Bankowość i Finanse | Gospodarka – Deloitte | Byliśmy całkiem blisko kryzysów finansowych
Ostatnie wyniki inflacyjne były rekordowe. Jak w ich kontekście należy oceniać poziom NPL? Czy w perspektywie najbliższych dwóch–trzech lat nie grozi nam ich nadmierny wzrost, a może będziemy musieli bardzo dokładnie to monitorować? Czy nie wpadamy, chociażby w kontekście wakacji kredytowych, w jakąś pułapkę w postaci klientów, którzy mają problemy, choć jeszcze nie uwidoczniły się one w ratingach?
– Ryzyka są bardzo duże, mamy moment zwiększonej zmienności, czyli w języku matematycznym – grubsze ogony rozkładów. Nawet jeżeli jeszcze nie wzrósł znacząco odsetek zagrożonych kredytów, to w przypadku pojawienia się wyzwań coraz więcej przedsiębiorców lub biznesów będzie potencjalnie miało kłopoty z regulowaniem należności. Druga rzecz, której od dawna nie obserwowaliśmy, to podwyższone ryzyko, że kłopoty jednego przedsiębiorstwa mogą przełożyć się na kondycję kilku innych firm, co przekłada się na sytuację licznych osób fizycznych. Ten efekt domina jest dziś jeszcze niezupełnie odzwierciedlony, wręcz trudny do zmierzenia w naszych bilansach. To są ryzyka, nad którymi zastanawialiśmy się od dłuższego czasu, co wskazuje na świadomość ich istnienia i konieczność ich monitorowania. Obserwujemy je również w systemie finansowym, gdzie kłopoty jednego banku mogą oddziaływać bezpośrednio i pośrednio na inne instytucje.
W raporcie Deloitte Regulatory Outlook 2023 jest porównanie do sytuacji z lat 2007/8, przywołam jednak inne zestawienie. Lata 2007/8 to ROE na poziomie 16–17% i 3% inflacji, podczas gdy rok 2022 przyniósł inflację na poziomie 17–18% i trzyprocentowe ROE. Odwrócenie tych poziomów jest wysoce niepokojące, jeżeli chodzi o sektor bankowy…
– Sytuacja makroekonomiczna i wydarzenia w sektorze powodują identyfikowanie wskaźników opisujących zagrożenia, ja poszukałbym kilku pozytywnych aspektów. Niższa rentowność to problem z przyciągnięciem kapitału. Przy czym w tym momencie od polskiego sektora bardziej może odstraszać problem przewidywalności i stabilności otoczenia prawno-regulacyjnego (kredyty frankowe, WIBOR, kwestie ochrony konsumentów). Dodatkowo przykład Credit Suisse pokazał, że być może to nie jest sektor, w który warto w tej chwili inwestować, i trudno będzie przyciągnąć kapitał i nowych inwestorów. Nieoczywistym plusem jest paradoksalnie fakt, że większość ekspozycji w portfelach polskich banków to kredyty hipoteczne. Przy tym poziomie inflacji zabezpieczenie hipoteczne daje duży komfort, w mojej ocenie większy niż dla analogicznych ekspozycji w Europie Zachodniej. Teza, że inflacja działa na korzyść sektora jest przewrotna, ale podwyższone stopy procentowe zwiększyły marże w bankowości, a wzrost wartości zabezpieczeń redukuje ryzyka zabezpieczonych kredytów.
Zatem kierunkiem jest konsolidacja sektora, a może obecna struktura ma szansę utrzymać się przez lata? Były w ostatnich latach pewne próby akwizycji, które chyba nie skończyły się sukcesem, gdyż przyciągnięcie inwestora jest dziś problematyczne…
– Patrząc na inne rynki, można stwierdzić, że wciąż jest miejsce na dalszą konsolidację, a to z kolei pozwala na poprawę rentowności. Barierą w Polsce znowu jest niestabilność i nieprzewidywalność otoczenia prawno-regulacyjnego, która obniża atrakcyjność polskich banków dla inwestorów. Uregulowanie tych kwestii pomogłoby w znacznej mierze odblokować sprawy fuzji i przejęć, przy czym pojawią się dwa katalizatory takich działań – synergia oraz odpowiedzialność w przypadku ratowania instytucji, które znalazły się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Ten drugi czynnik obserwujemy coraz częściej zarówno na rynkach zagranicznych, jak i rynku lokalnym. Odpowiedzialne decyzje zmierzające do stabilizowania sektora niekonieczne będą przynosić zyski. Przykład ostatnich wydarzeń w Stanach Zjednoczonych (SVB) czy Szwajcarii (CS) wskazuje, że tego typu przejęcia mogą mieć dużą skalę, a przejmowanie banków przez fundusze gwarancyjne w horyzoncie dwóch–trzech lat doprowadzi do dalszej konsolidacji. Oczywiście pojawia się pytanie o sposób i formułę przebiegu tego zdarzenia.
Czy polskie banki się równomiernie rozwijają, czy też widać bankowość różnej prędkości, gdzie są liderzy i instytucje, które jednak hamują rozwój?
– Zdecydowanie widać pewne rozwarstwienie. Ubiegłoroczny raport Digital Banking Maturity analizował dojrzałość banków detalicznych. Ogólnie sektor dobrze sobie radzi, natomiast wydatki na technologie są niezbędne, aby nie wypaść z gry i pozostać na dotychczasowym miejscu w peletonie. W Polsce nie wszystkich stać na to, by systematycznie inwestować, rozwijać się i optymalizować. O ile w krótkiej perspektywie to nie zmieni fundamentalnie pozycji któregokolwiek z banków, to w średnim czy długim horyzoncie dług technologiczny stanie się czynnikiem uniemożliwiającym niektórym bankom samodzielne funkcjonowanie. Koszt odpowiedzi na rosnące oczekiwania klientów i zmiany regulacyjne staje się coraz większy, co trzeba uwzględniać w swojej działalności. Z pozytywnych rzeczy: model biznesowy banków przy stopach procentowych na poziomie dodatnim jest zdecydowanie prostszy, a na poziomie 8–9% ten biznes prowadzi się jeszcze prościej. Małe banki w Polsce przy stopach rzędu 1–2% miały kłopoty z marżami, w zeszłym roku część z nich pokazała bardzo przyzwoite wyniki, które pozwalają snuć pozytywne perspektywy. Nawet takie dodatnie wyniki sprawiają, że stać je na pewne inwestycje, ci bogatsi mogą sobie pozwolić nawet na to, żeby popełnić błędy, które będą nieuniknione. Skromniejszy budżet pozostawia mniej miejsca na błędy czy nieoptymalne rozwiązania i potem ich korygowanie, co w naturalny sposób zmniejsza margines błędu i sprawia, że w dłuższej perspektywie mniejszym bankom będzie ciężko efektywnie funkcjonować.
A czy czuć presję ze strony firm niebankowych, czy było to tylko złudzenie, że firmy technologiczne dosyć szybko przejmą część tortu z sektora bankowego? Banki, przynajmniej w Polsce, podczas pandemii utrzymały wysoki poziom technologiczny, starają się konkurować z bigtechami i fintechami, co więcej udaje im się przynajmniej utrzymać pozycję na rynku…
– Coraz trudniej przewidzieć, jak zachowa się nasz model biznesowy. Ogromna przewaga banków nad fintechami to kapitał, banki stać, żeby zaplanować rozwój czy zainwestować. Fintechy tych pieniędzy mają zdecydowanie mniej, nawet instytucje, które postrzegamy jako wzorowe startupy, w którymś momencie muszą przejść z modelu rozwojowego na generowanie zysków i przychodów, co jest bardzo trudne. Mimo przewagi fintechów w postaci zwinności w realizacji pomysłów, banki jako instytucje stabilne, zdolne są do długoterminowego planowania. Do tego dochodzi istotny atut banków, czyli dostęp do danych i kapitał zaufania, przecież trzymając pieniądze w banku, czujemy się pewniej, mamy poczucie komfortu, że to jest bank, który przejmuje częściowo odpowiedzialność np. w przypadku kradzieży tożsamości. To wszystko stanowi przewagę, często niedocenianą.
