Bankowość i finanse | Gospodarka | Walka na cła odbije się na krajowej gospodarce

Bankowość i finanse | Gospodarka | Walka na cła odbije się na krajowej gospodarce
Fot. Kakigori Studio/stock.adobe.com
Ogłoszenie ceł przez Donalda Trumpa, a następnie ich zawieszenie na 90 dni to początek większego procesu przebudowy globalnego porządku handlowego. Zdaniem niektórych analityków. w najbliższych miesiącach widoczne będą oznaki tąpnięcia aktywności gospodarczej w USA, a w drugiej połowie roku i zapewne na początku przyszłego efekty spowolnienia odczujemy także w Polsce.

Druga kadencja Donalda Trumpa na stanowisku prezydenta USA rozpoczęła się decyzyjnym rollercoasterem, w szczególności w zakresie polityki handlowej. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami z kampanii wyborczej jedne z pierwszych jego decyzji dotyczyły zaostrzania polityki celnej, choć skala w jakiej taryfy na import do USA zostały podwyższone, przekroczyła najbardziej pesymistyczne scenariusze.

– Wystarczy wspomnieć, że według szacunków The Budget Lab, amerykańskiego Uniwersytetu Yale, efektywna stawka celna na import towarów do USA wynosi 28% i jest najwyższa od ponad 100 lat. Jednocześnie decyzje w zakresie ceł były podejmowane w chaotyczny sposób i często podlegały zmianom, które obejmowały m.in. redukcję stawek, tymczasowe zawieszenia, wyłączanie z nich niektórych grup towarów bądź opóźnianie ich obowiązywania w czasie – powiedziała nam Anna Wojtyniak-Stefańska, ekonomistka z Biura Analiz Makroekonomicznych PKO BP.

Logika ekonomiczna podpowiadała, że USA nie mogą tych ceł wprowadzić, bo tak wysokie cła na kraje, które tak wiele do nich eksportują oznaczałyby przede wszystkim problemy dla amerykańskiego konsumenta.

– Nie da się w krótkim czasie przenieść całej tej produkcji do USA, więc nadal trzeba by je importować, choć oczywiście w mniejszych ilościach, bo na towary o kilkadziesiąt procent droższe byłby wyraźnie niższy popyt. Jednak szok poznawczy amerykańskiego konsumenta byłby tak duży, że w demokracji mogłoby to się źle skończyć dla władzy, podejmującej takie decyzje – tak więc cła zawieszono, otwierając tym samym okres 90-dniowego suspensu. To czas na intensywne negocjacje, które prawdopodobnie nie będą dotyczyć wyłącznie ceł, ale także kwestii geostrategicznych, militarnych oraz finansowych – uważa dr Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton.

Jakie efekty dotychczas przyniosły działania Trumpa?

Już dzisiaj obserwujemy kilka efektów polityki amerykańskiego prezydenta, które działają różnokierunkowo.

– Spadek wartości dolara jest generalnie na plus w przypadku Polski, oznacza bowiem tańszy import surowców, przede wszystkim gazu. Negatywny wpływ na cały export jest ograniczony wielkością sprzedaży do USA. Tańsza ropa także nam sprzyja. Tu efekt jest podwójny, bo mamy spadek cen ropy i spadek wartości USD. Nie wiemy jednak, jak trwałe będą oba efekty – podkreśla Marek Zuber, ekonomista z Akademii WPS.

Warto jeszcze dodać, że spadek wartości USD do euro oznacza wzrost wartości euro do złotego, co z kolei pomaga polskiemu eksportowi, którego ok. 80% rozliczane jest we wspólnej walucie. Marek Zuber uważa, że w sumie jednak działania Trumpa wprowadzają niepokój, brak stabilizacji i niszczą budowaną latami wiarygodność USA jako partnera, a to ma zdecydowanie negatywne oddziaływanie.

