będzie przerwany. Co wówczas się stanie? Stopy procentowe nie będą na tym poziomie, co obecnie; wynosić będą one 6-7 proc. Co się stanie wówczas? Znowu: „banki sprzedawały kredyty hipoteczne, wprowadzały nas w błąd, że stopy są niskie”? To jest to ryzyko, które kreujemy – przypomniał prezes Banku PKO BP.
Propozycje rozwiązań
Iwona Kozera, współautor najnowszej propozycji ZBP, przypomniała treść postulatów – czyli utworzenia Sektorowego Funduszu Stabilizacyjnego, udzielającego dopłat do rat w przypadku przekroczenia poziomów stresowych kursu franka określonej grupie klientów, decydujących się na przewalutowanie. A także powołanie – dostępnego dla wszystkich kredytobiorców hipotecznych – Funduszu Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych, udzielającego okresowej pomocy osobom znajdującym się w niezawinionych problemach finansowych.
– Sektor bankowy szuka takiego rozwiązania, które pomogłoby – w sposób trwały – klientom w spłacie zadłużenia frankowego, a jednocześnie doprowadziłoby do zmniejszenia ryzyka systemowego, czyli po prostu przewalutowania. Uwarunkowania, w których musi się to odbywać, żebyśmy z jednego problemu nie wpadli w jeszcze większy, muszą być tak ustalone, żeby nie doprowadziło to do dużych perturbacji w sektorze bankowym, i szerzej – w sektorze finansowym w Polsce – powiedziała przedstawicielka EY.
Jak przekonywać nadzór do koncepcji sektora bankowego? Na to pytanie udzielił odpowiedzi Krzysztof Pietraszkiewicz. – Po latach współpracy z nadzorem po raz pierwszy padły oceny, które nie powinny paść – stwierdził prezes ZBP. – Do tej pory powstrzymywaliśmy się od publicznej oceny przedstawianych propozycji, które są po prostu niedobre, szkodliwe – niektóre wymagałyby daleko idącej zmiany, żeby w ogóle można było o nich rozmawiać. Dlatego podjęliśmy wysiłek, żeby skonstruować rozwiązanie, które budowałoby ścieżkę w kierunku potrzebnych rozwiązań. Jeżeli są wśród kredytobiorców hipotecznych osoby, które mają przejściowe kłopoty z powodów zdrowotnych, utraty pracy czy wskutek różnych kataklizmów, to jest normalną powinnością w cywilizowanym państwie, żeby istniały pewne formy wsparcia. Jest również powinnością nas wszystkich, by w stanach nadzwyczajnych, kiedy się nie da wykluczyć szoku, budować pewien bufor – nie w postaci systemowej, gdzie będzie reagował bank centralny, gdy dochodzi do ostatecznych rozwiązań, tylko normalnie, zapobiegliwie, ponieważ jesteśmy w sytuacji niestabilności na wschodzie, na południu i w całej strefie euro. Zaproponowaliśmy rozwiązanie stabilizujące, ale jednocześnie nieobniżające zdolności do finansowania rozwoju polskiej gospodarki. Z tego punktu widzenia niektóre słowa padły za wcześnie – a ci, którzy podpowiedzieli te słowa, ponoszą za nie dużą odpowiedzialność – dodał.
– Uważam że są dwie poważne propozycje na stole. Trzeba, opierając się na nich, szukać wspólnego rozwiązania – podsumował swoje wystąpienie prezes ZBP.
Nie wolno zapominać o ryzyku
– Wyszliśmy do klientów szybko i otwarcie – zaznaczyła wiceprezes zarządu mBanku Lidia Jakubowska-Luba. – Klienci interesują się sześciopakiem. Regularnie obserwujemy, jakiego rodzaju pytania zadają – przy czym liczba pytań jest wprost proporcjonalna do liczby głosów publicznych. Jeśli tych publicznych głosów nie ma, również i pytań jest mniej. Z reguły dotyczą one kwestii: jak wygląda moja rata? Jak wygląda moje oprocentowanie? To ponad 50 proc. pytań zadawanych za pośrednictwem wszystkich możliwych kanałów – dodała.
– W związku z tym, że odpowiadam za ryzyko, nie mogę powiedzieć, że tego ryzyka nie ma. Mówimy jednak o kredytach hipotecznych, kredytach 20-30-letnich, a w tym okresie mogą zdarzyć się różne rzeczy – mówiła wiceprezes mBanku. – Można stracić pracę, może spaść lub wzrosnąć cena nieruchomości. Staramy się przewidzieć te okoliczności, niemniej zawsze pojawia się pewne ryzyko. Jeśli ktoś pyta o kredyt walutowy, to wiadomo, że jest to dodatkowe ryzyko.
Lidia Jakubowska-Luba zwróciła uwagę na jeszcze jedno zagrożenie – ewentualna destabilizacja rynku finansowego niesie ryzyko również dla, tworzonego w zasadzie na nowo, polskiego rynku listów zastawnych.
– Jesteśmy dziś w momencie, kiedy te wszystkie elementy mamy doskonale zdiagnozowane. Trzeba myśleć co dalej, nie o tym co było – bo myślę, że media tę robotę zrobiły za nas – ocenił z kolei Marcin Prell. – Być może tu jesteśmy spóźnieni jako sektor bankowy i powinniśmy wytłumaczyć rynkowi, dlaczego podejmujemy takie decyzje, dlaczego pojawiają się takie ryzyka i dlaczego tak a nie inaczej zarządzamy bankami. Myślę, że mamy niepowtarzalną okazję, dzięki panu profesorowi Czaplińskiemu, spojrzeć na pewne dane dotyczące klientów frankowych. Wydaje mi się, że mamy nieco więcej czasu na dyskusję – ponieważ te dane nie są alarmujące. Oczywiście nie znaczy to, że nie mamy problemu – czy to systemowego, społecznego, czy też politycznego. Ale pewnie, biorąc pod uwagę zachowania portfeli frankowych w różnych bankach, możemy sobie pozwolić na dyskusję z nadzorem czy innymi interesariuszami w celu wypracowania rozwiązania. Moim zdaniem, stoimy też przed pewnym unikalnym momentem, jako sektor i jako Związek Banków Polskich – bo jeśli uda nam się wypracować wspólne rozwiązanie i je wdrożyć, to będzie coś, co w takiej skali zaistnieje pierwszy raz – powiedział przedstawiciel BZ WBK.
Mariusz Kostera, wiceprezes Banku BPH, zwrócił uwagę na złożoność obecnej sytuacji z frankiem w tle. – Nadzór ma dobre intencje, próbując wyeliminować ryzyko systemowe – tyle że my powinniśmy brać udział w tych rozmowach, ponieważ jest o czym rozmawiać. Natomiast to, co się przebija do prasy w formie tzw. headline’ów, to jest ta panika związana z fałszywą tezą, że kredytobiorcy frankowi mają problem ze spłatą. I dlatego my w naszych rozwiązaniach skupiliśmy się na elemencie pomocowym – ponieważ nie możemy stworzyć rozwiązania dedykowanego wyłącznie jednej grupie klientów. Co będzie, jeśli stopy procentowe w Polsce pójdą w górę, a frank osłabnie? Czy ci wszyscy kredytobiorcy ustawią się w kolejce, żeby z powrotem wrócić do franka? – kontynuował Mariusz Kostera. – Wolimy mówić o klientach, którzy znaleźli się w problemie, niż przygotowywać rozwiązanie tylko do jednej waluty.
Karol Jerzy Mórawski