Bez najdrobniejszych monet większe szanse przetrwania gotówki

Bez najdrobniejszych monet większe szanse przetrwania gotówki
Jan Cipiur. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Gotówka zanika w płatnościach, ale nie powinna zniknąć. To sprawa wolności i swobód obywatelskich, ale także bezpieczeństwa w czasach cyberprzestępczości, pisze w swoim blogu Jan Cipiur.

Z tradycyjnymi pieniędzmi jest wszakże, jak z każdym narzędziem – wymagają staranności w używaniu, przeglądów i wymiany części.

Od kilku lat postuluję rezygnację w Polsce z tzw. miedziaków, których przeliczanie, wydawanie, przyjmowanie i trzymanie po kieszeniach budzi coraz większą irytację szkodzącą gotówce jako takiej. Sprawa nie jest gardłowa, ale trzeba ją załatwić. Tak jak komara, który brzęczy nad uchem.

W konsekwencji wielkiej fali inflacji, która przelała się przez świat i Polskę, i nadal jeszcze burzy wody, postulat oddania do lamusa monet najniższej i w praktyce zerowej wartości stał się już w pełni racjonalny.

Również państwa ze znacznie silniejszymi walutami mają z drobniakami kłopot, choć np. jeden cent z Ameryki jest wart nominalnie cztery razy więcej niż nasz grosz.

Co wynika z raportu TSA?

Każdego roku do amerykańskiego Kongresu trafia raport sporządzany przez rządową agencję bezpieczeństwa transportu – Transportation Security Agency (TSA).

Odpowiedź na pytanie, co wspólnego mają jej działania z drobniakami jest pociesznie prosta. Na każdym lotnisku świata trzeba przejść przez bramki wykrywające metale, a te brzęczą, gdy przed kontrolą nie pozbędziemy się monet.

Im więcej razy brzęczą z ich powodu, tym silniejsze przekonanie, że ludzie używają gotówki, więc dane z TSA są przydatne nawet w kontekście tak odległym od bezpieczeństwa lotów jak obrót gotówkowy.

Jednoczesny wyraźniejszy brak poszanowania dla drobniaków może sugerować, że nie są ludziom potrzebne do niczego więcej niż chuchanie na grosz czy centa na szczęście.

W raporcie za 2023 r. podano, że pasażerowie zostawili na amerykańskich lotniskach niemal milion dolarów małej reszty. Powody mogą być przeróżne. Wśród nich pośpiech, rejwach przy punktach kontroli, ale także machanie ręką na pieniążki bez wartości.

W 2012 r. TSA zebrała w sumie pół miliona dolarów drobnych, w 2018 r. już prawie milion, w 2020 r. z powodu Covid-19 „plon” znowu spadł do ok. pół miliona, a w 2023 r. całkowita kwota niechcianych drobnych wyniosła 956 000 dolarów.

Dane te nie potwierdzają hipotezy, że Amerykanie stronią coraz bardziej od gotówki. Profesor Jay Zagorsky z Boston University przepuścił powyższe kwoty przez wskaźniki inflacji i statystyki liczby pasażerów.

Wyliczenia pokazują, że na każdy tysiąc osób przeskanowanych na amerykańskich lotniskach w 2012 r. i w 2023 r. przypadła praktycznie ta sama suma wzgardzonych pieniążków. W 2012 r. wskaźnik wyniósł 1,10 dol. a w 2023 r. 1,11 dol. W covidowym 2020 r. urósł do 1,80 dol., co mogło wynikać z obaw przed dotykaniem czegokolwiek.

Prof. Zagorsky zakłada, że informacje z TSA potwierdzają przywiązanie Amerykanów do gotówki.  Sugeruje zatem, że chyba jeszcze nie czas na poważne deliberacje o wycofanie drobiazgów w centach.

Być może ma rację, co nie odwiedzie mnie jednak od oceny, że czas na taki ruch w Polsce, gdzie z racji porównania siły walut problem jest co najmniej cztery razy większy.

Pensy i grosze

Ten  pogląd w sprawie najdrobniejszych drobnych podziela redakcja The Economist. W 1961 r., czyli jeszcze w czasach funta dzielonego na 20 szylingów, a szylinga na 12 pensów, w Wielkiej Brytanii wycofano z obiegu ćwierćpensówki zwane farthing. Ruch był konieczny, ponieważ nie chcieli ich przyjmować nawet konduktorzy sprzedający bilety w autobusach.

W 1971 r., wraz z przyjęciem systemu dziesiętnego, zaprzestano bicia półpensówek, chociaż ich ówczesna  siła nabywcza to mniej więcej cztery dzisiejsze pensy.

Od decymalizacji przeprowadzonej na Wyspach minęło ponad pół wieku. Wtedy 1 pens miał wartość nabywczą ok. 10 dzisiejszych pensów, a więc zauważalną. Dziś jest wart nie więcej niż farthing na chwilę przed jego zarzuceniem.

Kiedyś jeden pens, tak jak nadal jeden grosz miał wielką wartość marketingową, ponieważ wg badań przeprowadzonych w 1997 r., aż 60 proc. reklamowanych towarów miało ceny kończące się cyfrą 9. Dzisiaj brytyjskie supermarkety oferują produkty z cenami z zerem lub piątką na końcu.

Tamtejsza sieć Pret przez ponad 10 lat sprzedawała filiżankę filtrowanej kawy po 99 pensów, ale w 2021 r. podniosła jej cenę do 1,25 funta, a rok później do 1,40 £.

W rezultacie podczas gdy w pierwszej dekadzie stulecia królewska mennica wybijała co roku po ponad pół miliarda jednopensówek rocznie, to w 2022 roku wyprodukowała ich jedynie 30 milionów.

Wprawdzie los jednopensówek oraz dwupensówek nie został formalnie przesądzony, to niemal na pewno zostaną w końcu wycofane. To samo należy zrobić u nas z nominałami 1, 2 i 5 groszy.

Byłby z tego wielki, choć poboczny pożytek w postaci ustania warunków do marketingowej hucpy z cenami kończącymi się na „9”. Tej nieznośnej i kłamliwej praktyce sprzyjają płatności elektroniczne.

Gdyby wycofać drobniaki groszowe „dziewiątki” musiałyby zniknąć, bo ludzie płacący gotówką nie mogliby dostać reszty, a 19,90 to jednak postęp i korzyść (choć też iluzoryczna) dla portfeli konsumentów.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl