Darmowy kredyt, darmowe mieszkanie

Darmowy kredyt, darmowe mieszkanie
Źródło: ALK, Fot. Sz. Krzyżanowski,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jesteśmy świadkami prób podważania umów długoterminowych na niespotykaną skalę – mówił podczas konferencji Wyzwania Bankowości dr Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich, moderator debaty poświęconej temu niepokojącemu trendowi.

Przypomniał on, iż problem rozpoczął się od kwestionowania umów o hipoteczny kredyt walutowy, co było ewenementem – w żadnym z 17 państw członkowskich UE poza Polską, w których dostępny był ten produkt, nie doszło do tak zmasowanego podważania umów kredytowych.

Próby podważania umów kredytowych wyszły już poza segment hipoteczny – obok usiłowania kwestionowania WIBOR mamy wszak do czynienia z wytaczaniem powództw dotyczących wyimaginowanych uchybień w umowach o kredyt konsumencki, by uzyskać tzw. sankcję kredytu darmowego – powiedział Tadeusz Białek.

Ryzyka prawne powodują, że inwestorzy wycofują się z polskiego rynku, a nowych brakuje. Prezes ZBP przypomniał, że ostatnia duża inwestycja zagraniczna w polskim sektorze bankowym miała miejsce około 12 lat temu, czyli przed eskalacją pozwów frankowych.

O konsekwencjach tego niepokojącego trendu, który obejmuje kolejne obszary rynku finansowego, dyskutowali Tomasz Arabski, Partner w Kancelarii SSW Spaczyński, Szczepaniak, Wickel, Goździowska sp. k., prof. ALK Krzysztof Kalicki z Katedry Bankowości, Ubezpieczeń i Ryzyka Akademii Leona Koźmińskiego, prof. UW dr hab. Krzysztof Koźmiński, Partner w kancelarii Jabłoński, Koźmiński i Wspólnicy Adwokaci i Radcowie Prawni Sp. k-a oraz Henryk Walczewski, Sędzia XXVIII Wydziału Cywilnego Frankowego Sądu Okręgowego w Warszawie.

Kłamstwo frankowe

Krzysztof Kalicki podkreślił, iż mechanizm oskarżania banki o coraz bardziej wyimaginowane przewinienia przypomina polowanie na czarownice – także i ofiarami dawnych procesów o czary nierzadko padały osoby zamożne, które pożyczały środki pozostałym mieszkańcom, po ich spaleniu na stosie dłużnicy uwalniani się zatem od podjętych zobowiązań.

Podobnie w przypadku portfela kredytów walutowych, gdzie impulsem prowadzącym do podważania umów była populistyczna deklaracja w wyborach prezydenckich w 2015 r. odnośnie do wprowadzenia możliwości spłaty zobowiązania w złotych po kursie z dnia zaciągnięcia.

Później, już po wyborach, prezes partii rządzącej wprost nakłaniał Polaków, by występowali do sądów przeciwko bankom z wnioskiem o unieważnienie umowy kredytowej. Ta wypowiedź, podobnie jak stanowiska takich instytucji jak Ministerstwo Sprawiedliwości, UOKiK czy RPO, nierzadko fałszywie interpretujące rzeczywistość gospodarczą,  przyczyniły się do napływu pozwów. Efekt tych działań jest opłakany dla gospodarki.

„Jedna grupa społeczna, w sumie nieliczna, kilkaset tysięcy, nie spłaca rad kredytu, nie spłaca odsetek, nie spłaca prowizji” – mówił Krzysztof Kalicki.

Roszczenia frankowiczów pokrywane są ze środków 30 mln Polaków, korzystających z usług bankowych, w szczególności osób spłacających kredyty w złotych polskich.

Szum medialny, jaki towarzyszy sporowi o kredyty walutowe, prof. Kalicki określił mianem „kłamstwa frankowego” – w ogólnym rozrachunku umowy frankowe zawierane w latach 2004 – 2007 nie były wszak mniej korzystne niż analogiczne kredyty złotowe. Należy też pamiętać, iż wiele takich umów zawierano w celach inwestycyjnych, nie sposób wówczas mówić o umowie z konsumentem.

„Widzę fałszywe opinie i fałszywą interpretację zarówno prawną, jak i ekonomiczną w polskich sądach” – zauważył Krzysztof Kalicki.

Sędziowie potrzebują wiedzy ekonomicznej

O podejściu polskich sądów do spraw frankowych mówił Henryk Walczewski. Zwrócił uwagę, iż umowy waloryzowane, albo indeksowane do walut obcych nie ograniczają się do frankowych, obejmują bowiem także kredyty wyrażone w walutach tzw. grupy LIBOR, czyli jena funta i dolara amerykańskiego.

Reprezentant wymiaru sprawiedliwości powiedział, że sędziowie nie mają wystarczającej świadomości tej problematyki, brakuje też inicjatyw edukacyjnych dla członków składów orzekających. W tych uwarunkowaniach jedynym punktem odniesienia pozostają uchwały sądu najwyższego, te zaś podejmowane są często w oparciu o… wcześniejsze postanowienia tego samego organu.

Ów „prawniczy kanibalizm”, jak tę formę orzekania określił Henryk Walczewski, nie prowadzi do niczego dobrego.

Brak wystarczającej ekspertyzy w sądach gospodarczych jest w Polsce raczej standardem aniżeli wyjątkiem

Wszystko to sprawia, że role samozwańczych ekspertów przejmują organizacje reprezentujące kredytobiorców. Przedstawiciel sądownictwa apelował w tym kontekście do ekonomistów i praktyków, by pomogli dostarczyć sędziom odpowiednią wiedzę ekonomiczną.

Niezbędna jest również poprawa implementacji przepisu Dyrektywy 93/13/WE, tak, by polskie regulacje były zgodne z prawem europejskim.

Krzysztof Koźmiński zaznaczył, iż problem bezrefleksyjnego powielania treści dotychczasowych wyroków w kolejnych orzeczeniach jest w przypadku spraw frankowych praktyką powszechną. Zdarza się i tak, ze w ferworze kopiowania dochodzi do pomylenia  osoby samego powoda. To efekt m.in. napływu spraw do sądów, w konsekwencji czego do obsługi tych procesów zatrudniani są studenci, odbywający praktyki w wymiarze sprawiedliwości.

Zdaniem prelegenta, tak olbrzymi natłok spraw, z jakimi zmagają się składy orzekające, skutkuje faktycznym zaprzeczeniem prawa do sądu. Odrębną kwestią są orzeczenia TSUE, wydawane w odpowiedzi na pytania prejudycjalne polskich sądów.

Krzysztof Koźmiński przypomniał, że przed zapadłym w roku 2019 wyrokiem TSUE w tzw. sprawie Dziubak. Sądy polskie z reguły oddalały roszczenia frankowiczów, a i tam, gdzie przyznawały im rację, skutki wyroku miały charakter proporcjonalny i zgodny z logiką prawną.

Problemem, który objawił się przy okazji judykatury sądu europejskiego, jest wychodzenie poza kompetencje orzeczniczą, i system bankowy nie jest jedyną ofiara takiego podejścia – dodał prelegent.

Dodał on, iż TSUE generuje de facto nowe normy prawne, poprzez nowe standardy orzekania w stosunku do kontraktów zapadających nawet kilkanaście lat temu. Zdarzały się przypadki, kiedy unijny sąd usiłował unieważniać umowy kredytowe zawarte przed przystąpieniem Rzeczpospolitej Polskiej do Unii Europejskiej.

Niepodważalny WIBOR

Szczególnie niepokojącym trendem, obserwowanym w ostatnim czasie, jest instrumentalne wykorzystywanie instytucji przedawnienia w celu zwolnienia kredytobiorcy z obowiązku zwroty kapitału, wypłaconego przez bank, wskazywał Tomasz Arabski.  

Zmierzamy tak daleko w jednostronności orzecznictwa, że nie mówimy już o darmowym kredycie, tylko dosłownie o darmowym mieszkaniu

Podobnie jak poprzednicy potwierdził on, iż większość orzeczeń frankowych powstaje metodą kopiuj-wklej, bazując na decyzjach TSUE jak i wcześniejszych wyrokach. W efekcie z 40-stronicowego uzasadnienia wyroku zaledwie strona czy półtorej strony odzwierciedlają własne przemyślenia składu orzekającego.

„Sądy w zasadzie uznają, że jak jest umowa frankowa, to trzeba ją unieważnić. Nie ma zupełnie tego etapu analizy prawnej materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie” – dodał Tomasz Arabski.

Wskazał on również, iż w przypadku pozwów WIBOR-owych mamy do czynienia z tworzeniem się korzystnej linii orzeczniczej – w każdej ze spraw, w których dotychczas zapadł wyrok, sądy oddalały powództwa kredytobiorców.

„Tak naprawdę w pozwach nie ma przedstawionego żadnego dowodu na którąkolwiek z tych tez, które stawiają kredytobiorcy i reprezentujące ich kancelarie” – dodał prelegent.

Ta linia orzecznicza to efekt rzetelnej analizy dowodów, ale i jednoznacznego stanowiska organów państwowych: Komisji Nadzoru Finansowego, UOKiK, Narodowego Banku Polskiego czy Ministerstwa Finansów, które opowiadają się za prawidłowością wskaźnika.

Źródło: BANK.pl