W przypadku bigtechów rywalizacja też nie weszła jeszcze na taki poziom, by banki mogły się czuć zagrożone?
– To zagrożenie istnieje od pewnego czasu i nie wydaje mi się, żeby ostatnio nastąpiły tu istotne zmiany. To nie jest moment, w którym można zapomnieć o tej konkurencji, ale też inspiracja ze strony fintechów do lepszego zrozumienia potrzeb i poszukiwania lepszej oferty jest niezbędna, aby nadać bankom odpowiednią dynamikę i motywację. Banki radzą sobie dobrze i będą miały swoje szanse, choć na pewno wiąże się to z kosztami. Nie każdy w tym wyścigu będzie w stanie w równym stopniu rywalizować. Najwięksi, ze względu na swoją skalę, mają naturalne szanse na większą liczbę inicjatyw, które okażą się strzałami w dziesiątkę. Spodziewam się, że banki będą jednak w coraz większym stopniu wychodzić poza swoje dotychczasowe obszary działalności, rozszerzając swoje oferty o produkty dodatkowe i to właśnie będzie obszar najciekawszej rywalizacji.
Jaki wpływ ma to wszystko, co się dzieje w obszarze regulacji, ale też zmniejszonej stabilności gospodarczej, zarówno na branżę bankową, jak i doradczą?
– W krótkiej perspektywie czasowej spowolnienie gospodarcze zazwyczaj skutkowało odkładaniem projektów i inwestycji. Banki, widząc konkurencję fintechów i potencjalnie bigtechów, nie mogą przespać tego czasu. Pokusa odłożenia pewnych inwestycji oczywiście będzie, ale jest to zarazem okres szans dla tych, którzy będą mieli odwagę i środki, żeby w tym okresie inwestować, zmieniać strategię czy nie opóźniać działań dostosowawczych. Oni pierwsi skorzystają z przebudzenia rynków. Naturalną konsekwencją tego, co widzimy, będą projekty redukcji kosztów, np. poprzez automatyzacje procesów i jednak konsolidację. Poszukiwanie efektywności kosztowej nie będzie się ograniczało do rynku lokalnego lub obszaru jednego przedsiębiorstwa, może powstać kilka inicjatyw branżowych, które pozwoliłyby na redukcję kosztów. Takimi obszarami mogą być nowe regulacje w obszarze ESG. Zbieranie danych w obszarze ESG mogłoby zostać w jakiś sposób ustandaryzowane, co byłoby wspólną korzyścią zarówno dla przedsiębiorców, jak i sektora bankowego. Korzystne mogłyby być przedsięwzięcia w zakresie współdzielenia kosztów czy wspólne inicjatywy, choćby w sferze płatności. Taką inicjatywą był BLIK, a może się nią stać pomysł na wykorzystanie chmury. Obszarów synergii jest na pewno więcej.
Po odpowiednich zmianach prawno-podatkowych taką szansą, nie stosowaną w Polsce na dużą skalę, powinien stać się outsourcing, i to nie tylko w ramach kraju, ale również korzystanie z innych tańszych lokalizacji. Banki, które dysponują zwiększonym strumieniem przychodów lub niższym profilem ryzyka, mogą wykorzystać ten moment do poprawienia pozycji konkurencyjnej i zwiększenia udziału rynkowego. Dużych zmian możemy się spodziewać w procesach kredytowych czy w ogóle w cyfrowych kanałach kontaktu z klientem, rozbudowy systemów CRM, modernizacji platform produktowych, zwiększenia poziomu zwinności organizacji poprzez pracę hybrydową czy agile. Podczas konferencji technologicznych słyszę, że nakłady będą dotyczyły obszarów Data Analytics, Data Governmence, Cyber Security czy ogólnie odporności technologicznej organizacji. Mamy regulację DORA, która będzie wymagała wprowadzenia nowych standardów, ale wydaje mi się, że niezależnie od nowych regulacji, organizacje mają potrzebę wzmocnienia tego obszaru także ze względu na geograficzne położenie naszego kraju. Kolejna zmiana, która najpewniej nas czeka, dotyczy starzejących się systemów operacyjnych w instytucjach finansowych, które w wielu miejscach zaczynają stanowić element spowalniający modernizację organizacji i podnoszący ryzyko operacyjne. W ciągu kilku najbliższych lat modernizacja głównych systemów informatycznych może być istotną zmianą dla polskich banków. Nowoczesne rozwiązania oferują elastyczność w kształtowaniu i integracji nowych usług, ale wdrażanie ich łączy się koniecznością zarządzania bardzo skomplikowanym środowiskiem. Tu warto skorzystać z globalnych instytucji i firm mających doświadczenie w tym obszarze.