– Groźba wprowadzenia tak wysokich ceł podnosi prawdopodobieństwo globalnej recesji, co szybko znalazło odzwierciedlenie w cenach ropy naftowej. Dalsze jej notowania będą mocno związane ze ścieżką negocjacji handlowych oraz ich wynikiem, natomiast do czasu rozstrzygnięć ceny prawdopodobnie będą niskie, co oznaczać będzie impuls deflacyjny, szczególnie dla takich krajów jak Polska, gdzie mamy do czynienia z podwójnym efektem – nie tylko niższych cen ropy naftowej w dolarze, ale także niższych notowań dolara względem naszej waluty – dodaje z kolei dr Marcin Mrowiec.

Również Anna Wojtyniak-Stefańska zauważa, że wbrew retoryce Donalda Trumpa zaostrzenie polityki handlowej przyniosło dotychczas szereg negatywnych konsekwencji, w szczególności dla amerykańskiej gospodarki.

– Od początku roku dolar osłabiał się, a indeks dolara DXY mierzący jego siłę względem koszyka głównych walut jest o blisko 9% niższy niż na początku roku. Wysoka niepewność i czające się na horyzoncie ryzyko recesji w amerykańskiej gospodarce negatywnie przełożyły się na notowania na amerykańskiej giełdzie – indeks S&P, choć zdołał już odrobić część strat, kształtuje się na poziomie o blisko 6% niższym niż na początku roku. Szacunki Światowej Organizacji Handlu (WTO) sugerują, że na skutek wyższych ceł wolumen globalnego handlu towarami w 2025 spadnie o 0,2%, wobec wzrostu o blisko 3% w scenariuszu niskich ceł – podkreśla ekonomistka PKO BP.

Dodaje, że jednocześnie wbrew najczęściej obserwowanym zależnościom, zawirowaniom na rynkach finansowych nie towarzyszył spadek rentowności amerykańskich obligacji, świadcząc o spadku zaufania inwestorów do amerykańskich papierów i osłabieniu się ich statusu jako instrumentów stanowiących bezpieczną przystań.

Zdaniem Marcina Mrowca, kwestia dolara wydaje się być przesądzona: już wyraźnie się osłabił, a kolejne miesiące i kwartały przyniosą kontynuację tej tendencji. – Z czysto makroekonomicznego punktu widzenia, przy tak dużym deficycie handlowym dany kraj potrzebuje słabszej waluty, aby działała w stronę równoważenia deficytu handlowego, przekładając się na osłabianie konkurencyjności importu i poprawianie konkurencyjności eksportu. Równocześnie zaś dość niekonwencjonalne działania USA spotkają się z reakcją innych krajów, które prawdopodobnie będą chciały posiadać mniej rezerw w dolarze i amerykańskich obligacjach, co będzie dodatkowym czynnikiem presji na jego osłabienie. Tak więc w całej tej niepewnej sytuacji mamy jeden pewnik: dolar będzie coraz słabszy – dodaje.

Polska nie jest gigantem eksportowym do USA, ale…

Stany Zjednoczone nie są naszym głównym partnerem handlowym. Eksport do USA stanowił mniej niż 4% całego polskiego eksportu w roku 2024, to nasz ósmy pod względem wielkości sprzedaży odbiorca. Są jednak takie branże, dla których USA ma większe znaczenie i dla nich oddziaływanie wyższych ceł będzie większe, np. produkcja mebli.

– Jeśli weźmiemy pod uwagę wpływ pośredni, to tu sytuacja będzie nieco gorsza. Wiąże się to choćby z niemiecką branżą motoryzacyjną, dla której Polska jest dużym poddostawcą. Trudno jest obecnie wyrokować, jak bardzo zmniejszy się sprzedaż Mercedesów czy BMW w USA na skutek wyższych cen spowodowanych wyższymi cłami. Ale można zakładać, że jakiś efekt nastąpi. Z kolei w przypadku przeniesienia produkcji do USA można oczekiwać zmniejszonych zakupów elementów w polskich fabrykach. Trzeba brać pod uwagę, że dla wielu polskich firm byłby to kolejny element pogarszający ich sytuację – uważa Marek Zuber.

