Przed IT@BANK: Czas nowej nienormalności: Przerwany sen kałuży o potędze.
Robert Lidke: Czy obecna pandemia może być punktem zwrotnym w rozwoju naszej cywilizacji?
Prof. Piotr Płoszajski: Musi być punktem zwrotnym. To jest pierwszy globalny kryzys w historii ludzkości. Mieliśmy już wojny światowe, pandemie, zarazy, ale zawsze istniały rejony świata, na które one nie wpływały.
Ja definiuję kryzys globalny jako taki, o którym każdy człowiek na naszej planecie wie, i który w ten, czy inny sposób dotyczy jego osobiście. Takiego kryzysu do tej pory nie było.
Czy wobec tego trzeba zrewidować pogląd, który do tej pory mieliśmy, że człowiek jest panem świata?
Taką tezę można było jeszcze głosić może 200 lat temu, ale teraz już wiemy, że człowiek nie jest panem świata. Wiemy natomiast, że jesteśmy epizodem w jego historii, przypadkowym zresztą. Nie jesteśmy celem świata, choć miło było tak o sobie myśleć.
Pisarz Douglas Adams użył kiedyś świetnej metafory: spadł deszcz i powstała kałuża. Kiedy się obudziła była pod wrażeniem, że tak pięknie pasuje do dziury, w której się znalazła. Na tej podstawie wysnuła wniosek, że dziura i cały świat wokół został stworzony specjalnie dla niej. Więc moment, kiedy zaczęła wysychać mocno ją zaskoczył.
Przez wieki mieliśmy przekonanie, że celem świata było stworzenie rodzaju ludzkiego. Wszystko wskazuje na to, że nie jest to prawdą.
Przed nami istniało już kilka humanoidalnych gatunków. Jeden z nich był szczególnie wytrwały. Przez dość długi czas istnieliśmy zresztą równolegle. To był Homo Erectus – 1 mln 200 tysięcy lat historii. My w obecnej formie istniejemy od 300 tysięcy lat. To pokazuje, że wszystko jest przejściowe. Także gatunki zwierząt.
Wracając do metafory, której Pan użył. Skoro jesteśmy w punkcie zwrotnym naszej cywilizacji, i jeśli jesteśmy wspomnianą kałużą, to co powinniśmy zrobić, aby ta kałuża istniała dłużej?
Oglądałem kilka dni temu nowy, poruszający film Davida Attenborough „Życie na naszej planecie”. Pierwsza część jego dzieła jest o tym, co zrobiliśmy przez ostatnie sto lat aby popsuć świat, a druga o tym, co powinniśmy zrobić przez następne, jeśli chcemy to naprawić. Ale, żebyśmy mogli podjąć działania, o których mówi Attenborough, to musimy to zrobić, jako cała cywilizacja, a nie jako poszczególne kraje, narody, pokolenia, grupy społeczne.
Jako cywilizacja musimy się bardzo ograniczyć, na rzecz przyszłych pokoleń mówi brytyjski przyrodnik. Nie bardzo widzę szansę, aby to się udało, bo nie ma takich mechanizmów.
Ludzie mają ciągle umysłowość z okresu przebywania w pieczarach. Nigdy, tak naprawdę, nie było nam potrzebne długofalowe myślenie, ani rozumienie długich związków przyczynowo-skutkowych.
Nie jesteśmy gotowi do podejmowania działań globalnych i długoterminowych, wykluczających lub ograniczających interes dzisiejszy.
Nie rozumiemy też dynamiki procesów w wielkich systemach złożonych takich, jak ekosystem. Niby mamy świadomość, że klimat ociepla się systematycznie – „po troszeczku”.
Jednak problem polega na tym, że pewne procesy w systemach złożonych dzieją się skokowo. Do pewnego momentu mają charakter liniowy, a potem nagle system się załamuje i wpada w spiralę nieliniowości.
Są analizy, które dowodzą, że ekosystem oceaniczny rozreguluje się w ten sposób za ok. 15 lat.
David Attenborough mówi, że jeśli temperatury oceanów podniosą się o 1-2 stopnie, to rozmrozi się Arktyka i Antarktyka, co doprowadzi do uwolnienia ogromnej ilości metanu, który jest wielokrotnie bardziej niebezpieczny niż CO2. Nagle, skokowo, spowoduje to gwałtowne ocieplenie klimatu, którego to procesu nie da się już odwrócić.
Niektórzy mówią, że pojawienie się COVIDU jest uderzeniem ludzkości między oczy, aby się opamiętała i przyhamowała swoją ekspansję.
Ja twierdzę, że przyczyną obecnego kryzysu wcale nie jest koronawirus. Jest dokładnie odwrotnie. To koronawirus jest efektem tego co się stało ze światem, również ze światem biznesu, logistyką, z globalizacją itd., które to cechy pozwoliły na to, aby nastąpił covidowy kryzys.
Czy to się da odwrócić, doprowadzić do tego, że będziemy mniej zachłanni, będziemy mniej podróżować, nie będziemy chcieli stałego wzrostu PKB.
Ale musielibyśmy to zrobić wszyscy, równocześnie! Problem jest jednak taki, na co zwraca uwagę Richard Dawkins, że w przyrodzie tego typu sytuacje nie mają miejsca.
Gdybyśmy nawet globalnie ustalili, że od pewnego momentu wszyscy postępujemy w ten długofalowo korzystny sposób, to zaraz by się okazało, że część populacji tego nie zrobi, działając w swoim dobrze pojętym, krótkookresowym interesie.
I w ten sposób, ta część państw, społeczeństw i firm zyskałaby przewagę konkurencyjną nad pozostałymi. Oczywiście krótkoterminowo.
Jak można skłonić prezydenta Brazylii, żeby nie pozwalał wycinać lasów Amazonii, które są wielką częścią płuc Ziemi? Kiedyś prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że globalne ocieplenie mu nie przeszkadza, a nawet jest dobre, bo będzie potrzebnych mniej lodołamaczy, a Rosja zyska więcej ziemi ornej.
Od 10- 12 lat na czele list największych zagrożeń tzw. czarnych łabędzi – o czym pisał Nassim Nicholas Taleb – są pandemie. Co w tym czasie zrobiliśmy, aby do tego nie doszło? Nic.
A może jednak działania w Unii Europejskiej nakierowane na przestawienie się na zieloną energię, Chiny, które stawiają na OZE, być może rosnąca rola państwa w gospodarce, rosnąca totalna inwigilacja wszystkich, presja społeczna na zmianę naszego stylu życia, to wszystko sprawi, że państwa i społeczeństwa będą bardziej sterowalne i będą podążały we właściwym kierunku…
Krótko to skomentuję: ten proces jest za wolny! Przykład z naszego podwórka – Polska deklaruje, że do 2049 roku będzie eksploatowała węgiel. A tymczasem w 2049 roku może być już „po herbacie”.
Bardzo wielu ludzi, i ja też, używa sloganu „ocalmy planetę”. To jest zawracanie głowy. Ocalmy naszą cywilizację! Planeta się obroni i odrodzi. Ma po temu niesamowite możliwości.
W historii przyrody było do tej pory co najmniej pięć wielkich wymierań. W niektórych z nich nawet 70-80 procent gatunków wymarło – tych, które powstały przez poprzednie dziesiątki milionów lat. A potem, albo te gatunki się odtworzyły, albo powstały nowe.
Jeśli ten kryzys niczego nas nie nauczy, to następny o takiej skali nas znokautuje. Mrówki nawet tego nie zauważą, lasy deszczowe i rafy koralowe się odrodzą, a liczba delfinów wróci do poprzedniej wielkości. Nasza kałuża może wyschnąć, ale świat i przyroda pozostaną i będą się miały dobrze. Czy o to nam chodzi?
***
Więcej na ten temat już 19 listopada 2020 r.
podczas I części konferencji IT@BANK, w wystąpieniu prof. Piotra Płoszajskiego pt. „Biznes w czasach nowej nienormalności: motyl w składzie porcelany”.
Zapraszamy do rejestracji: www.aleBank.pl/ITBANK