Do tego dochodzą wyzwania dotyczące skalowalności infrastruktury, bezpieczeństwa, przechodzenia do chmury. To będzie efektem analiz i niektóre zadania zostaną przeniesione do chmury, jednakże część bankowości pozostanie wciąż tutaj, na miejscu. W aspekcie technologicznym częstym wyzwaniem jest samo przygotowywanie się do projektów. Poza kompetencjami biznesowymi i technologicznymi pojawia się dużo ryzyk procesowo-operacyjnych. Bardzo często projekty, ze względu na opóźnienie lub nieoptymalne poprowadzenie, potrafią generować duże koszty albo tracić oczekiwane korzyści. Spodziewam się dalszych zmian w sposobie prowadzenia projektów w instytucjach finansowych pod kątem ich szybszej finalizacji i sposobu weryfikacji realizowanych celów, bo krytycznym jest, aby projekt został zakończony w czasie i osiągnięte zostały wszystkie cele. Niezmiernie ciekawym zagadnieniem jest kwestia outsourcingu. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, aby obowiązki z obszaru FATCA i CRS lub inne aspekty podatkowe przenieść do podmiotów zewnętrznych. To może być element optymalizacji kosztów czy struktury działania grupy kapitałowej. Na przestrzeni kilku lat możemy zaobserwować wyraźny trend wzrostowy efektywnej stopy podatkowej w sektorze bankowym, co skutkuje rosnącymi kosztami prowadzenia działalności bankowej w Polsce, przez co trudniej przyciągnąć kapitał. Poza CIT mamy VAT, którego nie odzyskujemy, tzw. podatek bankowy czy podatki pracownicze. Suma podatków i opłat parafiskalnych w sektorze jest bardzo duża. Pojawiają się natomiast zmiany dotyczące VAT-u, które tworzą przestrzeń na trochę inne podejście do outsourcingu.
Wspomniał pan o czynnikach ESG, jak ten obszar może wpłynąć na funkcjonowanie bankowości w tak niepewnych czasach?
– ESG pojawia się w naszym raporcie jako obszar, który nabiera znaczenia. W grudniu 2022 r. European Banking Authority (EBA) opublikowała plany w zakresie dalszych prac w obszarze zarządzania ryzykiem ESG w bankach. W Europie wdrażanie procesów zarządzania nim zostało już rozpoczęte, m.in. pod nadzorem Europejskiego Banku Centralnego (EBC), który dokonuje w tym zakresie przeglądów podlegających mu banków. EBC przeprowadził już w tych instytucjach proces stress testów klimatycznych – w niedalekiej przyszłości (zgodnie z planem EBA od 2024 r.) będą one również prowadzone w innych bankach europejskich. Co za tym idzie, banki stoją przed istotnymi wyzwaniami w związku z oczekiwaniami nadzorców w zakresie ryzyka ESG. Nakład pracy wymagany do dostosowania procesów będzie duży i w naszej opinii instytucje, które jeszcze nie rozpoczęły prac w tym obszarze, powinny jak najszybciej określić plan działań na najbliższe kilkanaście miesięcy w celu wypełnienia wymogów. W szczególności należy dokonać przeglądu działań pod kątem wymogów EBC, zidentyfikować obszary wymagające dostosowania oraz wdrożyć niezbędne zmiany do procesów wewnętrznych. Dokumenty EBA, EBC oraz wyjaśniające stanowiska KNF powinny stanowić fundament dla przygotowywanych planów oraz efektywnego prowadzenia poszczególnych działań, które co do zasady powinny wpisywać się w zidentyfikowane kierunki dobrych praktyk rynkowych.