Marcin Mrowiec podkreśla, że Polska leży w Europie i 80% jej eksportu to eksport do Europy, a nasze powodzenie (albo niepowodzenie) ekonomiczne zależy od naszych stosunków w ramach Europy. – Nasi negocjatorzy powinni o tym zawsze pamiętać. Na koniec warto podkreślić, że to będą twarde negocjacje. Nie wiemy, czy wzajemność będzie uprzejma (może nie być). Wiemy, że potrzebujemy, aby reprezentowali nas twardzi negocjatorzy – z pewnością nie ci, którzy negocjowali naszą umowę wojskową z USA – zaznacza.

Anna Wojtyniak-Stefańska zwraca uwagę, że zaostrzenie polityki celnej będzie oddziaływać stagflacyjnie na gospodarkę USA (tj. obniżając PKB i podbijając inflację), podczas gdy w strefie euro obniżeniu dynamiki PKB mogą towarzyszyć tendencje deflacyjne, związane z przekierowaniem azjatyckiego eksportu na rynek europejski.

Wpływ ceł na krajowy handel i dynamikę PKB

– W sumie, moim zdaniem, negatywny wpływ ceł na polską gospodarkę nie byłby znaczący. Szacuję go na maksymalnie 0,2%-0,3% PKB. Oczywiście nie wiemy dzisiaj, jaka może być reakcja UE na cła Trumpa i czy ta ewentualna reakcja nie będzie oznaczała eskalacji konfliktu. Wtedy oczywiście wpływ byłby większy – prognozuje Marek Zuber.

Zdaniem Anny Wojtyniak-Stefańskiej, skala negatywnego wpływu na Polskę może być bardziej ograniczona niż w przypadku strefy euro czy niektórych gospodarek regionu. – Dostępne szacunki wskazują właśnie, że podwyższenie taryf celnych może w tym roku obniżyć wzrost PKB o ok. 0,2-0,3 pkt proc., natomiast szczytowy wpływ nastąpi w 2026 r. i w pesymistycznym scenariuszu (maksymalne cła) może obniżyć wzrost PKB o ok. 1 pkt. proc. Odporność Polski na potencjalne skutki taryf będzie wynikać głównie z wysokiego stopnia zróżnicowania gospodarki. W przeciwieństwie do np. Czech czy Węgier, Polska nie jest tak silnie uzależniona od sektora motoryzacyjnego, który może bardzo dotkliwie odczuć podwyżki taryf. Niezależnie od scenariusza celnego, Polska pozostanie liderem wzrostu w UE, a nawet w najbardziej pesymistycznych scenariuszach powinna rosnąć w tempie przynajmniej 2% – uważa Anna Wojtyniak-Stefańska.

Marek Zuber zwraca także uwagę, że ekonomiści liczą na to, że inwestycje będą ważnym motorem wzrostu PKB w tym roku w Polsce, a uruchomienie środków unijnych jest tu istotnym elementem. – Jednak proces rozpoczęcia inwestycji trwa i trudno dzisiaj wyrokować, jak duży wpływ zobaczymy w tym roku. Spodziewam się, że wzrost inwestycji będzie wyraźnie lepszy niż w roku 2024, ale boomu nie oczekuję. Szczególnie w przypadku zaostrzenia działań Trumpa i działań odwetowych. Nawet gdyby w ramach UE powstały programy wsparcia gospodarki i ograniczenia negatywnego efektu ceł (takie programy powstają, de facto do tego prowadzi choćby program zwiększenia wydatków na obronność), to realne wydatkowanie w tym roku będzie z pewnością ograniczone. W sumie spodziewam się tylko niewielkiej poprawy dynamiki PKB w tym roku. Osiągnięcie naszego wzrostu na poziomie 3,5% uznam za sukces – powiedział nam.

