Ciężkie czasy dla dłużników, a więc także dla Polski
673 lata temu na polskim tronie zasiadał Kazimierz III Wielki, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Coś musi być z historią stóp procentowych na rzeczy, ponieważ gdyby były wówczas wysokie, pożyczki na cegły Kazimierza by nam zjadły. A nie zjadły, choć poza wznoszeniem murów, Akademię Krakowską nam jeszcze ufundował.
The Economist obliczył, że nie dalej jak w I kwartale 2021 r. średnia stóp procentowych w 58 państwach wytwarzających razem ok. 90 proc. produktu globalnego gnuśniała na wysokości 2,6 proc. Od tego momentu zaczęły jednak wspinaczkę i w IV kwartale 2022 r. średnia w tej samej grupie wyniosła 7,1 proc.
Najbardziej bezpośrednio wysokość stóp procentowych oddziałuje na dłużników. Przed pandemią Covid-19 długi tych państw wynosiły łącznie 255 bilionów (255 000 mld) dol. co stanowiło 320 proc. sumy ich krajowych produktów brutto. Teraz jest to 298 bilionów (298 000 mld) dol. i 342 proc. łącznego PKB.
Wyższe stopy, droższa obsługa długu
Wzrost stóp wywołuje wzrost kosztów obsługi długów. Nie jest to wzrost proporcjonalny, bo część pożyczek zaciągnięta została na stały procent, ale wraz z wygasaniem takich umów odsetki zaczną narastać coraz wyraźniej.
Analitycy tygodnika oszacowali, że w 2021 r. odsetki od długów zaciągniętych przez firmy, gospodarstwa domowe i rządy 58 państw wynosiły razem 10,4 bln dol. co stanowiło 12 proc. ich sumarycznego PKB. W 2022 r. wzrosły do 13 bilionów dolarów stanowiących 14,5 proc. PKB.
Pomyśleć tylko, ile za takie pieniądze fabryk podobnych do wspaniałej wytwórni aut Izera można by wybudować i wyposażyć. Kto wie, może wystarczyłoby też na CPK z mnóstwem szprych, promy, luxtorpedy… A to wszystko tylko w Polsce.
W najbliższych dwóch-trzech latach nie należy spodziewać się luzowania obecnych rygorów polityki monetarnej. Strach przed długą inflacją i stagflacją jest zbyt duży. W The Economist sądzą zatem, że nawet jeśli stopy nie będą dalej rosnąć, to udział kosztów odsetek w PKB 58 krajów urośnie do 2027 r. do ok. 17 proc.
Nadchodzą ciężkie lata dla dłużników
Jednak w bardziej prawdopodobnym scenariuszu wzrost średniej stopy procentowej w 2023 r. o dodatkowy punkt procentowy, czyli do 8,1 proc., w 2027 r. odsetki od zadłużenia będą pochłaniać aż 1/5 sumarycznego PKB szerokiej czołówki gospodarczej państw świata.
Przyspieszenie wzrostu i rozwoju na siłę ma jednak swoją cenę. Podobnie jest z nawożeniem gleby pod wyższe plony – posypywać będziesz przez lata o wiele za dużo, skończysz głodny.
Ciężary zadłużenia rozłożą się oczywiście bardzo nierównomiernie. Pamiętać jednak trzeba, kto jakie jest w stanie nosić. Trzeba też uwzględniać, że ze wsparciem dla dłużników wyruszyła inflacja.
Zatrudnieni otrzymują podwyżki, wzrost cen w sklepach przekłada się na wyższe kwoty z VAT i na większe nominalne wpływy podatkowe rządów, dobrze zarządzane firmy są w stanie zwiększyć swoje zyski. Wszystko to prawda, ale wybiórcza i serwowana jak pocieszenia w domu nieboszczyka.
Najwyższe wskaźniki długów gospodarstw domowych do ich dochodów brutto (debt-to-income ratio) są w Danii, Nowej Zelandii, Holandii, Szwecji – sięgają liczby 2. Jednak mieszkańcom państw bogatych łatwiej przeżywać trudne okresy, bowiem dysponują zapleczem w postaci wielkiego majątku zgromadzonego przez ostatnie dwa stulecia. Im dalej od czołówki bardzo zamożnych krajów, tym z obsługą długów rodzinnych coraz gorzej.
W 2012 roku RP spłaciła ostatnie dolary gierkowskich długów
Pod względem oficjalnego zadłużenia państwowego jest podobnie. W Ghanie wskaźnik długu do przychodów rządu wynosi ponad 6 i państwo balansuje na krawędzi niewypłacalności. W USA ten sam wskaźnik wynosi 4, więc też jest bardzo wysoki.
Jednak dla Amerykanów (i wielu innych państw najbardziej rozwiniętych) dług jest narzędziem wielofunkcyjnym, wykorzystywanym przede wszystkim w spekulacji zarobkowej, zaś dla państw z końca listy wyłącznie jedynym sposobem uzupełniania pustej kiesy. Nasuwa się porównanie z deską na wodzie, dzięki której Ghana nie tonie, a Amerykanie ślizgają się z wielką przyjemnością na falach i tylko od czasu do czasu któraś większa z deski ich zmiecie.
Nie lubimy wracać pamięcią do złych dni i to się mści, bo popełniać zaczynamy błędy podobne do dawnych. W 1981 roku byliśmy winni Zachodowi 24 mld dolarów. Polski eksport za twarde waluty był dwa razy mniejszy. Zadusiły nas odsetki. Gen. Jaruzelski zdławił „Solidarność”, ale na bankierów z Zachodu tankietek wysłać nie mógł, więc musiał ogłosił niewypłacalność PRL.
Tylko dzięki uchyleniu się historycznego okna możliwości uniknęliśmy babrania się przez kolejne cztery dekady, tak jak babra się ze sobą np. Argentyna. Dzięki porozumieniom z Zachodem i wytrwaniu w skutecznej polityce gospodarczej określonej w grudniu 1989 r., w 2012 roku RP spłaciła ostatnie dolary gierkowskich długów.
Dziś znowu nie wiemy wszystkiego, tak jak nie wiedzieliśmy skąd czerpie kasę Gierek. Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) działa od przedwojnia i nadal jest bankiem od specjalnych poruczeń rządowych.
Suma bilansowa BGK wzrosła od końca 2016 r. do końca 2021 r. trzykrotnie, z 66,7 mld złotych do 196,4 mld zł. Pozazdrościć tempa, bo w tym samym czasie suma bilansowa Pekao SA, czyli banku ze ścisłej krajowej czołówki wzrosła ze 174, 2 mld zł do 250,6 mld zł, czyli „tylko” o 44 proc.
Na jakich odżywkach żyje lub na jakich sterydach działa BGK nie wiemy, choć jego aktywność nie powinna być tak skryta, jak działalność banków komercyjnych.
Następne lata będą ciężkie dla dłużników. Obawiać się należy, że dotyczy to także Polski i to bardziej niż wielu innych.