Wydaje mi się, że sektor bankowy ogólnie ma bardzo dużą rolę do odegrania w transformacji ESG, i to w dwóch wymiarach. Pierwszym jest raportowanie, drugi podejście do ryzyka klienta, jak mu pomóc i stymulować go w tym obszarze. Dla banków jest to kluczowe z perspektywy ryzyka, są one też świetnym miejscem synergii, optymalizacji sposobu agregacji tych danych na poziomie krajowym, ale i sektorowym. Bez udziału banków trudno będzie dobrze ocenić ryzyko w najbliższym czasie. Polska znajduje się troszeczkę w innym miejscu niż kraje wiodące, co wiązałbym po części z bliskością wojny i faktem, że socjalne aspekty u nas są ważniejsze. Myślę, że ta agenda w różnych krajach może być zaburzona w krótkim terminie ze względu na działania wojenne, jednak średnio- i długoterminowo w Europie nie nastąpiło przesunięcie priorytetów ani terminu wdrażania.
Sektor czeka sporo pracy, ale to też jest jeden z obszarów, w którym widzimy szanse. Trzeba pamiętać, że u podstaw planu zrównoważonego finansowania jest założenie, że to banki przekierują swój kapitał na finansowanie transformacji. Wstępne szacunki w zakresie raportowania taksonomii mówią jednak o tym, że GAR (green asset ratio) po stronie banków będzie bardzo niski. Staną więc przed wyzwaniem, jak wpłynąć na rynek, aby dać jego uczestnikom większy impuls do transformacji. Banki muszą same zmieniać swoją strategię, jednocześnie zapewniając odpowiedni kapitał na finansowanie zmian w kierunku zrównoważonego rozwoju. Udostępnianie tego zielonego finansowania będzie bardzo istotne, a przy ograniczonym dostępie do kapitału umiejętność wskazania, który kredytobiorca jest predystynowany do uzyskania finasowania będzie jednym z istotnych czynników determinującym skuteczność transformacji.
Przejdźmy zatem do samego raportu, jakie zagadnienia zostały w nim uwzględnione?
– Wskazaliśmy w sumie dziewięć obszarów, w tym choćby AML i KYC oraz przestępczość finansową, ale i wspomnianą już kwestię customer protection, gdzie coraz większa odpowiedzialność spoczywać będzie na bankach. Tu bardzo ważne jest prowadzenie dialogu ze stroną społeczną, bo bank może brać pewną odpowiedzialność, ale zbytnia ochrona konsumenta sprawia, że traci on czujność. Sądzę, że odpowiedzialność powinna pozostać po stronie klienta, choć widać, że regulacje idą w stronę przesunięcia ciężaru na bank, co było bardzo widoczne podczas tegorocznego kongresu Zarządzanie Ryzykiem i Kapitałem w bankach.
Warto zwrócić uwagę na odporność banków na różne czynniki zewnętrzne, poczynając od klasycznych stress testów EBA, przez analizy odporności technologicznej i cyfrowej (DORA), po takie obszary, jak plany recovery i resolution banków. Regulatorzy europejscy i światowi będą musieli przemyśleć dotychczasowe podejście w tym zakresie.
Przypadki upadłości CS w Szwajcarii, SVB w USA czy w Polsce GNB pokazały, że stabilności nie zagwarantują regulacje choćby najprecyzyjniejsze. Są one jedynie jednym z czynników. Zaryzykuję stwierdzenie, że byliśmy całkiem blisko kryzysów finansowych, a stabilność sektora gwarantowały skoordynowane i racjonalne działania największych banków, regulatorów i rządów.