Niektóre banki już rozpoczęły rewizję swoich prognoz dotyczących tegorocznej dynamiki PKB i w 2026 r., wskazując właśnie na walkę celną.

Citi Handlowy niedawno obniżył prognozę tegorocznego tempa wzrostu PKB w Polsce o 0,1 pkt. proc. do 3,9% i o 0,4 pkt. proc. do 3,2% na 2026 r. Zdaniem analityków, jest możliwe, a nawet prawdopodobne, że ostateczne poziomy stawek celnych będą niższe niż sugerowały to pierwotne propozycje.

– Nie zmienia to jednak faktu, że będą one znacznie wyższe niż dotychczas. Ponadto na tym etapie mrożąco na gospodarkę wpływają nie tyle same cła, co raczej związana z nimi niepewność. Nawet gdyby cła ostatecznie miały pozostać w dużym stopniu niezmienione, szkoda w postaci wstrzymanych inwestycji i wolniejszego wzrostu już się praktycznie dokonała. Trudno bowiem oczekiwać, że firmy działające na międzynarodowych rynkach są w tych okolicznościach gotowe rozpoczynać nowe duże projekty – napisali w CitiWeekly.

Jak podają ekonomiści z Citi Handlowego, skumulowany efekt na poziomie 0,5 pkt. proc. jest o ponad połowę większy niż sugerowałyby to powiązania bilateralne (przy założeniu realistycznej elastyczności amerykańskiego importu). Z drugiej strony, przyjęta przez nas skala rewizji PKB jest i tak znacznie mniejsza niż wskazywałyby duże modele prognostyczne (stosowany czasami przez nas model Oxford Economics wskazuje na skumulowany efekt na poziomie przynajmniej 0,8 pkt. proc.). Ten relatywny optymizm związany jest z założeniem, że w przypadku negatywnego szoku celnego polityka gospodarcza w Polsce będzie bardziej akomodacyjna – podano w raporcie banku.

Z kolei ekonomiści Goldman Sachs obniżyli prognozę wzrostu gospodarczego Polski w 2025 r. do 3,4% z 3,6%, a w 2026 r. do 3,6% z 3,8%. Kraje CEE-4 są bardziej narażone na cła amerykańskie niż większość gospodarek CEEMEA. Ich bezpośredni eksport do USA jest stosunkowo wysoki, a ze względu na swoją rolę w łańcuchach dostaw UE kraje Europy Środkowo-Wschodniej są szczególnie narażone poprzez kanał pośredni. Co więcej, stawka celna UE w wysokości 20% ma zastosowanie w całej Unii, a poszczególne kraje nie mają możliwości zawarcia dwustronnej umowy handlowej z USA – zauważyli w swoim raporcie.

W ostatnim czasie Międzynarodowy Fundusz Walutowy również obniżył prognozę dynamiki PKB Polski w 2025 r. do 3,2% z 3,5% (styczniowa runda), a w 2026 r. do 3,1% z 3,3%. Z kolei Bank Światowy zmniejszył prognozę wzrostu gospodarczego Polski w latach 2025-2026 o 0,2 pkt. proc. względem szacunków ze stycznia do odpowiednio: 3,2% i 3,0%. Zdaniem jego analityków, najprawdopodobniej pozostanie on poniżej średniej z lat 2010-2019 (3,7%) z uwagi na niepewność na polu międzynarodowej polityki handlowej oraz słaby wzrost w strefie euro.

Na koniec warto zwrócić uwagę, że także Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) niedawno obniżył prognozę wzrostu gospodarczego Polski w 2025 r. o 0,4 pkt. proc. do 3,4%. Na 2026 r. EBOiR prognozuje wzrost na poziomie 3,2%.

Tymczasem Ministerstwo Finansów zakłada, że w Polsce wzrost PKB w ujęciu realnym wyniesie w tym roku 3,7%.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK